[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dowódca oddziału wartowniczego nie potrzebował dodatkowej zachęty, włączył radiotelefon i zaczął wydawać rozkazy.Rozpoczynająca się walka musiała od razu przerodzić się w zamieszanie, ponieważ obie strony były identycznie umundurowane i uzbrojone.Lecz Afgańczyków było więcej niż Rosjan.* * *Morozow i kilku jego kolegów wyszło przed kwaterę kawalerską, gdy tylko usłyszeli odgłosy strzelaniny.Większość, w odróżnieniu od niego, miała pewne doświadczenie wojskowe, jednakże i tak nie miało to najmniejszego znaczenia: nikt nie wiedział, co mają robić.Z ciemności wybiegło pięciu mężczyzn w mundurach i z bronią.–Chodźcie, chodźcie wszyscy z nami! – W pobliżu rozległy się strzały i dwóch żołnierzy KGB upadło, jeden ranny, jeden zabity.Ranny nacisnął na spust, opróżniając magazynek jedną długą serią.W ciemności rozległ się krzyk, a potem nawoływania.Morozow wbiegł do budynku i zawołał na pozostałych: inżynierów nie trzeba było ponaglać.–W górę! – zawołał sierżant – Do bloku' Szybko! – Żołnierze KGB wskazując im kierunek, rozglądali się wokoło, ale widzieli tylko rozbłyski.Pociski sypały się zewsząd.Kolejny żołnierz padł ze śmiertelnym okrzykiem, ale sierżant trafił jego zabójcę.Kiedy ostatni inżynier opuścił pomieszczenie, sierżant z jednym z żołnierzy zebrali leżącą broń i poprowadzili rannego kolegę w stronę wzgórza.* * *Łucznik zbyt późno zorientował się, że osiemdziesięciu ludzi to za mało jak na to zadanie.Teren był zbyt rozległy, za dużo budynków.Niemniej dużo tu niewiernych i to dlatego przywiódł tu swych ludzi.Jeden z nich pociskiem z granatnika przeciwpancernego RPG-7 zniszczył autobus.Buchnęły płomienie, pojazd stoczył się z drogi i począł koziołkować po stoku góry przy akompaniamencie krzyku znajdujących się wewnątrz pasażerów.Zespoły partyzantów z ładunkami wybuchowymi weszły do budynków.Znajdujące się w nich obrabiarki skąpane były w oliwie.Szybko podpalili lonty i wybiegli, zanim eksplozje wznieciły pożary.Łucznik zorientował się o minutę za późno, który z budynków należał do ochrony.Płonął już, kiedy podprowadził swoją drużynę, by zetrzeć z powierzchni ziemi tych, którzy znajdowali się w środku.Spóźnił się, ale jeszcze o tym nie wiedział.Zabłąkany pocisk moździerzowy przeciął linie energetyczne zasilające reflektory ośrodka.Teraz partyzanci Łucznika oślepieni ogniem z luf swej broni nie widzieli już nic.* * *–Dobra robota, sierżancie! – pochwalił chłopaka Bondarenko.Inżynierom polecił przejść na wyższe piętro.– Nasze pozycje obronne będą wokół budynku.Jeśli zmuszą nas do cofnięcia się do środka, zorganizujemy obronę na parterze.Te ściany są z betonu.Mogą nas szarpnąć granatniki, ale kule karabinowe nie przejdą przez dach i ściany.Poślijcie jednego z waszych do budynku, niech wyszuka ludzi z doświadczeniem wojskowym.Dajcie im te karabiny.Jeżeli ktokolwiek padnie, zabierajcie jego broń i dawajcie temu, kto umie się nią posługiwać.Wejdę tam na chwilę i sprawdzę, czy uda mi się zatelefonować.–W biurze na parterze jest radiotelefon – powiedział sierżant.–Są takie we wszystkich budynkach.–Dobrze! Utrzymujcie pozycję, wrócę za parę minut.– Bondarenko wbiegł do środka.Radiotelefon wisiał na ścianie.Z ulgą spostrzegł, że jest to model wojskowy, z własnym zasilaniem.Zarzucił go na ramię i wybiegł na zewnątrz.Atakujący – kto to był? – źle zaplanowali natarcie.Przede wszystkim nie rozpoznali koszar KGB, po drugie – spóźnili się z atakiem na blok mieszkalny.Ruszyli dopiero teraz, natknęli się jednak na linię żołnierzy leżących w śniegu.Były to co prawda Wojska Pograniczne KGB, ale mające podstawowe przeszkolenie wojskowe.Poza tym żołnierze wiedzieli, że nie ma dokąd uciekać.Bondarenko zauważył, że młody sierżant dobrze dowodził: poruszał się wzdłuż linii obrony i dodawał otuchy żołnierzom, mówił co mają robić.Pułkownik włączył radio.–Tu pułkownik Bondarenko z ośrodka "Jasna Gwiazda".Jesteśmy atakowani, powtarzam, Jasna Gwiazda" została zaatakowana.Każda jednostka używająca tej sieci łączności zgłosić się natychmiast.Odbiór.–Giennadij, tu Pokryszkin z zespołu laserów.Jesteśmy w budynku sterowania.Jaka sytuacja u ciebie?–Jestem w bloku.Wszyscy cywile, których znaleźliśmy, są tu w środku.Mam czterdziestu ludzi, spróbujemy się utrzymać.Co z pomocą?–Próbuję.Stąd Giennadiju, nie możemy ci pomóc.Utrzymacie się?–Będę wiedział za dwadzieścia minut.–Chrońcie moich ludzi, pułkowniku, chrońcie moich ludzi!–krzyczał Pokryszkin do mikrofonu.–Aż do śmierci, towarzyszu generale.Wyłączam się.– Bondarenko zarzucił radio na plecy i podniósł karabinek.– Sierżancie!–Jestem, towarzyszu pułkowniku! – odpowiedział młody człowiek.– Teraz "macają" nas.To jeszcze nie jest atak…–Szukają słabych punktów.– Bondarenko ukląkł.W powietrzu świszczało od kuł, ałe nie był to skoncentrowany ostrzał.Z tyłu za nimi leciało z okien szkło.Pociski cięły po prefabrykowanych ścianach, obsypując broniących się kawałkami betonu.–Zajmijcie stanowisko na przeciwległym rogu budynku.Dowodzicie obroną ściany północnej i wschodniej.Ja zajmę się tymi dwoma.Powiedzcie ludziom, żeby strzelali tylko do celów widocznych…–Już to zrobiłem, towarzyszu pułkowniku.–Świetnie! – Bondarenko klepnął sierżanta po ramieniu.– Nie cofajcie się, chyba że was zmuszą, ale wtedy zawiadomcie mnie0 tym.Ci ludzie w środku to nasz bezcenny skarb.Muszą przeżyć.Idźcie już! – Pułkownik popatrzył w ślad za odbiegającym sierżantem.Może jednak KGB wyszkoliło przynajmniej kilku niezłych.Pobiegł na swój narożnik.Miał dwudziestu, nie, osiemnastu ludzi.Ich ubiory maskujące utrudniały liczenie.Przebiegał od jednego do drugiego i przytrzymując radiotelefon wskazywał im pozycje, instruował, kiedy i jak mają strzelać.Właśnie skończył inspekcję wzdłuż ściany zachodniej, gdy z ciemności dał się słyszeć chór głosów.–Nadchodzą! – krzyknął któryś z żołnierzy.–Nie strzelać! – wrzasnął pułkownik.Sylwetki biegnących pojawiły się jakby znikąd.Jeszcze przed chwilą przed nimi był tylko padający śnieg – i nagle wyrósł szereg ludzi strzelających z biodra z Kałasznikowów.Dopuścił ich na pięćdziesiąt metrów.–Ognia! – Zobaczył, że dziesięciu padło natychmiast.Pozostali zawahali się, stanęli, a potem cofnęli, zostawiając na śniegu jeszcze dwa ciała.Z drugiej strony budynku nadal dobiegała strzelanina.Bondarenko ciekaw był czy sierżant się utrzymał, ale nic im nie mógł pomóc.Jęki w pobliżu były oznaką, że wśród jego żołnierzy też są ofiary.Sprawdził stan: jeden z nich nie dawał znaków życia.Zostało ich tylko piętnastu [ Pobierz całość w formacie PDF ]
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie istnieje coś takiego jak doskonałość. Świat nie jest doskonały. I właśnie dlatego jest piękny.