[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nagle zobaczyła, jak szarpie kierownicą w lewo.Samochód pędzący siedemdziesiąt mil na godzinę zaczął sunąć bokiem po trawie.Tylne koła wirowały wściekle, wyrywając ziemie i mieląc ją jak gigantyczne maszynki do mięsa.Duesenberg ledwo zmieścił się między wielkimi drzewami rosnącymi co dwadzieścia stóp wzdłuż wody.Wreszcie opony złapały przyczepność na miękkim podłożu i auto wystrzeliło przed siebie wprost w objęcia Lustrzanego Stawu.Ciężkie stalowe podwozie i aluminiowa karoseria pchnięte olbrzymią mocą wielkiego silnika uderzyły w powierzchnie wody.Wokół samochodu wytrysnęły w górę białe wodne ściany, przypominające odwróconą do góry nogami Niagarę.Całym autem szarpnął gwałtowny wstrząs, gdy balonowe opony zderzyły się z betonowym dnem stawu.Zanurzony duesenberg dalej parł przed siebie jak szarżujący wieloryb ścigający samicę w okresie godów.Woda zakryła maskę i wdarła się do środka przez roztrzaskaną przednią szybę.Pitt w mgnieniu oka przemoczony był do suchej nitki.Julia omal nie utonęła.Do końca nie była pewna, co zamierza Pitt, i siedziała na podłodze, gdy pojawiła się nad nią fala.Dno stawu pokrywała roślinność; Służba Parkowa regularnie osuszała go i czyściła.Opony trzymały się dobrze betonu.Brzeg wznosił się ponad powierzchnie wody na wysokość zaledwie ośmiu cali.Podłoże nie było jednak poziome.Dno opadało ku środkowi stawu.Jego głębokość, wynosząca wzdłuż brzegów jedną stopę, sięgała tam dwóch i pół stóp.Stąd do szczytu okalającego zbiornik wodny murka było dwadzieścia cali.Pitt modlił się w duchu, żeby mokry silnik nie zgasł.Nie martwił się o zapłon umieszczony cztery stopy nad ziemią ani o gaźniki znajdujące się na wysokości trzech stóp.Bał się o świece, osadzone najniżej.Lustrzany Staw miał dokładnie sto sześćdziesiąt stóp szerokości.Wydawało się, że duesenberg nie zdoła go pokonać.Ale maszyna miała napęd na tylne koła, co umożliwiało posuwanie się do przodu.Auto znajdowało się dziesięć jardów od przeciwległego brzegu, gdy wokół nagle wystrzeliły w górę małe gejzery wody.- Zawzięte sukinsyny! - warknął pod nosem Pitt i zacisnął dłonie na kierownicy tak mocno, aż zbielały mu kostki.Furgonetka zatrzymała się na brzegu stawu.Jej pasażerowie wypadli pospiesznie na zewnątrz i otworzyli bezładny ogień do duesenberga.Ale Pitt miał już nad nimi niemal minutę przewagi.To pozwoliło mu dotrzeć prawie do końca wodnej przeprawy.Napastnicy zdali sobie sprawę, że ofiara wymyka im się z rąk.Nie chcieli stracić ostatniej szansy i zaabsorbowani wściekłą strzelaniną nie usłyszeli policyjnych syren.Za późno przyszło im do głowy, że zamiast strzelać, powinni byli okrążyć Lustrzany Staw, wybierając inną drogę.Ale na Dwudziestej Trzeciej Ulicy i w Alei Konstytucji widać już było migające światła pędzących radiowozów.Nie mieli innego wyjścia niż ucieczka.Wskoczyli do furgonetki, zawrócili i ruszyli pełnym gazem w kierunku Pomnika Waszyngtona.Kiedy duesenberg był tuż przy brzegu, Pitt przyhamował.Musiał ocenić wysokość murka, na który miały się wspiąć przednie opony.Szarpnął lewarek zmiany biegów i wcisnął na siłę ,,jedynkę”.Niesynchronizowana skrzynia biegów zazgrzytała rozdzierająco, zanim tryby się zazębiły.dziesięć stóp przed betonową przeszkodą Pitt wdepnął gaz do podłogi, licząc na to, że pomocą będzie wznoszące się dno stawu.- Skacz, stary! - krzyknął do duesenberga.- Uda ci się!Zabytkowy wóz posłuchał, jakby miał mechaniczny mózg i serce.Wyprysnął do przodu, atakując barierę, stojącą mu na drodze.Przednie opony uderzyły w betonową krawędź i wyrzuciły auto do góry.Zderzak musnął niemal szczyt murka, koła przetoczyły się nad nim i samochód opadł na płaski grunt.Zawieszenie podwozia na jedną stopę, nie było jednak wystarczające, by samochód gładko pokonał przeszkodę.Nagle rozległ się trzask trącego o beton metalu.Przez ułamek sekundy auto zdawało się opierać na krawędzi murka, zanim wylądowało na trawie.Silnik na moment przygasł.Duesenberg przypominał wodołaza, który przebrnął przez rzekę z upolowaną kaczką w pysku.Zatrząsł się, strząsnął z siebie wodę i nierówno pokuśtykał naprzód.Potoczył się niepewnie sto jardów, zanim podmuch wentylatora chłodnicy i wysoka temperatura zrobiły swoje.Cztery mokre świece wyschły szybko i znów wszystkie osiem cylindrów podjęło pracę.Julia podciągnęła się na siedzenie, wypluwając wodę i spojrzała za siebie.W oddali zobaczyła furgonetkę uciekającą przed wozami policyjnymi [ Pobierz całość w formacie PDF ]
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie istnieje coś takiego jak doskonałość. Świat nie jest doskonały. I właśnie dlatego jest piękny.