[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Poczuła, że w środku robi jej się zimno, ale udało jej się pogardliwie zachichotać.- Wygląda na to, że ten twój wspaniały prywatny klient uciekł z jakiegoś oddziału parapsychiatrycznego.Wszyscy wiedzą, że nie istnieje coś takiego jak obrobiony oniryt.231- Mój klient mówił poważnie.- Ryan wciąż uporczywie się w nią wpatrywał.- Nie zwariował.Myśli, żeta plotka nie wzięła się znikąd, i poprosił mnie o pomoc w jej sprawdzeniu.Uśmiechnęła się szeroko.- Łatwe pieniądze.Naliczysz mu trochę godzin za poszukiwanie lipnego kawałka onirytu, a potemoświadczysz, że nie istnieje, i wyślesz mu rachunek.- On uważa, że możesz coś o tym wiedzieć, Lydio.- Ja? - Wybałuszyła oczy, udając zdumioną niewinność.- Na litość boską, dlaczego łączy mnie z jakąś nie-prawdopodobną plotką o onirycie?- Ponieważ pracujesz dla Londona, a jego zdaniem London przyjechał do Kadencji szukać onirytu.- Posłuchaj, Ryan.Twój klient najwyraźniej mocno się podsmażył - syknęła.- Pan London nie goni zajakąś urojoną plotką.Przyjechał tu szukać swojej rodzinnej pamiątki.- Nie wierzę ci.- Ryan podszedł jeszcze bliżej.- Odmawiasz współpracy ze mną, bo chcesz to mieć tylko dla siebie.Wydaje ci się, że sama potrafisz znaleźć ten oniryt.- Oszalałeś? Według ciebie, pracowałabym dzisiaj tu u Shrimptona, gdybym była na tropie onirytu?Wierz mi, natychmiast rzuciłabym tę robotę, by móc się całkowicie poświęcić poszukiwaniom.Gdybymnamierzyła kawałek obrobionego onirytu, trafiłabym na okładkę „Dzienników Paraarcheologii".Mogłabym sobie przebierać w posadach na uniwersytecie.Cholera, pewnie zrobiliby ze mnie szefawydziału.Pomyśl tylko, Ryan, niewykluczone, że dostałabym twoją posadę!Ryan zamrugał, najwyraźniej zaniepokojony.Gdy się opanował, jego wyraziste rysy wykrzywił ponurygrymas.229- Mój klient to doświadczony kolekcjoner; docierają do niego wszystkie plotki z ruin.Jest przekonany, że oniryt istnieje.- A jakrsię nazywa ten doświadczony kolekcjoner?- Tego nie mogę ci powiedzieć.- Ryan zesztywniał.-Woli pozostać anonimowy.- A jakże.Nic dziwnego.Gdyby ludzie się dowiedzieli, że szuka onirytu, ktoś mógłby zadzwonić po face-tów w białych fartuchach, żeby go zabrali do wariatkowa.Ryan z taką siłą zacisnął zęby, że Lydia usłyszała zgrzyt.- Cholera, Lydio.Powinnaś ze mną nad tym pracować.To leży w twoim najlepszym interesie.- Tak? A dlaczego?- Mój klient nie tylko zgodził się zapłacić mi fortunę, jeśli odnajdę oniryt.Zgodził się też na to, by artefakt został zbadany i opisany przez wydział.Wydęła usta.- To znaczy, że twoje nazwisko pojawiłoby się we wszystkich artykułach.- Oczywiście zadbałbym o to, żeby nie pominięto ciebie - zaznaczył.- O rany! Jak za dawnych czasów, co? Ja piszę artykuł, a ty figurujesz jako główny autor? Serce tak mi bije, że chyba zaraz wyskoczy z piersi!Ryan wyprężył się jak struna.- W porządku.Obiecuję, że to ty będziesz główną autorką.- Nie kupuję tego nawet przez chwilę.Już tego próbowałeś, nie pamiętasz?- Lydio, to nie jest właściwy moment, by sprzeczać się o takie drobiazgi.Jeśli mój klient ma rację co do tego onirytu, stoimy przed przełomem w całej naszej karierze.233Chwilę mu się przyglądała.- Naprawdę wierzysz, że ten twój klient się nie myli, prawda?- Tak jak mówiłem, to doświadczony kolekcjoner.Sądzę, że wie, co robi.Ktoś tak inteligentny nie goniłby za czymś, co nie istnieje.- No nie wiem.Kolekcjonerzy są dziwni.Gdyby nie byli trochę ekscentryczni, nie bylibykolekcjonerami.- Ale jeśli ma rację, gra toczy się o wielkie pieniądze.I rzecz nie tylko w kasie.To mogłoby wymazać całą twoją przeszłość.Gdybyś pojawiła się z onirytem, nikogo by już nie obchodziło, co ci się przydarzyło półroku temu.- Dobrze.Spróbuj mnie przekonać.Co wiesz o tym tak zwanym onirycie?- Nie powiem ci ani słowa więcej, dopóki nie zgodzisz się ze mną pracować - zaryzykował.- Cóż, w takim razie.- wyprostowała się i odsunęła od sarkofagu - wygląda na to, że nasza rozmowadobiegła końca.Do zobaczenia, Ryan.- Zaczekaj! - Gwałtownie chwycił ją za ramię, gdy próbowała go wyminąć.- Jesteś profesjonalistką.Wiesz równie dobrze jak ja, że jeśli w tej plotce jest choćby ziarno prawdy, to będzie znalezisko dziesięciolecia.To zbyt ważna sprawa, żebyś pozwoliła, by rządziły tobą uczucia.- Jeśli jest w tym choćby ziarno prawdy - powtórzyła i spojrzała znacząco na jego dłoń na swoimramieniu.-Bądź tak miły i zabierz rękę.- Chodzi o Londona, tak?! - wrzasnął rozwścieczony.- Szuka onirytu, a tobie się wydaje, że lepiej trzymać z nim niż ze mną!- Zabierz tę rękę, Ryan.- On jest z Gildii! A to znaczy, że jest niebezpieczny.231- Puść mnie, Ryan.- Cholera! Nie widzisz, co się dzieje? On cię wykorzystuje.- O czym ty mówisz?- Doskonale wiesz o czym.On ma własne plany.- Każdy ma własne plany.Ty też.- Cokolwiek planuje London, założę się, że to niezgodne z prawem.- Na twoim miejscu nie oskarżałabym głośno Londona o to, że jest przestępcą.- Przypomniała sobiesłowa Emmetta w kawiarni.- Mogłoby mu się to nie spodobać.Ryan poczerwieniał.- Co to znaczy? Tylko dlatego, że cię pieprzy, wierzysz w każde jego słowo?! Myślałem, że jesteśmądrzejsza, Lydio.- Moje prywatne życie to nie twoja sprawa, Ryan.Już nie.- Uważaj - warknął.- Sam fakt, że London w ogóle cię wynajął, powinien był wzbudzić w tobiepodejrzenia, że ma wobec ciebie złe plany.- A jaśniej?- Wiesz równie dobrze jak ja, że gdyby potrzebował konsultanta do jakichś legalnych działań, zwróciłby się do Stowarzyszenia i wynajął prywatnego paraarcheologa.Ale on wybrał ciebie.To cię nie zastanawia?- Chyba dość już powiedziałeś, Ryan.- Wybrał ciebie.Splataczkę pracującą w takim miejscu jak to, bo tak się podsmażyła, że straciła pracę na uniwersytecie.Wytłumacz mi, dlaczego zachciało mu się zatrudnić paraarcheolog, która pewnie jużnigdy nie będzie pracować w szanowanym zespole wykopaliskowym?- Zamknij się, Ryan.235- Widziałaś swoje własne akta parapsychologiczne? Co najmniej dwóch psychiatrów, którzy cię leczylipo tym, jak wyszłaś z katakumb, zalecało, żebyś się zgłosiła na miły, spokojny oddział, i to na dłuższy pobyt.Zacisnęła pięści.- Te dane są podobno prywatne.- Gówno prawda.To na wydziale tajemnica poliszynela, co jest w tych aktach.Zdiagnozowali u ciebieskrajny paradysonans, amnezję i ogólny uraz psychiczny.Oboje wiemy, co to znaczy.Według opiniiekspertów, jesteś skłonna do załamań pod najlżejszą presją [ Pobierz całość w formacie PDF ]
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie istnieje coś takiego jak doskonałość. Świat nie jest doskonały. I właśnie dlatego jest piękny.