[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Oświadczyła mi jasno, że chodzi o poronienie, że należy działać w jak największej tajemnicy, aby ratować cześć mojej ukochanej, że wreszcie potrzeba tylko większej ilości bielizny, a wszystko dobrze się skończy.Te proste słowa zupełnie nie pasowały do dręczącego mnie niepokoju.Wyszedłem z Laurą i udałem się do pewnego Żyda, u którego nabyłem sporo prześcieradeł i dwieście ręczników.Potem wpakowałem to wszystko do wielkiego worka i pojechałem z Laurą do Murano.W drodze skreśliłem ołówkiem liścik do C.C.pisząc, aby zaufała w pełni Laurze i że nie opuszczę Murano, póki niebezpieczeństwo nie minie.Nim jeszcze wysiedliśmy z gondoli Laura powiedziała, że dobrze zrobię ukrywając się u niej, aby mnie nikt nie widział.Zawiodła mnie do małego pokoiku, na parterze, a sama, schowawszy na sobie tyle bielizny, ile się dało, pospieszyła do chorej, której nie widziała od wczorajszego wieczoru.Miałem nadzieję, że zastanie ją zdrowszą, i czekając na wiadomość niecierpliwiłem się szalenie.Nie było jej z godzinę, a kiedy wróciła, minę miała zatroskaną.Przyszła powiedzieć, że C.C.leży w łóżku ogromnie osłabiona wielką utratą krwi, że trzeba ją Bogu polecić, bo jeżeli krwotok jeszcze jakiś czas potrwa, nie przetrzyma następnej doby.A kiedy wyciągnęła spod odzieży zakrwawioną bieliznę, wstrząsnął mną dreszcz przerażenia i myślałem, że trupem padnę.Istna jatka! Chcąc mnie pocieszyć Laura powiedziała, abym był spokojny, bo tajemnicy nikt się nie dowie.Ha! Cóż to mnie obchodziło! „Niechby jeno żyła - odparłem - i niech cały świat się dowie, że jest moją żoną.” W każdym innym wypadku uśmiałbym się z głupoty Laury, ale w owej smutnej chwili zabrakło mi do tego sił i ochoty.- Nasza biedna chora - rzekła Laura - uśmiechnęła się czytając pański liścik i powiedziała, że teraz, kiedy jest pan tak blisko, już nie zemrze.Owe słowa dodały mi otuchy, ale człowiekowi tak niewiele trzeba, by go pocieszyć w strapieniu lub ulżyć w bólu.- Kiedy mniszki zasiądą do stołu - dorzuciła Laura - wrócę i przyniosę tyle bielizny, ile zdołam ukryć na sobie.A tymczasem tę upiorę.- Czy panienkę ktoś odwiedził?- O tak, cały klasztor, ale nikt niczego się nie domyśla.- Dobrze, lecz przy tym upale może leżeć tylko pod lekką kołdrą, pod którą chyba widać te wszystkie ręczniki?- Nie ma obawy, bo siedzi w łóżku.- A co je?- Nic, albowiem przy tym jeść nie można.Niebawem Laura wyszła, a ja poszedłem za nią.Udałem się do lekarza, u którego straciłem czas i pieniądze po to, aby mi wypisał długą receptę, z której nie mogłem skorzystać, bo cały klasztor dowiedziałby się tajemnicy, a raczej tajemnica objawiłaby się wszystkim, gdyż tajemnica mniszki szybko przedostaje się za klasztorne mury.Powróciwszy do domu Laury siadłem smutny w mojej ubogiej samotni, a w pół godziny później zjawiła się Laura i ze łzami w oczach wręczyła mi następujący bilecik skreślony tak słabą ręką, że niemal nieczytelny:„Sił mi już braknie, aby pisać do ciebie, mój ukochany, bo z każdą chwilą życie ze mnie ucieka.Tracę całą krew i myślę, że na to nieszczęście nie ma rady.Zdaję się w ręce Stwórcy i dziękuję mu za to, że uratował mi cześć.Nie martw się za bardzo.Jedyna moja pociecha to świadomość, iż jestem blisko! Boże, gdybym cię mogła zobaczyć, umarłabym szczęśliwa.”Zadrżałem na widok dwunastu ręczników pokazanych mi przez Laurę, a ta poczciwa kobiecina chciała mnie pocieszyć mówiąc, iż butelka krwi wystarczy, aby je tak okrwawić.Nie czułem w sobie dosyć sił do wysłuchiwania podobnych konsolacji.Byłem w rozpaczy i czyniłem sobie gorzkie wyrzuty, iż ta niewinna istota umiera za moją przyczyną.Padłem na łóżko i prawie nieprzytomny z bólu przeleżałem ponad sześć godzin do powrotu Laury, która znowu przyniosła dwadzieścia przesiąkniętych krwią ręczników.Całą noc miała pozostać w klasztorze.Dzień ledwie wstawał, kiedy znów zjawiła się zapłakana, z wiadomością, że moja biedna C.C.już przestała krwawić.Sądziłem, że zmarła, i krzyknąłem:- Nie żyje!- Żyje, proszę pana, ale boję się, że nie przetrzyma dnia, tak bardzo osłabła.Ledwie może oczy otworzyć, a pulsu trudno się domacać.Odetchnąłem; czułem, że mój anioł jest uratowany.- Ta wiadomość - powiedziałem - wcale nie jest zła i jeżeli krwotok ustał, należałoby tylko dać panience coś lekkiego do zjedzenia [ Pobierz całość w formacie PDF ]
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie istnieje coś takiego jak doskonałość. Świat nie jest doskonały. I właśnie dlatego jest piękny.