[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Odsunęła się od drzwi i zajrzała do kabiny pilotów.Słońce odbijało się w szybie wiatrochronu i raziło ją w oczy.Osłoniła je dłonią.Miała zamiar dać znak pilotowi, żeby ją wpuścił.Jednak kabina pilotów była pusta.ROZDZIAŁ 74Cairns, Australia, Niedziela, 5.30Po wejściu do samolotu Darling przywołał pilota, Shawna Danielsa, do kabiny pasażerskiej.Kapitan wstał zza sterów.–Czy wszystko w porządku, sir? – spytał Daniels, wkładając czapkę i poprawiając krawat.– Czy nic się panu nie stało?.–Ja… – zaczął Darling i zamilkł.Jak tu wytłumaczyć temu człowiekowi, że właśnie zawalił się cały jego świat? Że stracił swoje imperium,marzenia, szacunek dla samego siebie.Drugi pilot Kristin Bedard była już w kabinie pasażerskiej.Siedziała naprzeciwko Jessiki-Ann.Dziewczynka obudziła się i rozmawiała z pilotką.Właściwie to naśladowały głosy dwóch prehistorycznych gadów, tworzących logo Darling Enterprises.Latający pterozaur i pływający ichtiozaur namalowane były na przedniej przegrodzie kabiny.Zgodnie z uwagą poczynioną przez Darlinga, kto opanował morze i przestworza, ten miał władzę także i nad lądem.Bedard wstała z miejsca, kiedy wszedł Darling.Zajął miejsce obok córki, Daniels i Bedard odsunęli się nieco i stanęli do nich tyłem.Darling dotknął palcem koniuszka nosa dziewczynki.Uśmiechnął się, kiedy zmrużyła oczy.–Tato?–Jestem tutaj – powiedział.– Dobrze ci się spało?Kiwnęła głową i potarła lekko nos przedramieniem.–Chcę cię o coś zapytać.Czy jesteś szczęśliwa, córeczko?Dziewczynka znów przytaknęła.–A co sprawia ci największą radość? – spytał ojciec cichym głosem, prawie szeptem.Nie odpowiedziała.Nie potrafił stwierdzić, czy się zastanawia, czy raczej zasypia.Nagle odezwała się:–Frenchie.–Twój kucyk? – Nie to spodziewał się usłyszeć, ale poszedł tym śladem.– Frenchie jest sympatyczny, prawda?Jessica-Ann kiwnęła głową.–A najbardziej nie lubię dinozaurów – dodała szybko, zanim ojciec sformułował następne pytanie.–Dlaczego – spytał.–Bo się ich boję – odrzekła.–Nie są takie straszne.–Właśnie, że są.–Mówiłem ci, że wiele z nich było całkiem łagodnych.Pamiętasz, które?–Roślinożercy.–Właśnie.– Uśmiechnął się.–Ale mogły przypadkiem kogoś nadepnąć – powiedziała Jessica-Ann.Nie była już taka śpiąca.–Na pewno by tego nie zrobiły – zapewnił.– Miały dookoła swoje własne młode.Były bardzo zwinne i ostrożne.I wszystkie wyginęły, pomyślał.Tak długo im się udawało.Były wielkie i potężne.Mimo to zostały unicestwione przez nieuchronne prawa natury.Darling pogłaskał córeczkę po policzku.–To dobrze, że lubisz kucyka.Ale chciałbym się dowiedzieć, czy jesteś szczęśliwa.–Tak ogólnie?–Tak.– Uśmiechnął się.Energicznie pokiwała głową.–To bardzo się cieszę – powiedział.–A teraz ja chcę cię o coś zapytać.– Spojrzała mu w oczy.–Proszę bardzo.–Dokąd lecimy?Darling poczuł, jak łzy cisną mu się do oczu.Otarł je nonszalancko koniuszkami palców.–Właściwie, kochanie, to ja muszę lecieć – powiedział Darling.– A dla ciebie mam poważne zadanie.–Fajnie – odparła dziewczynka, robiąc zabawną minkę.Nagle zmarszczyła czoło.– Tato, ktoś chyba puka do drzwi.–Nie przejmuj się tym – powiedział Darling.– Pojedziesz teraz do domu z Shawnem i Kristin.–Mam pojechać do domu? To nie jest żadne zadanie.–Ależ jest – obruszył się Darling.– I to bardzo ważne.Pojedziesz z nimi do domu, żeby przekazać coś Andrew.Powiesz mu, że tatuś musiałgdzieś wyjechać, a ty nie mogłaś jechać razem z nim.–Dokąd wyjeżdżasz?–A jak myślisz?Jessica-Ann zastanawiała się przez chwilę.–Jedziesz odwiedzić mamusię?Darling lekko drgnął.Zaskoczyło go pytanie córki.Dziewczynka spojrzała mu w oczy.–Dlaczego to powiedziałaś? – spytał.–Twój głos brzmi tak samo jak wtedy, kiedy powiedziałeś mi, że mamusia miała wypadek – odrzekła.– Jedziesz na jej grób?–Nie – zaprzeczył Darling.– Muszę zrobić coś innego.Wstał z fotela i podniósł córkę, stawiając ją na siedzeniu.–Przytul tatusia – poprosił, obejmując ją ramionami.Zarzuciła mu ręce na szyję i przytuliła się mocno.Darling poczuł zapach szamponu, którym wieczorem umyła włosy.Morelowy, pomyślał.Przypomniał sobie czasy, kiedy była dużo młodsza.Matka często wychodziła i nie wracała do późnej nocy, więc sam ją kąpał i mył jej głowę.A potem kładł ją do łóżeczka.Teraz kładzie się już sama.Kiedy tak szybko urosła?To bez znaczenia, ważne, że urosła, pomyślał.To był właśnie cud dorastania i rozwoju.Nie był go w stanie powstrzymać nawet globalny kataklizm.Jervis Darling przytulił delikatnie Jessicę-Ann.Zmiany, które chciał zaprowadzić w jej świecie, nie nastąpią.Być może ona sama kiedyś tego dokona.W końcu jest jego córką.Powstrzymał go człowiek, którego nie powinien był zlekceważyć.Herbert był funkcjonariuszem, trybikiem w maszynie.A jednak zwyciężył, tak samo, jak niepozorne ssaki pokonały kiedyś potężne dinozaury.Co za ironia losu.Siedzi teraz w prywatnym odrzutowcu i zdawać by się mogło, że u jego stóp leży cały świat.A tymczasem dla niego pozostało już tylko jedno miejsce.Nie puszczając córki, Darling odwrócił głowę i po cichu zawołał Shawna i Kristin.Załoga podeszła bliżej.Darling oddał córkę kobiecie.–Zabierzcie ją do domu – powiedział.–Tak jest, sir – potwierdził pilot.– Czy coś jeszcze?Darling wyszczerzył zęby w uśmiechu.–To się okaże [ Pobierz całość w formacie PDF ]
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie istnieje coś takiego jak doskonałość. Świat nie jest doskonały. I właśnie dlatego jest piękny.