[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.To przekreśla tę twoje tak pięknie wydumaną teorię.‒ Niestety, a wielka szkoda.Wszystko by tu pasowa-ło jak ulał.Pozostaje jeszcze Irmina Ryńska.W tym przypadku nie trzeba wcale fantazjować.Motywem zbrodni jest zazdrość przez duże Z i pewne psychopatyczne odchy-lenia od normy, występujące u tej kobiety.Największym ideałem, opoką jej życia jest mąż.Nie ma oprócz niego nikogo na świecie.Zrezygnowała ze wszystkich ambicji życiowych, zaprzestała pracy zawodowej, podporządkowała się wszystkim jego wymogom.I oto nagle zjawia się kobieta, która może zabrać jej męża na zawsze, w dodatku młodsza i piękniejsza.Ryńskiej nie pozostaje nic innego, jak tylko usunąć ją z tego świata.Prowokacyjne zachowanie dziewczyny przechyla szalę.Uzbrojona w nóż, zabrany z gabinetu profesora, schodzi na dół w nocy, zakrada się do pokoju i zabija ją bezlitośnie.‒ W końcu każdą z twoich wersji ma szansę prawdopodobieństwa.Zastanawiam się tylko nad wyborem mordercy.‒ Nie żartuj.Ryńska w czasie wstępnego przesłuchania zupełnie się załamała.Krzyczała, łkała wyznając, ze nienawidzi Grąszycowej.Taka spontaniczna reakcja może świadczyć o jej niewinności albo spowodowana została całkowitym pęknięciem bariery wytrzymałości psychicznej.Ryński za wszelką cenę nie chciał dopuścić do tego przesłuchania.161‒ Pozostaje jeszcze w zawieszeniu kwestia noża.Wjaki sposób ów nóż ‒ stanowiący narzędzie zbrodni ‒przywędrował z biurka profesora do pokoju denatki?Czyżby za pomocą sił magicznych?‒ Chyba żartujesz jak zwykle.Rozwiązanie jest dzie-cinnie proste.Już wiadomo, że każdy z obecnych na przyjęciu mógł go wynieść niepostrzeżenie.Niewykluczone też, że zrobiła to sama denatka.Na przykład bawiąc się nim, mogła odruchowo wziąć go i położyć u siebie w pokoju.Po kolacji przecież przebywała na górze domku jakiś czas z Hortowską.‒ No tak.Wszystko, co mamy, to poszlaki, przy-puszczenia, hipotezy i nic więcej.Oto jak wygląda nasz materiał dowodowy.Czy nie uważasz, że należałoby zwrócić uwagę na tego gościa z zewnątrz? Ponad wszelką wątpliwość w pokoju zamordowanej był tej nocy jakiś obcy mężczyzna.‒ Otóż właśnie.Pora jego wizyty, potwierdzona przez doktora Łusiewicza, który go widział, nie zbiega się z godziną dokonania morderstwa.Takie są ustalenia sekcji zwłok.On wyszedł z pokoju Grąszycowej, kiedy była żywa i cała.Ponadto okno rano było zamknięte od we-wnątrz.‒ Zapominasz tylko, że jest jeszcze jedno wyjście na dwór, a prowadzi ono z pokoju, w którym spędziła noc Hortowską.‒ Czyżbyś sugerował, że Hortowską osobiście wpu-ściła mordercę do domu, a tym samym ułatwiła dokonanie zbrodni, a następnie wypuściła przez swój pokój, zamyka-jąc za nim drzwi, po czym jak na zawołanie dostała zawału serca, uwalniającego ją od odpowiedzialności za współ-udział w morderstwie?162‒ Można by tak z grubsza tę sytuacją naszkicować, oczywiście zakładając, że zawał nie mógł być sfingowany, a nastąpił samoistnie pod wpływem przeżytych emocji, bo wszakże od lat osoba ta choruje ciężko na serce.Przecież pod drzwiami balkonowymi były ślady stóp męskich.Kto zaręczy, że ów tajemniczy gość, którego widział Łusiewicz, nie wrócił po jakimś czasie, aby wejść po raz drugi do domu? Wiem, co powiesz.Że musiałby być to dobry znajomy i wspólnik Hortowskiej, a to przypuszczenie wydaje się być wręcz fantastyczne.I że w jej pokoju nie znaleźliśmy grudek ziemi, odcisków palców, żadnych dowodów czyjejkolwiek obecności z zewnątrz.Ale również brak jest śladów na klamce, na rękojeści noża, a to znaczy, że zbrodniarz działał w sposób przemyślany, że znał się na swojej robocie.‒ Jednak wejdę ci w słowo.Osobnik, który odwiedziłGrąszycową, nie dbał o zatarcie dowodów, pozostawiłgrudki ziemi, odciski stóp, tak jak już wspominałeś, a zatem równie dobrze mogliby to być dwaj różni mężczyźni.‒ Istotnie, dochodzimy do coraz bardziej ryzykow-nych wniosków.W każdym razie uważam, że powinieneś jeszcze dzisiaj pójść do zespołu adwokackiego.Czubek głowy Teresy Molnickiej zdobny w misternie skręcone, czarne loczki wystawał na zewnątrz, a reszta postaci ukryta była w całości za aktami sprawy mankowi-cza recydywisty, który oskarżony był o zabór mienia pań-stwowego wartości ponad sto tysięcy złotych, kiedy do uszu jej dobiegł melodyjny głos męski: ‒ Czy można pani przeszkodzić?Akta opadły na biurko, Teresa spojrzała przed siebie i natychmiast pożałowała, że po wyjściu klienta przed 163kilkoma minutami nie przypudrowała sobie nosa i nie poprawiła niesfornej fryzury, gdyż stojący przed nią męż-czyzna na pewno wart był takich zabiegów: wysoki, w brązowej wiatrówce, opinającej zgrabną sylwetkę, brunet o niebieskich oczach i z lekka zagadkowym uśmiechu na kształtnych ustach.Nie był co prawda wymarzonym przez nią typem mężczyzny, gdyż stanowczo preferowała ja-snych blondynów o chłopięcym wyglądzie, ale żadna kobieta nie mogła oprzeć się stwierdzeniu, że dysponowałwszystkimi atrybutami tak zwanej męskiej urody.„I taki ciężki przystojniak chce się rozwieść” ‒ pomy-ślała, zaszufladkowując go na oko do pewnej określonej kategorii swoich klientów i przybierając jednocześnie jeden z wypróbowanych, najbardziej „szałowych” wyrazów twarzy.‒ Bardzo proszę, słucham pana ‒ płynnym ruchem wskazała mu krzesło.‒ Niestety, a może na szczęście moja wizyta u pani nie ma na celu porady prawnej i dlatego będzie lepiej, jeśli od razu się przedstawię ‒ Warowski wyciągnął legitymację służbową i pokazał ją Teresie.‒ Chciałbym, aby pani pomogła w naświetleniu pewnych okoliczności, mających związek z prowadzonym przez nas śledztwem w sprawie zabójstwa Magdaleny Grąszycowej.Chyba nazwisko to nie jest pani obce?‒ Nie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie istnieje coś takiego jak doskonałość. Świat nie jest doskonały. I właśnie dlatego jest piękny.