[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.–Nie.Wiem, że Syndycy za nic nie pozwolą, by nasza flota z aktywnym kluczem do hipernetu wydostała się z ich terytorium.To dałoby Sojuszowi znaczącą przewagę w tej wojnie.–Zatem zakłada pan, że będą woleli zniszczyć wrota, niż pozwolić nam przelecieć przez nie.–Najprawdopodobniej.– Geary wzruszył ramionami.– Zawsze jednak istnieje szansa, że tego nie zrobią.Bardzo niewielka, ale istnieje…–To prawda… – Duellos westchnął.– Wie pan, gdyby nie te wrota, nasza flota nie poszłaby za panem na Sancere.–Wiem o tym.–Ale jeśli dotrzemy tam bez problemu i pokonamy Syndyków, pańscy krytycy nie znajdą już tak łatwego posłuchu.– Kapitan zasalutował dowódcy z atencją.– To bardzo ryzykowne przedsięwzięcie, ale zyskał pan nasze zaufanie.–Dziękuję.– Geary odpowiedział podobnym salutem.–Jest pan pewien, że pędniki nadprzestrzenne zdołają pokonać dystans pomiędzy Cydoni a Sancere?–Nie mam co do tego cienia wątpliwości.Ledwie Duellos „wyszedł" z sali narad, Geary ruszył w stronę swojej kajuty.Nie chciał siedzieć na mostku, gdy flota rozpocznie manewr zawracania, wolał obserwować go na swoich prywatnych wyświetlaczach.Zazwyczaj robił wszystko, by w kluczowych momentach pojawiać się na fotelu admiralskim, po to żeby członkowie załogi czuli, że dowódca naprawdę interesuje się ich działaniami i stara się je oceniać, ale po tym niezwykle ostrym starciu potrzebował odrobiny wytchnienia.Niestety przed włazem prowadzącym do jego kajuty stała znów współprezydent Rione.Wiedział, że minęła wystarczająca ilość czasu, by otrzymała od dowódców jednostek należących do Republiki Callas dokładne streszczenie wydarzeń mających miejsce podczas narady.Zobaczył ogniki pełgające w jej oczach i zrozumiał, że na pewno nie odpocznie w tej chwili.Rione stała milcząc, kiedy wchodził do wnętrza kajuty, nie zamierzała jednak zostawać na zewnątrz.Poczekała, aż właz przylgnie do uszczelek, i dopiero wtedy pokazała mu, jak bardzo jest wzburzona.Patrząc na nią, Geary zdał sobie sprawę, że jeszcze nigdy nie widział, aby cokolwiek wyprowadziło z równowagi Wiktorię Rione, współprezydent Republiki Callas.I prawdę mówiąc, nie chciałby tego nigdy oglądać.–Jak pan mógł dopuścić do czegoś takiego? – zapytała, a zabrzmiało to tak, jakby rozgryzała każde słowo przed wypowiedzeniem.–Uważam, że to jedyne rozsądne rozwiązanie w tym momencie… – odparł siląc się na spokój.–Zdradził pan flotę! Zdradził pan Sojusz! Zdradził pan mnie!Ku swojemu zdumieniu Geary'ego najbardziej zabolało ostatnie zdanie.–Zdradziłem panią? Niby jak?Rione zaczerwieniła się, cofnęła o krok.–To… mniejsza z tym.Przejęzyczyłam się.Chciałam powiedzieć, że zdradził pan wszystkich w tej flocie, każdego oficera i marynarza, który uwierzył, że będzie pan rozsądnym dowódcą! Nigdy nie działałam przeciw panu.Starałam się wspierać każdy pański wysiłek, naiwnie uważając, że nie przejawia pan żadnych osobistych ambicji i tylko nieco brakuje panu rozsądku.Ale myliłam się, kapitanie Geary.Oszukując mnie co do swoich prawdziwych intencji, skierował pan flotę w miejsce, gdzie będzie pan mógł zgrywać bohatera, którym najwyraźniej pragnie pan zostać pomimo wszystkich wcześniejszych zaprzeczeń! I jeszcze zrobił pan ze mnie wspólniczkę tych niecnych knowań!–Nie jestem żadnym bohaterem – odparł hardo Geary.– I wcale nim nie chcę zostawać.Jeśli tylko pozwoli mi pani wyjaśnić powody mojego działania…–POWODY? Już ja dobrze wiem, czym się pan kierował.– Rione nie pozwoliła mu dokończyć.– Obawiał się pan, że kapitan Falco wydrze panu dowodzenie flotą.Słyszałam, co do pana mówił.Czy nie wspomniał, że ludzie wybiorą sobie nowego dowódcę, jeśli pan nie okaże się wystarczająco agresywny? I proszę, nie trzeba było długo czekać na efekt jego podżegania! Żeby tylko uniknąć utraty stanowiska, postanowił pan zaryzykować istnieniem naszej floty! Wszystkie okręty, wszyscy ludzie na nich służący są jedynie zabawkami, które wydzierają sobie z rąk dwa zazdrosne bachory: pan i kapitan Falco! A teraz pan pokazał wszystkim, że jeśli pan ich nie będzie miał, nikt ich nie dostanie!Geary z coraz większym trudem hamował przepełniającą go złość.–Pani współprezydent… – warknął w końcu.– Rozważyłem wszelkie możliwe posunięcia…–Doprawdy? A gdzie są zapisy tych rozważań, kapitanie Geary? – zapytała, co wytrąciło Geary'ego z równowagi [ Pobierz całość w formacie PDF ]
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie istnieje coś takiego jak doskonałość. Świat nie jest doskonały. I właśnie dlatego jest piękny.