[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.–Poza tymi plakatami Interpol jest organizacja bezpapierową – wyjaśnił nasz przewodnik.Zaprowadził nas do windy.– Dane z dokumentów są elektronicznie skanowane do głównego zbioru, przechowuje się je tam przez ograniczony czas, a następnie niszczy.– Wcisnął guzik na pierwsze piętro.–Musicie tylko mieć nadzieję, że nie złapiecie pluskwy – powiedział Marino.Talley się uśmiechnął.Stołówki strzegły wiszące na ścianach zbroje i mosiężny orzeł.Przy zatłoczonych stolikach siedziało kilkuset mężczyzn i kobiet w biurowych strojach.Znajdowali się tu policjanci z całego świata, którzy przybyli do centrali, żeby zwalczać różnoraką zorganizowaną działalność kryminalną, począwszy od skradzionych kart kredytowych i fałszerstw w Stanach Zjednoczonych, a na handlu narkotykami w Afryce kończąc.Talley i ja wybraliśmy pieczonego kurczaka i sałatkę, Marina skusiły żeberka z rusztu.Usiedliśmy w rogu sali.–Sekretarz generalny zwykle nie angażuje się osobiście w ten sposób – poinformował nas Talley.– Co oznacza, jak ważna jest ta sprawa.–Rozumiem, że mamy się czuć zaszczyceni – odparł Marino.Agent odkroił kawałek kurczaka i trzymał widelec na sposób europejski.–Nie powinniśmy dać się zaślepić pragnieniu, żeby niezidentyfikowane ciało okazało się Thomasem Chandonne’em – ciągnął.–Jasne, że byłby to obciach, gdybyście wyjęli tę czarną kartkę ze swojego sprytnego komputera i co? Okazuje się, że ten skurwiel żyje, a Loup-Garou to jakiś miejscowy narkoman, który zabija dalej.Obie sprawy bez związku – podsumował Marino.– Chyba Interpol straciłby sporo składek członkowskich, co?–Kapitanie Marino, tu nie chodzi o składki członkowskie – odparł Talley, obrzucając go niewidzącym spojrzeniem.– Wiem, że w swej karierze pracował pan przy wielu bardzo, bardzo trudnych sprawach.Wie pan, jak pracochłonne mogą być śledztwa.Musimy zwolnić naszych funkcjonariuszy, żeby mogli zajmować się innymi przestępstwami.Musimy przyszpilić ludzi osłaniających to gniazdo os.Musimy ich zniszczyć do ostatniego.– Odsunął tacę z nieskończonym posiłkiem i wyjął paczkę papierosów z wewnętrznej kieszeni marynarki.– To jest miłe w Europie – uśmiechnął się.– Szkodliwe dla zdrowia, ale niepotępiane w towarzystwie.–Chciałbym jednak pana zapytać – drążył Marino.– Jeśli nie chodzi o składki członkowskie, to kto płaci za te bajery? Odrzutowce, concordy, luksusowe hotele, nie mówiąc o taryfach-mercedesach?–Wiele taksówek tutaj to mercedesy.–My w Stanach wolimy przechodzone chevrolety i fordy – ironizował detektyw.– Wie pan, kupuj amerykańskie.–Interpol nie ma zwyczaju fundowania nikomu specjalnych odrzutowców i luksusowych hoteli – oświadczył Talley.–Więc kto to zrobił?–Może powinniście zapytać senatora Lorda? – zasugerował.– Ale chciałbym wam coś przypomnieć.Przestępczość zorganizowana zarabia ogromne sumy pieniędzy, a większość tych pieniędzy pochodzi od uczciwych ludzi, uczciwych firm i korporacji.Toteż zależy im na wycofaniu tych karteli z konkurencji co najmniej tak samo, jak nam.– Marinowi zrzedła mina.– Mogę tylko przypuszczać, że dla jakiejś firmy z listy „Fortuna 500” zakup dwóch biletów na przelot concorde’em to niewiele w porównaniu ze sprzętem elektronicznym, a nawet bronią czy materiałami wybuchowymi wartymi miliony dolarów, jakie przechodzą przez nielegalne kartele.–Więc za to wszystko zapłaciła jakaś spółka typu Microsoft? – drążył dalej Marino.Cierpliwość naszego gospodarza się wyczerpała.Nie odpowiedział.–Pytam pana.Chcę wiedzieć, kto zapłacił za mój bilet.Chcę wiedzieć kto, do cholery, grzebał w moim bagażu.Jakiś agent Interpolu? – nalegał detektyw.–Interpol nie ma agentów.Ma łączników z różnych agencji.ATF, FBI, poczta, oddziały policji i tak dalej.–Tak, jasne, tak samo jak CIA nie robi z ludzi frajerów.–Na miłość boską, Marino – zaczęłam go uspokajać.–Chciałbym wiedzieć, kto, do cholery, grzebał w mojej walizce – upierał się kapitan, robiąc się jeszcze bardziej czerwony.– To mnie tak wkurzyło, jak już dawno nic.–Mogę to zrozumieć - odrzekł Talley.– Może powinien pan złożyć zażalenie do policji paryskiej.Ale podejrzewam, jeśli oni mieli z tym coś wspólnego, że było to dla pańskiego własnego dobra.Na wypadek gdyby pan na przykład przywiózł tu pistolet.Marino nie odpowiedział.Dłubał w tym, co pozostało z żeberek.–No nie – wykrzyknęłam z niedowierzaniem.–Jeśli ktoś nie ma doświadczeń z podróżami zagranicznymi, no cóż, może popełnić jakiś niewinny błąd - dodał Talley.– Zwłaszcza amerykańscy policjanci, którzy są przyzwyczajeni do noszenia broni wszędzie i nie rozumieją, na jakie poważne kłopoty mogą się tu narazić.Mój przyjaciel wciąż milczał.–Podejrzewam, że jedynym motywem była chęć zapobieżenia jakimś przykrościom.– Talley strzepnął popiół.–Dobrze, dobrze – wycofał się Marino.–Pani doktor – zwrócił się do mnie Talley – czy zna pani tutejszy system sądowniczy?–Wystarczająco, żeby się cieszyć, że nie mamy takiego w Wirginii.–Sędzia pełni swój urząd dożywotnio.Lekarz sądowy powoływany jest przez niego i to sędzia decyduje, które dowody przekazuje się do laboratoriów, a nawet co było przyczyną śmierci – wyjaśniał Talley.–Jak nasz system koronerski w najgorszym wydaniu – zauważyłam.– Kiedykolwiek polityka i głosy wyborców zaangażowane są…–Władza – przerwał Talley.– Korupcja.Polityka i walka z przestępczością nie powinny przebywać w tym samym pokoju.–Ale są.I to cały czas, agencie Talley.Może nawet tutaj, w pańskiej organizacji - odparłam.–Interpol? – Wydawał się rozbawiony tym stwierdzeniem.– W Interpolu nie ma żadnej motywacji do takich działań, chociaż może to brzmieć świętoszkowato.Nie zbieramy zasług.Nie chcemy rozgłosu, samochodów, broni, mundurów, nie walczymy o zakres władzy i jurysdykcji.Mamy zdumiewająco niski budżet jak na to, co robimy [ Pobierz całość w formacie PDF ]
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie istnieje coś takiego jak doskonałość. Świat nie jest doskonały. I właśnie dlatego jest piękny.