[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.–Nie będzie wielkiej straty, jeśli zaginie “Ancient Mariner”.Staruszek już dawno spłacił sumę, za jaką go kupiono.Ale “Abyss Navigator” dopiero co opuścił stocznię, a kosztował dwanaście milionów dolarów.Nie możemy go stracić.–Znajdziemy go.Ma bardzo silny i wyraźny sygnał identyfikacyjny.Kapitan musiał niemal krzyczeć.Niebo nad statkami zaroiło się od samolotów i helikopterów – z Nowej Zelandii, Tonga, Fidżi i Samoa – wynajętych przez ekipy telewizyjne.Każda stacja chciała zdać relację z “największej operacji ratunkowej w historii żeglugi”.Radiostacje na statkach nieustannie przyjmowały wiadomości od instytucji rządowych, niespokojnych rodzin rozbitków, wysokich rangą przedstawicieli linii oceanicznych Blue Seas Cruise Lines oraz pracowników morskich firm ubezpieczeniowych.Radiostacja była tak przeciążona, że komunikacja między trzema statkami musiała się odbywać za pośrednictwem ręcznych radiotelefonów i sygnalizacji świetlnej.Burch odetchnął z ulgą.Usiadł na swoim wysokim krześle w sterówce i zapalił fajkę.Uśmiechnął się słabo.–Myślisz, że admirał wyśle nas do diabła, kiedy się dowie, co zrobiliśmy z jego pięknym statkiem badawczym?–Sądzę, że stary wyga wyssie do ostatniej kropli naszą popularność w mediach.–A zastanawiałeś się, jak wyjaśnisz obecność tego trupa pod pokładem? – spytał Burch.–Mogę powiedzieć tylko to, co wiem.–Szkoda, że dziewczyna nie może zeznawać.–Nie rozumiem, jak mogłem ją zgubić.–Chyba twój problem został rozwiązany – oświadczył Burch z diabolicznym uśmiechem.Pitt popatrzył na niego ze zdumieniem.–Rozwiązany?–Nie lubię nieporządku na pokładzie – wyjaśnił Burch.– Osobiście wyrzuciłem twojego przyjaciela za burtę.Dołączył do tych nieszczęśników, którzy zginęli podczas katastrofy.Jeśli o mnie chodzi, sprawa jest zamknięta.–Kapitanie – powiedział Pitt z błyskiem w oku.– Bez względu na to, co inni mówią na twój temat, równy z ciebie gość.Z kabiny radiowej wyszedł radiotelegrafista.–Panie kapitanie, nadeszła wiadomość od kapitana Harlowa z australijskiej fregaty.Jeśli chce pan odpłynąć, fregata pozostanie na miejscu, by pozbierać ciała i zaczekać na holowniki, które zaciągną liniowiec do portu.–Proszę potwierdzić i podziękować kapitanowi i jego załodze za pomoc.Radiotelegrafista wrócił po chwili.–Kapitan Harlow życzy nam szczęśliwego powrotu.–To chyba pierwszy wypadek w historii – odezwał się Pitt – żeby fregata rakietowa przyjęła na pokład pięciuset cywilnych pasażerów.–Tak – powiedział wolno Burch, kierując wzrok ku wypalonemu kadłubowi liniowca.Deszcz tylko w niewielkim stopniu stłumił ogień.Płomienie i dym nadal unosiły się w niebo.Poza małym fragmentem pokładu dziobowego cały statek był doszczętnie spalony.Powyginane stalowe płyty i nadbudowa tworzyły labirynt wypalonych, powykręcanych i zgniecionych elementów szkieletu.Nie zostało ani kawałka drewna i materiałów organicznych.To, co mogły strawić płomienie, zostało zamienione w popiół.Projektanci i budowniczowie statku twierdzili, że statek jest ognioodporny.Zastosowano materiały niepalne, nie wzięto jednak pod uwagę tego, że może powstać ogromny żar, który roztopi nawet metal i strawi wszystko na swojej drodze.–Oto kolejna z wielkich tajemnic morskich – powiedział Pitt.–Z każdym rokiem alarmująco rośnie liczba pożarów na statkach – mentorskim tonem stwierdził Burch.– Ale nigdy nie słyszałem o takim wypadku, jaki zdarzył się na pokładzie “Emerald Dolphina”.Na dużej jednostce ogień nie powinien rozprzestrzeniać się tak szybko.–Drugi oficer McFerrin twierdził, że pożar wymknął się spod kontroli, bo nie zadziałały systemy gaśnicze.–Myślisz, że to sabotaż?Pitt pokiwał głową, spoglądając na osmalony kadłub.–To wbrew logice, pożar nie jest tylko splotem niefortunnych przypadków.–Panie kapitanie – odezwał się ponownie radiotelegrafista.– Chce z panem rozmawiać kapitan Nevins z “Earla of Wattlesfield”.–Przełącz na głośnik.–Gotowe.–Mówi kapitan Burch.–Tu kapitan Nevins.Jeśli chcecie płynąć do Wellington, będziemy wam towarzyszyć.To najbliższy port, gdzie możemy wysadzić rozbitków na ląd.–Dziękujemy, kapitanie.I przyjmujemy waszą propozycję.Płyniemy do Wellington.Mam nadzieję, że nie będziecie musieli na nas czekać.–Nie wypada, żeby nasi bohaterowie i bohaterki zatonęli w drodze do portu.–Pompy wybierają wodę szybciej, niż wdziera się ona na statek.Daliśmy radę sztormowi, więc powinniśmy dotrzeć do Wellington w dobrym stanie.–Ruszajcie, popłyniemy za wami.–Jak dajecie sobie radę z tysiąc ośmiuset rozbitkami na pokładzie? – spytał Pitt.–Większość umieściliśmy w dwóch pustych ładowniach, a reszta jest rozlokowana na całym statku.Niektórzy zajęli nie do końca zapełnione kontenery.Jedzenia mamy tyle, że wystarczy na jeden porządny posiłek, ale potem wszyscy, łącznie z załogą, przechodzą na ścisłą dietę.Ja też.– Nevins urwał na chwilę.– Aha, jeśli zdołacie przepłynąć między moim statkiem i australijską fregatą, prześlemy wam pożegnanie.Koniec.–Pożegnanie? – spytał zdziwiony Burch.–Może chcą zawołać “Aloha” i rzucić parę serpentyn – zaśmiał się Pitt.Burch podniósł słuchawkę.–Maszynownia, możemy ruszać?–Tak, ale maksymalnie osiem węzłów – odezwał się House.– Przy większej szybkości nabierzemy wody jak dziurawe wiadro.–Rozumiem.Osiem węzłów.Załoga i naukowcy z “Deep Encountera”, półprzytomni ze zmęczenia po dwunastogodzinnym wysiłku, ledwie trzymając się na nogach, stali wyprostowani na pokładzie.Pitt zebrał ich wszystkich.Burch nalegał, by zjawiła się też w komplecie załoga maszynowni.Główny mechanik nie chciał zostawić pomp bez nadzoru, ale kapitan był nieubłagany.Na mostku pozostał jedynie sternik, który wprowadził statek między “Earla of Wattlesfield” i australijską fregatę, w dwustumetrowy przesmyk.Pomiędzy dwiema potężnymi jednostkami “Deep Encounter” wyglądał jak zabawka, płynąc dumnie z powiewającym na maszcie radarowym proporcem NUMA i banderą Stanów Zjednoczonych na rufie.Pitt i Burch patrzyli ze zdumieniem, że załoga fregaty stoi w szyku niczym na galowym przeglądzie.Gdy “Deep Encounter” wpłynął między statki, rozległy się syreny okrętowe i wiwaty ponad dwóch tysięcy rozbitków, zebranych przy relingach kontenerowca i fregaty.Mężczyźni, kobiety i dzieci machali rękami i krzyczeli na całe gardło, rzucali podarte gazety i czasopisma, których kawałki spadały niczym karnawałowe konfetti.Dopiero teraz do zgromadzonych na pokładzie statku badawczego ludzi dotarło w pełni znaczenie ich czynu.Oto bowiem nie tylko uratowali dwa tysiące rozbitków, ale zrobili o wiele więcej: gotowi byli oddać życie, by ocalić innych.Wszyscy mieli łzy w oczach.Po kilku dniach okaże się, że nie są w stanie opisać dokładnie, co się wydarzyło.Zajęci akcją ratunkową, nie widzieli tego, co dzieje się dookoła nich.Ich bohaterstwo, wszystko, co wtedy zrobili, wyda się im już tylko koszmarnym snem z odległej przeszłości.Zapewne nigdy go nie zapomną, ale nie będą umieli opisać koszmaru, który przeszli.Niemal jednocześnie wszystkie głowy odwróciły się, by po raz ostatni spojrzeć na smutne szczątki liniowca, jeszcze wczoraj jednego z najpiękniejszych statków, jakie kiedykolwiek pływały po morzach świata.Pitt również patrzył w tamtą stronę.Żaden marynarz nie lubi widoku tonącego statku.Nie dawało mu spokoju pytanie, kto jest odpowiedzialny za ten akt zniszczenia.Co było jego przyczyną?–O czym rozmyślasz? – odezwał się Burch [ Pobierz całość w formacie PDF ]
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie istnieje coś takiego jak doskonałość. Świat nie jest doskonały. I właśnie dlatego jest piękny.