[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nikt jeszcze nigdy nie zdołał przespać się z nią i odejść sobie, nikt! Była zbyt łagodna, chciała, żeby starczył na długo — to był jej błąd.No dobrze, schwyta go z powrotem i żadne z jego sprytnych sztuczek na nic się już nie zdadzą, nieważne, jak byłyby przyjemne! Conan, bo tak się zwał, był już martwy!Rey ciągle miał nadzieję, że wszystko obróci się na jego korzyść.W końcu przecież złapał troje ludzi wałęsających się po jego jaskiniach, a dwoje innych zamienił w papkę.Jeśli dobrze się orientował, pozostał tylko jeden — Conan.Fakt, przepowiednia koncentrowała się głownie na nim, lecz właśnie w tej chwili pół tuzina jego cyklopów maszerowało, by go schwytać.Rey poszedłby sam, ale miał dziwne przeczucie, że lepiej będzie, jeśli pozostanie w sercu swych posiadłości, tam gdzie posiadał największą moc.Gdy słudzy sprowadzą Conana, zamierzał szybko zabić wszystkich czworo i zakończyć ten przykry epizod.Z początku chciał przedłużyć ich cierpienia, dla własnej satysfakcji, jednak teraz wydawało się to zbyt ryzykowne.Zamieni ich w kałuże i koniec, pomyślał.Będzie mógł wrócić do swych zwyczajnych zajęć.Chuntha, choć świadoma ryzyka, zdecydowała się ponownie metamorfować w latającego gada.Poszybowała w powietrzu, przepełniona gniewem i wstydem, że przegrała grę, w której była największą mistrzynią… i to z kim?! Ze zwykłym mężczyzną, do tego barbarzyńcą.Potwór sunął w powietrzu pod sklepieniem jaskini, omiatając bystrym wzrokiem okolicę w poszukiwaniu ofiary.Gdy Conan i jego nowi towarzysze szli wijącymi się korytarzami, w pewnym momencie stanęli naprzeciw grupy pół tuzina cyklopów.Na widok człowieka największy z nich, który zdawał się nimi dowodzić, rzucił kilka ostrych słów, najpewniej rozkaz.Pozostali cyklopi przegrupowali się i ruszyli na Cymmerianina.Barbarzyńca dobył miecza i przygotował się na nadchodzącą śmierć.Skoro już musi udać się do Szarych Krain, na Croma, zabierze kilku z nich ze sobą!— To nie będzie potrzebne — powiedział Wikkel, powstrzymując Conana uniesieniem ręki.Ten jednak, mimo zachęty towarzysza, nie zwolnił uścisku na rękojeści miecza i nadal mierzył jego ostrzem prosto w gardło zbliżającego się cyklopa.Wikkel wyszedł przed niego i zawołał do przywódcy w gardłowym, ostrym języku, jakiego Conan nigdy wcześniej nie słyszał.Wielki cyklop odpowiedział i wywiązała się między nimi krótka dyskusja, po której oddział został odwołany.Conan porzucił pozycję bojową i opuścił miecz.— Co im powiedziałeś?— Że wywołujemy rewolucję przeciwko wiedźmie i czarodziejowi.Ktokolwiek się nam sprzeciwi, z pewnością zginie, podobnie jak ten, kto zadrze z moim małym przyjacielem miecznikiem, to znaczy z tobą.Jalouri, przywódca gwardii Reya, powiedział mi, że jego lojalność wobec maga nigdy nie była zbyt niezłomna i że będzie szczęśliwy, pomagając nam, jak tylko potrafi najlepiej.— Mądrze z jego strony — odparł Conan.— Nie trzeba być rybą, żeby wiedzieć, w którą stronę płynie rzeka — zauważył Wikkel.Conan schował swój miecz do pochwy.— Prowadź, przyjacielu.Drużyna, powiększona teraz o sześciu, ruszyła w dalszą drogę.— Chyba zdołam przecisnąć dłonie przez kajdany — wyszeptała Elashi.— Są na mnie za luźne.— Głupi pomysł — powiedział Lalo.— Ani Tull, ani ja nie możemy tego uczynić, a jaki pożytek da nam tylko twoja wolność? Czy sądzisz, że potrafisz przemknąć obok czarodzieja i jego straży?— Może i nie — odparła poirytowana Elashi — ale w tej jaskini może być coś, czym potrafiłabym was uwolnić.Wtedy przynajmniej spróbowaliśmy zabić maga, jeśli tylko znajdziemy jakąś broń.— Ten jej pomysł ma pewne zalety — zastanowił się Tull.— Jeśli już muszę opuścić ten świat, chciałbym zabrać ze sobą kilku z nich.Lalo tylko spojrzał na nich z politowaniem i wzruszył ramionami.To była jedna z jego drobniejszych obelg.Elashi zaczęła się wiercić i szarpać kajdany na przegubach.Zdarła sobie skórę o zardzewiały metal i poczuła wilgoć własnej krwi na dłoni.Dwaj mężczyźni ujrzeli wkrótce, jak zdołała ją wyciągnąć.Lewa ręka wyszła już łatwiej, gdyż miała prawą do pomocy, a i tak krew popłynęła z licznych zadrapań.Nadgarstki bolały ją niemiłosiernie, ale nie martwiła się tym, biorąc pod uwagę, co mogłoby ich wszystkich niedługo czekać.Cicho i ostrożnie zaczęła przekradać się do wielkiego kufra stojącego po drugiej stronie komnaty.Czy w środku nie znalazłoby się coś, czego mogłaby użyć?Pomyślała nagle o Conanie.Czy znalazł swój koniec w paszczy potwora, który porwał go w powietrze? Miała nadzieję, że nie.Mimo jego licznych wad, Elashi lubiła Conana bardziej, niż sądziła.Oczywiście, nie był tak dowcipny jak Lalo, który mimo swej klątwy okazał się bardzo przyjemnym towarzyszem.Niemniej jednak myśl o śmierci Conana bardzo ją niepokoiła.Tyle razem przeszli, a poza tym był przecież taki młody.Byłaby to wielka strata…Nie martw się teraz o to, powiedziała sobie.Cokolwiek mu się stało, musisz utrzymać się przy życiu.Przyspieszyła swe ostrożne kroki, zbliżając się do wielkiej skrzyni.XXIVW największej jaskini, jaką do tej pory widział, Conan ujrzał zebrane dosłownie tysiące różnych istot: robale, cyklopi, nietoperze i Albinosy — byli tu wszyscy.Trzymali się co prawda w oddzielnych grupkach, ale zdarzały się wyjątki.Niski pomruk rozmów niósł siępo całej grocie.Wikkel i Deek podeszli do krawędzi skalnej półki, na której stali, cyklop wziął głęboki oddech i wykrzyczał w stronę zgromadzonych:— Hej, bracia! Słuchajcie!Basowe brzęczenie ustało, gdy wszyscy zwrócili uwagę na Wikkela.Ten jednak, zamiast kontynuować, uczynił rozmyślną pauzę wypełnioną oczekiwaniem tłumu.Dopiero wtedy przemówił.— Nadszedł czas, abyśmy przywrócili w naszym świecie pradawny ład — zaczął pompatycznie, a jego głos grzmiał, niosąc się do najdalszych zakątków olbrzymiej jaskini.— Ci, którym służyliśmy tak długo, muszą odejść na zawsze!Z tłumu wyrwał się głośny wiwat, pohukiwania, krzyki i wysokie gwizdy.Niewątpliwie przyciągnął ich uwagę.— Wasi dowódcy przekażą wam polecenia.Wiedźma i czarodziej nie zrezygnują tak łatwo z kontroli w Czarnych Grotach [ Pobierz całość w formacie PDF ]
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie istnieje coś takiego jak doskonałość. Świat nie jest doskonały. I właśnie dlatego jest piękny.