[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Skłębiony obłok mikroskopijnych drobin przegniłej roślinności i mułu przesłonił przedmiot.Pitt czekał w niesamowitej ciszy, dopóki chmura nie rozpłynęła się i nie wtopiła w wodny mrok.Sunąc tuż nad dnem przybliżał się tak, że tylko kilka cali dzieliło jego twarz od tajemniczego obiektu.Spojrzał nań przez szybkę maski.W ustach mu zaschło, a serce zabiło jak młotem.Z ponadczasową melancholią patrzyła na niego para szmaragdowozielonych oczu.Pitt znalazł La Doradę.ROZDZIAŁ 814 stycznia 1990 Waszyngton, D.C.Oświadczenie prezydenta o istnieniu Kolonii Jersey oraz dokonaniach Eli Steinmetza i jego zespołu zelektryzowało naród i wywołało światową sensację.Wieczór w wieczór, przez cały tydzień, widzów raczono spektakularnymi migawkami księżycowego krajobrazu nie pokazywanymi podczas krótkich lądowań misji Apollo.Przedstawiano też w pełnych dramaturgii ujęciach walkę kolonistów o przetrwanie podczas wznoszenia nadającej się do zamieszkania siedziby.Steinmetz i jego ludzie stali się bohaterami dnia.Fetowano ich w całym kraju, zasypywano pytaniami w niezliczonych programach telewizyjnych, a w Nowym Jorku urządzono na ich cześć tradycyjną paradę tryumfalną z rozrzucaniem konfetti.W radości z tryumfu księżycowych kolonistów pobrzmiewały nutki staromodnego patriotyzmu, wstrząs wywołany ich wyczynem sięgnął jednak głębiej, ukazał szersze perspektywy.Podbój kosmosu zaowocował wreszcie czymś konkretnym, trwałym.Nie były to już jakieś krótkie loty ponad atmosferę ziemską, z których nic nie wynikało, tylko namacalny dowód na to, że człowiek może wieść życie z dala od swej rodzimej planety.Na prywatnej kolacji wydanej na cześć “jądra” i kolonistów prezydent tryskał optymizmem.W jakże odmiennym nastroju spotykał się po raz pierwszy z ludźmi, którzy zaprojektowali i zbudowali bazę księżycową.Wzniósł kieliszek z szampanem zwracając się do Hudsona, który patrzył na zapełnioną salę nieobecnym wzrokiem, jakby nikogo nie widział ani nie słyszał.–Błądzisz myślami w kosmosie, Leo?Oczy Hudsona spoczęły na moment na prezydencie.Skinął głową.–Przepraszam.Mam taki paskudny nawyk.Wyłączam się na przyjęciach.–Założę się, że snujesz plany nowego osiedla na Księżycu.Hudson uśmiechnął się z przymusem.–Prawdę mówiąc, myślałem o Marsie.–A więc Kolonia Jersey to nie koniec?–Końca nie będzie nigdy.Będzie tylko początek kolejnego początku.–Kongres podda się nastrojom społeczeństwa i uchwali fundusze na rozbudowę kolonii.Ale przyczółek na Marsie… tu wchodzą w grę ciężkie pieniądze.–Jeśli nie my teraz, to zrobi to następne pokolenie.–Masz już nazwę dla tego projektu?Hudson potrząsnął głową.–Jeszcze się nad tym nie zastanawiałem.–Często zachodziłem w głowę – zwierzył się prezydent – skąd się wzięło określenie “Kolonia Jersey”.–I domyślił się pan?–Jest stan New Jersey, wyspa Jersey u wybrzeży Francji, swetry o tej nazwie…–Jest też taka rasa krów.–Że co?–To z dziecinnej kołysanki: Hej, dylu dylu, Gra kotek na badylu, A krowa wskoczyła na Księżyc.Przez chwilę prezydent gapił się na niego zakłopotany, potem wybuchnął śmiechem.Kiedy się uspokoił, powiedział:–Mój Boże, ileż w tym ironii.Największe osiągnięcie człowieka wzięło swą nazwę od krowy.***–Jest naprawdę piękna – stwierdziła Jessie.–Jest wspaniała – zgodził się Pitt.– Można patrzeć na nią bez końca.Wpatrywali się z autentyczną fascynacją w La Doradę, która stała teraz na centralnym dziedzińcu wschodniego pawilonu waszyngtońskiej Galerii Narodowej.Jej wypolerowany złoty tułów i połyskująca szmaragdowa głowa błyszczały w promieniach słońca wpadających przez wielki świetlik.Robiła piorunujące wrażenie.Anonimowy indiański rzeźbiarz wiernie uchwycił jej urodę i grację.Stała w swobodnej pozie, z wysuniętą do przodu jedną nogą, rękoma zgiętymi lekko w łokciach i dłońmi odchylonymi na zewnątrz od boków.Piedestał z różowego kwarcu, na którym stała, umieszczono na pełnym klocu brazylijskiego palisandru.Brakujące serce zastąpiono innym, wykonanym z karmazynowego szkła dorównującego niemal splendorem oryginalnemu rubinowi [ Pobierz całość w formacie PDF ]
|
Odnośniki
|