[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ich ojciec, po którym odziedziczyli włosy blond, wyciągnął papierosa gdzieś spomiędzy batalionów i podszedł do samochodu.–Czym mogę służyć?–Proszę o benzynę.I pewne informacje.–To będzie panią kosztowało – powiedział bez uśmiechu.–Szukam miejsca o nazwie Shere Neck.Zna je pan?Za jego plecami nasiliły się działania wojenne.Odwrócił się do dzieci.–Zamknijcie się! – krzyknął.Chłopcy rzucili sobie spojrzenia spod oka i ucichli, dopóki znów nie odwrócił się do Lori.Lata pracy pod gołym niebem, w letnim słońcu, przedwcześnie go postarzyły.–Po co pani Shere Neck? – odezwał się.–Staram się… odnaleźć kogoś.–Tak? – odparł, wyraźnie zaintrygowany.Wyszczerzył zęby, będące niegdyś w lepszym stanie.– Kogoś, kogo znam? Nie mamy tu zbyt wielu znajomych.Nic nie szkodziło zapytać, jak przypuszczała.Sięgnęła do samochodu i wyjęła z torebki fotografię.–Jak sądzę, pan nigdy nie widział tego człowieka?Na schodach trwał Armageddon.Zanim obejrzał fotografię Boone’a, zwrócił się do dzieci.–Mówiłem wam, żebyście się zamknęli, do cholery! – powiedział i odwrócił się, aby zerknąć na zdjęcie.Reakcja nastąpiła natychmiast.– Wie pani, kim jest ten facet?Lori zawahała się.Prosta twarz człowieka naprzeciwko zachmurzyła się.Za późno jednak było na udawanie ignorancji.–Tak – stwierdziła, starając się nie przybierać zbyt ofensywnego tonu.– Wiem, kim on jest.–A wie pani, co on zrobił? – wywinął wargę, kiedy mówił.– Mieliśmy tu jego zdjęcia.Widziałem je.Znów odwrócił się do dzieci.–Zamknijcie się!–To nie ja – zaprotestował jeden z bliźniaków.–Ą mnie to gówno obchodzi! – brzmiała odpowiedź.Ruszył do nich z uniesioną ręką.W mgnieniu oka umknęli przed jego cieniem, ze strachu porzucając swoje wojsko.Wściekłość na dzieci i niesmak wywołany zdjęciem połączyły się teraz.–Pieprzona bestia – odezwał się do Lori.– Oto, kim on jest.Pieprzoną bestią!Wręczył jej z powrotem poplamioną fotografię.–Do cholery, niech go jak najszybciej znajdą.A pani, co chce zrobić, błogosławić miejsce, gdzie się ukrywa?Wyjęła fotografię z jego tłustych palców, nie odpowiadając, lecz wyraz twarzy mówił sam za siebie.Nie zrażony, kontynuował tyradę.–Takich ludzi trzeba wykańczać jak psy.Jak pieprzone psy…Wycofała się przed jego atakiem, z rękami drżącymi tak, że z trudem zdołała otworzyć drzwi samochodu.–Nie chce pani benzyny? – odezwał się nagle.–Idź do diabła! – odrzekła.Wyglądał na zakłopotanego.–O co pani chodzi? – odburknął.Włączyła zapłon, mamrocząc modlitwę w intencji samochodu.Miała szczęście.Odjeżdżając pędem, spojrzała w lusterko i zobaczyła, że mężczyzna wykrzykuje coś za smugą kurzu, którą zostawiła.Nie wiedziała, skąd się wzięła jego wściekłość, ale wiedziała, na kim ją wyładuje – na dzieciach.Nie ma się czym denerwować.Świat roi się od brutalnych ojców i matek-tyranów, a co za tym idzie – okrutnych, nieczułych dzieci.Tak wygląda kolej rzeczy.I nikt nic nie poradzi na prawa rządzące gatunkiem.Ulga spowodowana ucieczką wyciszyła wszelkie inne reakcje na jakieś dziesięć minut, ale potem nerwy dały o sobie znać i zaczęła się trząść, tak gwałtownie, że musiała się zatrzymać w pierwszym napotkanym cywilizowanym miejscu, aby trochę się uspokoić.Spośród około tuzina sklepów wybrała małą restauracyjkę, gdzie zamówiła kawę i kawałek słodkiego placka, a potem poszła do toalety, aby spryskać zimną wodą swoją zapłonione policzki.Samotność, nawet tak krótka – oto hasło, które wywołało łzy.Gapiąc się na swoje wzburzoną, pokrytą wypiekami twarz, odbitą w pękniętym lustrze, zaczęła szlochać tak gwałtownie, że nic, nawet wejście innej klientki, nie mogło jej powstrzymać.Nowo przybyła kobieta postąpiła zupełnie inaczej niż Lori postąpiłaby w takiej sytuacji.Nie wycofała się.Zamiast tego, uchwyciwszy spojrzenie Lori w lustrze, spytała:–O co poszło? Mężczyźni czy pieniądze? Lori wytarła łzy palcami.–Przepraszam – powiedziała.–Kiedy ja płaczę – powiedziała dziewczyna, rozczesując farbowane henną włosy – chodzi zawsze albo o mężczyznę, albo o pieniądze.Nieskrępowana ciekawość tej dziewczyny pomogła powstrzymać potok nowych łez [ Pobierz całość w formacie PDF ]
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie istnieje coś takiego jak doskonałość. Świat nie jest doskonały. I właśnie dlatego jest piękny.