[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wszedł do wylotu jaskini, minął niepewnie ognisko i stanął, oślepiony światłem.Kiedy w końcu odzyskał wzrok, zobaczył gładką, wysoko sklepioną komorę wykutą w skale.I natychmiast rozpoznał dwie rzeczy.Jedną był tańczący po ścianie i sklepieniu olbrzymi, kanciasty cień sorna; drugą był sam sorn, skulony pod swym cieniem.15– Wejdź, Mały – zahuczał sorn.– Wejdź, chciałbym cię obejrzeć.Stojąc wreszcie twarzą w twarz z widmem, które prześladowało go od czasu, gdy po raz pierwszy postawił stopę na Malakandrze, Ransom odczuł niespodziewaną obojętność.Nie miał pojęcia, co może zdarzyć się za chwilę, ale był zdecydowany wypełnić swe postanowienie do końca, a ciepło i wyraźna ulga w płucach były już same w sobie niebem.Wszedł głębiej, a gdy odpowiedział sornowi, jego własny głos zabrzmiał mu w uszach jak piskliwy dyszkant.– Hrossa wysłali mnie, żebym odnalazł Ojarsę.Sorn przyjrzał mu się uważnie.– Ty nie jesteś z tego świata – powiedział nagle.– Nie – rzekł Ransom i usiadł.Był zbyt zmęczony, aby cokolwiek wyjaśniać.– Myślę, że jesteś z Tulkandry, Mały – powiedział sorn.– Dlaczego? – zapytał Ransom.– Jesteś mały i gruby, a tak właśnie powinny być zbudowane zwierzęta w cięższym świecie.Nie możesz pochodzić z Glundandry, bo jest tak ciężka, że gdyby żyły tam jakieś zwierzęta, musiałyby być płaskie jak placki; nawet ty, Mały, złamałbyś się, gdybyś stanął na takiej planecie.Nie sądzę, żebyś był z Perelandry, bo tam jest bardzo gorąco; gdyby ktoś przybył stamtąd, nie mógłby tu żyć.Dlatego myślę, że jesteś z Tulkandry.– Świat, z którego przybyłem, nazywany jest Ziemią przez tych, którzy na nim żyją – rzekł Ransom.– Jest w nim o wiele cieplej niż tu.Zanim wszedłem do twojej jaskini, bliski byłem śmierci z zimna i rzadkiego powietrza.Sorn wykonał nagły ruch jedną ze swych górnych kończyn.Ransom zesztywniał (chociaż nie pozwolił sobie na ucieczkę), obawiając się, że stworzenie chce go pochwycić.W rzeczywistości intencje sorna były zupełnie inne.Sięgnął w głąb jaskini i zdjął ze ściany coś, co przypominało kubek.Ransom dostrzegł, że jego dno połączone było z długą, giętką rurą.Sorn włożył mu kubek w ręce.– Powąchaj tego – rzekł.– Hrossa też tego potrzebują, gdy idą tędy.Po krótkiej inhalacji Ransom poczuł natychmiastową ulgę.Płytki, krótki oddech, kończący się za każdym razem bólem, minął, a ucisk w piersiach i skroniach ustąpił.Rozświetlona jaskinia z przycupniętym w niej sornem, uprzednio zamglona i przypominająca senną wizję, stała się zupełnie inną rzeczywistością.– Tlen? – zapytał po angielsku, lecz oczywiście to słowo nic nie znaczyło dla sorna.– Czy nazywasz się Augray? – zapytał znowu.– Tak – odparł sorn.– A ty jak się nazywasz?– Rodzaj, do którego należę, nazywa się w moim języku man i dlatego hrossy nazywają mnie Hman.Ale moje własne imię brzmi Ransom.– Man.Ren-sum – powtórzył Augray.Ransom zauważył, że wymowa sorna różni się od wymowy hrossów, bez śladu początkowego “h”.Sorn siedział na długich, klinowatych pośladkach z podciągniętymi pod nie stopami.Człowiek tego wzrostu opierałby brodę na kolanach, ale nogi sorna były na to o wiele za długie.Jego kolana sięgały grubo ponad ramiona po obu stronach głowy, przypominając olbrzymie uszy.Broda spoczywała na wypukłej piersi.Stworzenie albo miało tak długi podbródek, albo brodę – Ransom nie mógł tego wyraźnie rozpoznać w świetle ognia.Było przeważnie białe, lub raczej kremowe i jakby okryte aż do stóp miękką substancją odbijającą światło.Gdy przyjrzał się znajdującym się najbliżej niego długim, wiotkim nogom, doszedł do wniosku, że to jakiś rodzaj naturalnego futra, do złudzenia przypominającego pióra.Oglądane z bliska, stworzenie to było mniej odrażające i nieco niższe, niż przypuszczał.Do jego twarzy rzeczywiście musiał się przyzwyczaić – zbyt długa, zbyt poważna i zbyt bezbarwna, o wiele bardziej nieprzyjemna od ludzkiej niż pysk jakiegokolwiek zwierzęcia.Oczy, jak u wszystkich wielkich zwierząt, wydawały się za małe.W sumie stworzenie było jednak bardziej groteskowe niż straszne.W umyśle Ransoma zaczęła się kształtować nowa koncepcja sornów, już mniej kojarząca się z “duchami” i “olbrzymami”, a bardziej ze “skrzatami”, a nawet “gamoniami”.– Może jesteś głodny, Mały? – zapytał sorn.Ransom był głodny.Sorn powstał i zaczął krzątać się po jaskini dziwnymi ruchami przypominającymi pająka, które naśladował jego długi, chochlikowaty cień [ Pobierz całość w formacie PDF ]
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie istnieje coś takiego jak doskonałość. Świat nie jest doskonały. I właśnie dlatego jest piękny.