[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.29Akcenty w Teksasie mają dużą rozpiętość, od praktycznie nierozpoznawalnego do nadzwyczaj melodyjnego.Między nimi mieści się wiele brzmień drastycznych dla uszu.Ten głos przypominał kwiczącego jak prosię Neda Beatty w Wybawieniu.Chyba wróciłabym znów do książki telefonicznej firm, gdyby drzwi nie otworzyły się właśnie z impetem.Tym razem to ja otworzyłam i zamknęłam usta, nie wydając głosu jak ryba.W drzwiach stał wyraźnie zdenerwowany mężczyzna.Miał zmierzwione kręcone rude włosy, na twarzy rumieńce zniecierpliwienia.Był w wytartych wranglerach częściowo wpuszczonych do środka w podniszczone buty kowbojskie, jak gdyby ktoś go właśnie odciągnął od ujeżdżania wierzgającego dzikiego rumaka w zagrodzie.Wiedziałam jednak, że nie ma zagrody ani nie hoduje koni, przynajmniej za domem.Zabraniał tego regulamin naszego osiedla.Nie to jednak uderzyło mnie najbardziej.Był niskim, krępym mężczyzną, z bujnie owłosionym, obnażonym (tak, tak obnażonym) torsem.Nie przypominam sobie, kiedy ostatnio widziałam w dziennym świetle obnażony męski tors.Nagie torsy to domena najbardziej prostackich mężczyzn bez klasy, wyrostków na basenie Country Clubu Osiedla Pod Wierzbami albo.mojego basenowego.Gdybym nie wiedziała, że ten człowiek wygrał niewyobrażalnie dużo spraw z pozoru nie do wygrania, nie uwierzyłabym, że potrafi się zachować w sali sądowej, a co dopiero dawać tam prawnicze popisy.Wzburzenie znikło z twarzy mężczyzny.Zmierzył mnie wzrokiem, przejechał sobie ręką jak bochen po piersi, klepnąłsię w pokaźny brzuch.— To ci dopiero, Fredę Ware we własnej osobie.Moje zdjęcie ukazywało się na łamach miejscowej gazety znacznie częściej, niż życzyłaby sobie moja mama.Zawsze na najlepszych przyjęciach, zawsze z okazji jakiejś akcji dobroczynnej, zawsze nienagannie ubranej.Niejedna kobieta w naszym mieście próbowała iść w moje ślady.64Pominęłam milczeniem tę jego bezzasadną familiarność, bo użył zdrobnienia mojego imienia zarezerwowanego wyłącznie dla przyjaciół.Uśmiechnęłam się.— Dzień dobry, panie Grout.Przyszłam powitać pana i pańską żonę jako swoich sąsiadów.Wyciągnęłam w jego stronę kosz.Nie wziął.Zmrużył tylko oczy.— Nie spóźniła się pani aby o dwa lata, słonko?Czy wszyscy w moim świecie zwariowali i zaczęli uważać, że bezpośredniość jest taka atrakcyjna? Inna sprawa, że Howard Grout nie należał do mojego świata.Opuściłam kosz na biodro, ale zanim wymyśliłam, jak zareagować na tak grubiańskie przyjęcie, roześmiał się.Jego tubalny śmiech poniósł się echem po największym holu wejściowym, jaki widziałam w życiu.W tym przeogromnym holu aż kapało od rozmaitych skarbów w rodzaju tandetnych bibelotów i pozłacanych cacek.Wyciągnął rękę po kosz, wziął go ode mnie.— Nabrałem panią, co? Fajnie, że pani wpadła, Fredę.Zawsze powtarzam, że lepiej późno niż wcale.Zaklinował kosz między łokciem a pasem, aż dosłownie wbił brzuch w słynną babeczkę Kiki ze śmietaną i czarnymi jagodami.Zniesmaczona tym widokiem uznałam, że już chyba nie wezmę ani jednej do ust.— Zapraszam, słonko.Jakże ja nie miałam ochoty skorzystać z zaproszenia!Przypomniał mi się jednak mój cel (żeby Gordon cienkim głosem błagał mnie o przebaczenie) oraz że ten BeKa jest adwokatem, który pomoże mi zrealizować zemstę.— Dziękuję, panie Grout.— Mów mi Howard.— Dziękuję, panie Howardzie.Znów się roześmiał i wszedł do środka, ani nie przytrzymując mi drzwi, ani nie zapraszając gestem.Chociaż, prawdę powie30dziawszy, wolałam już ten jego brak manier, niż gdyby miał mnie dotknąć, bodaj uprzejmym gestem podtrzymującym łokieć, którym wprowadziłby mnie do środka.Nie wiedząc, co ze sobą począć, weszłam, a ponieważ nie widziałam nigdzie w pobliżu służby, sama zamknęłam drzwi.Zdjęłam kapelusz, poprawiłam sobie włosy przed ekstrawagancko dużym lustrem w przedpokoju, po czym uznałam, że będę po prostu szła za głosem gospodarza.Ruszyłam długim korytarzem zapełnionym po brzegi dziełami sztuki.Zdumiała mnie ich różnorodność.Gustowne akwarele oraz imponujące pod względem faktury oleje pędzla twórcy, który niedawno wypłynął, a obok dwa kiczowate portrety Elvisa, jak gdyby Howard Grout chciał powiedzieć: „Mam gust, znam się na sztuce, ale będę sobie wieszał, co mi się, do diabła, podoba".Gdyby do tego pochodził z dobrej rodziny, noszono by go na rękach.Jednakże bez rodowodu wychodził na zwyczajnego aroganta.Prawie na końcu korytarza zobaczyłam marmurowy posąg nagiego mężczyzny.Chociaż nie przepadam za aktami (bo z małymi wyjątkami nie można nimi udekorować domu), przyznaję, że ta okazała rzeźba nie tylko prowokowała, lecz również zapierała dech w piersiach.Gdyby nie była arcydziełem, uznałabym ją za pornografię.Przyjrzawszy się, dostrzegłam wyryte na cokole nazwisko SAWYER JACKSON.Słyszałam o tym artyście, zresztą nie znałam marszanda, który by nie słyszał [ Pobierz całość w formacie PDF ]
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie istnieje coś takiego jak doskonałość. Świat nie jest doskonały. I właśnie dlatego jest piękny.