[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.A teraz przejdźmy się trochę, aby nabrać apetytu na obiad.Przystaliśmy na to i nie mogliśmy wyjść z podziwu widząc, ile pan Random miał najwytworniejszych znajomości i jak wiele ukłonów i pozdrowień wymienił podczas przechadzki po Mall z bywalcami tego uczęszczanego miejsca.Gdy mieliśmy właśnie skierować się nad rzekę, rozległy się okrzyki oznajmiające nadejście króla.Tłum gapiów zebrał się, gdy król w asyście księcia Newcastle i kilkunastu dworzan przechodził przez Mall.Jakkolwiek okazywano mu, jak i jego otoczeniu szacunek, widać było, że monarcha nie cieszy się popularnością.W pewnej chwili powstało zamieszanie, gdyż kilka osób spośród tłumu wzniosło okrzyki urągające wojskom heskim i hanowerskim, które król zamierzał sprowadzić do Anglii.Wszystko to wydało mi się niezwykle dziwne, jako że myśląc o Anglii miałem zawsze na myśli naród, a nie różne partie.Pamiętałem naturalnie o zamachu dokonanym przez Kawalera, ale skoro ustaliła się już przy władzy sukcesja Hanowerska, mój prosty marynarski rozum mówił mi, że wszystkie waśnie już się skończyły i mogliśmy jako naród stawiać jednolity front każdemu nieprzyjacielowi.Doszły wieści o niebezpieczeństwie grożącym z Minorki, co jeszcze bardziej wzmogło niezadowolenie narodu wobec króla i jego ministrów, a jak objaśnił nas pan Random, w Londynie dawało się odczuć jeszcze dość dużo sympatii do jakobitów.Król wycofał się wkrótce do pałacu St.James, my zaś, torując sobie drogę wśród tłumu, wsiedliśmy w łódź przy Savoy i ruszyliśmy do pływającego zajazdu i tawerny zwącej się Folly.Tam pan Random zamówił z miejsca oddzielny przedział, gdzie obiadowaliśmy swobodnie, nie mieszając się z resztą towarzystwa, mogąc jednak równocześnie obserwować gości, których różnorodność stanowiła jeden z uroków tej gospody.Początkowo naprzykrzały się nam bardzo kwiaciarki, ale usunął je zręcznie Strap, trzymający się za plecami swego pana.Spożywając obiad bawiliśmy się opowiadaniami o przechodzących osobach.Był tam i ksiądz jezuita, i zwykły kieszonkowiec, a obok szlachetnego para – dżokej; zaiste – najdziwniejsza zbieranina, jaką kiedykolwiek oglądałem.Nadszedł wkrótce mężczyzna, będący najwidoczniej ośrodkiem zainteresowania.Zwracał uwagę wyniosłym i dumnym zachowaniem, a rysy jego wydały się znajome zarówno mnie, jak Tomowi i Strapowi.Pan Random nie wiedział, kto by to mógł być, ale Strap wyjaśnił, że jest to słynny rozbójnik drogowy, kapitan Starlight.Natychmiast błysnęła nam myśl, że jest to nie kto inny, jak ów jeździec, który zaatakował nas, gdyśmy wyjechali ze Spustoszonych Wzgórz i którego koń przysporzył nam tyle kłopotów.Chciałem, nie, tracąc chwili, posłać po oficera straży i kazać go aresztować, ale towarzysze moi odwiedli mnie od tego zamiaru tłumacząc, że zanim znajdzie się straż, kapitan Starlight zdąży się ulotnić i że sprowadzenie strażnika do koncesjonowanej tawerny, jaką była Folly, wywołałoby tylko niepotrzebne zamieszanie.Kapitan Starlight musiał zresztą czuć się zupełnie bezpiecznie, gdyż miał czelność – przechodząc obok nas – zapytać, dotknąwszy kapelusza, jak się nam udał jego rumak i przeprosić za to, że jednego z nas wzięto za niego.Chciałem mu z miejsca dać nauczkę, ale towarzysze z trudem powstrzymali mnie od tego.Skinął nam głową i przeszedł z dumną miną.Nasz przyjaciel, pan Random, przyjmował nas tak szczodrze, że trzeba było wymówić się innym spotkaniem i pożegnać go, zanim wino uderzyło do głowy.Podawszy Strapowi nazwę naszego zajazdu kazaliśmy się tam odwieźć, czas był bowiem zainteresować się rannym przyjacielem, o którym niemal zapomnieliśmy.Przybywszy pod Złotego Lwa i zapytawszy o Griffithsa dowiedzieliśmy się, że podniósł się z łoża, oznajmił, iż jest bardzo głodny i kazał sobie podać pieczeń wołową z dzbanem piwa, którym jeszcze się delektuje.Gdy weszliśmy do izby, zaczął besztać wesoło George’a Dormera za to, że osamotnił go na tak długo.– Głowa boli mnie jeszcze – powiedział – ale za kilka dni i głowa, i bark wygoją się całkowicie.– Cieszy mnie to, Will, ale odeślę cię do domu, gdyż musi się ktoś tobą opiekować, ja zaś opuszczam za kilka dni Londyn.A teraz ubierz się, załóż rękę na temblak i chodźmy do mojej stryjenki.Twarz Griffithsa rozjaśniła się i oświadczył, że nic nie mogłoby go bardziej uradować.– Nie tyle chodzi mu o stryjenkę, ile o jedną z jej pięknych córek – wyjaśnił George.Podczas wieczoru u lady Dormer, który upłynął bardzo przyjemnie, gospodyni i jej córki wynosiły pod niebiosa dzielność Toma Merricka i moją, zaś co do Griffithsa, ten – jak myślę – dawałby się chętnie ranić co dzień, byleby zawsze okazywano mu potem tyle troskliwej czułości.George Dormer opowiedział, śmiejąc się, historię pieczeni wołowej i dzbana piwa, na co lady Dormer oświadczyła, że nie chce więcej słyszeć o takich figlach i że Griffiths powinien leżeć u niej w domu, po czym wydała polecenie, aby przygotowano dlań łoże.Około dziesiątej towarzystwo zaczęło się rozchodzić, wobec czego złożyliśmy życzenia dobrej nocy i powróciliśmy wraz z Tomem i George’em pod Złotego Lwa, gdzie George opowiedział nam dalszy ciąg swych miłosnych przygód.Podczas gdy służył na jednym z okrętów floty śródziemnomorskiej, napotkano na morzu okręt francuski zdobyty przez algierskiego pirata i podpalony.Od kilku rannych, pozostawionych swemu losowi na płonącym statku, dowiedziano się, że piraci wzięli do niewoli pewnego hiszpańskiego szlachcica i jego bratanicę oraz resztę załogi, po czym odpłynęli na południowy zachód.Okręt jego królewskiej mości, Revenge, na którym George odbywał służbę, ruszył w pościg i dzięki temu, że okręt piracki, doznał uszkodzeń w walce ze statkiem hiszpańskim, został tej samej nocy dognany i padł łatwo łupem Anglików.Jeńców, wśród których znajdował się znakomity grand hiszpański Don Luis da Sotomayor z bratanicą Doną Juanitą, zabrano wraz z piratami na pokład Revenge.Kapitana statku pirackiego, którym okazał się pewien angielski renegat, powieszono, a jego turecką załogę zachowano dla wymiany na angielskich jeńców pracujących na galerach.Kilka dni później natknięto się na trzymasztową hiszpańską polakrę płynącą do Cartageny.Przekazano jej Hiszpanów i piratów pod strażą angielskich marynarzy, której przewodził George Dormer.W czasie podróży do Cartageny i dość długiego tam pobytu George i piękna Juanita przebywali często razem i w końcu tak się w sobie wzajem rozkochali, że George poprosił Don Luisa o jej rękę.Spotkał się z odmową i musiał wkrótce potem opuścić Cartagenę.Dowiedział się jednak od przebywających w tym mieście korespondentów swego stryja, że Don Luis da Sotomayor został mianowany gubernatorem generalnym Wysp Kanaryjskich [ Pobierz całość w formacie PDF ]
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie istnieje coś takiego jak doskonałość. Świat nie jest doskonały. I właśnie dlatego jest piękny.