[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Chociaż Michaela tam nie było, reagował na samą intencję.Posterunkowy Fenton wcale nie był pierwszą osobą, która pojawiła się na miejscu zbrodni; to on przebił kołkiem Sama i zostawił go tam na śmierć, a potem udawał, że przybył w samą porę.Gdyby nie pojawił się tam Richard Morrell, żeby sprawdzić, co się dzieje, jego zamiar powiódłby się.Claire z trudem przełknęła ślinę i skupiła wzrok na Lowe'em.- A ja myślałam, że jest pan po dobrej stronie.Na jego twarzy pojawił się ból.- Claire.- Pokręcił głową.- To nie jest takie proste.Nie w Morganville.Tutaj nie można być tylko po jednej stronie.- To nie jego wina - wyjaśnił Jason i wyszczerzył się.- Jeśli chce, by jego partner przeżył, nie będzie robił głupstw.Posterunkowy Hess.A więc go mieli.Nic dziwnego, że od kilku dni go nie widziała - i nic dziwnego, że Lowe tak dziwnie się zachowywał.Przyjrzała się teraz uważniej Fentonowi i dostrzegła, że miał siniak na lewym policzku, pasujący do otarć na kłykciach Lowe'a.Więc był w tamtym domu, może z Hessem, a Lowe go zaatakował.Oczy Lowe'a były pełne bólu.Odwrócił je teraz od Claire.- Ta mała nie ma z tym nic wspólnego - powiedział.- Ta mała zadaje się z wampirami z górnej półki - warknęła siostra Fenton.- Ilu znanych ci ludzi ma dostęp do Założycielki? Ona nie dopuszcza do siebie nawet swoich! Oczywiście, że mała ma z tym coś wspólnego.Pewnie o wiele więcej niż nam się wydaje.Siostra Fenton nie miała pojęcia, jak wiele ma racji.Claire pomyślała o tym, czego się dowiedziała od Myrnina o chorobie wampirów, sieci portali w mieście, o domach Założycielki i zdała sobie sprawę, że wie wystarczająco wiele, żeby zniszczyć Morganville.Ze wszystkich sił starała się robić minę przerażoną i głupawą.Przynajmniej ta pierwsza nie sprawiała jej najmniejszych trudności.Kiedy Jason podszedł i szerokim gestem objął Claire, zadrżała.Śmierdział jak wysypisko śmieci latem, a na jego kurtce zauważyła ślady krwi.On nożem pchnął Shane'a.I jeszcze się potem uśmiechał.- Zabierz łapy ode mnie - wycedziła wolno i popatrzyła wprost na niego.- Ja się ciebie nie boję.Lowe złapał Jasona za ramię, obrócił go wokół własnej osi i pchnął na ścianę szopy.- Ja też - warknął.- I nie jestem przywiązany do krzesła.Zostaw ja w spokoju.- Wielki mi bohater - prychnęła siostra Fenton.- Ty i Hess jesteście żałośni.- Doprawdy? - Lowe wykręcił ramię Jasona.- To nie ja dla zabawy gwałcę i morduję dziewczyny.- Jason też tego nie robi - powiedział Fenton.- On tylko lubi sobie pogadać.- To skąd wiedział o tej w naszej piwnicy? - spytała Claire.Wszyscy na nią spojrzeli.- Nie widziałem żadnego raportu o ciele w piwnicy waszego domu - powiedział Lowe.- Tylko o tym na ulicy.Jason roześmiał się suchym śmiechem.- Przenieśli ciało.Hej, Claire, a nigdy ci nie przyszło do głowy, że to mogłem nie być ja? Może to jeden z tych twoich kolesi z domu, Shane, bo wiesz, on nie jest zbyt zrównoważony.I kto wie, co w tych dniach może odbić Michaelowi?Chciała na niego krzyknąć, ale postanowiła oszczędzać siły.Miała szczupłe nadgarstki, a Kapitan Oczywisty związał j ą kiepsko; wyczuwała nieco luzu w więzach, a nie potrzebowała wcale wiele miejsca, żeby chociaż jedną rękę uwolnić.Szorstka powierzchnia linki ocierała jej skórę, ale nadal szarpała ręką, starając się nie rzucać z tym za bardzo w oczy.Poczuła ostry ból nadgarstka, kiedy ranka znów zaczęła krwawić.Zakaszlała, jednocześnie wyszarpując rękę, i udało jej się uwolnić prawą dłoń, mocno ją przy tym urażając.Schowała dłoń za plecami i zaczęła gorączkowo szarpać supeł na lewej ręce.- No to kim jesteście? - zapytała, żeby czymś wypełnić ciszę i zająć ich uwagę, żeby nie zauważyli, że usiłuje się uwolnić.- Polujecie na wampiry?- Można tak powiedzieć - odparł posterunkowy Fenton.- Nie rzucacie się w oczy.- Claire pociągnęła nosem pogardliwie.- Wiem tylko, że te wampiry, które zginęły, zabił tata Shane'a, kiedy wtargnął do miasta.A co wy zrobiliście?- Zamknij się - warknęła siostra Fenton.- Jesteś tu zaledwie kilka miesięcy.Nie masz pojęcia, jak się żyje w tym mieście.Kiedy będziemy gotowi, zaczniemy działać.Frank Collins działał z właściwych pobudek, ale nie potrafił planować.- A więc planujecie rewolucję - domyśliła się Claire.A nie przypadkowe ataki.- Przestaniesz może opowiadać więźniowi o naszych planach? - uciął Kapitan Oczywisty.- Jezus, w kinie nie bywasz?Po prostu się zaniknij.- Ona nic nikomu nie powie - odezwał się posterunkowy Fenton tonem tak spokojnym, że Claire serce zamarło.Nie zamierzali dotrzymywać żadnej obietnicy danej Michaelowi.Ani Michaelowi, ani jej nie pozwolą za nic ujść stąd z życiem.Nie rób tego, Michael, nie przyjeżdżaj tu po mnie.Ale kwadrans później drzwi otworzyły się gwałtownie, a do środka wpadł wampir owinięty kocem.Odór spalonej skóry wypełnił powietrze w szopie, a potem wampir kopniakiem zamknął drzwi i oparł się o nie, zdyszany.Dym unosił się ponad nim gęstą, duszącą chmurą.W kilku miejscach skórę miał spaloną.- W samą porę - wycedził Fenton.A potem wziął jakiś czarny przedmiot ze skrzynki stojącej obok niego i przystawił go do klatki piersiowej wampira.Przez moment Claire myślała, że to kołek, ale potem zobaczyła iskry, a wampir osunął się na ziemię osłonięty kocem i dymem.On go potraktował paralizatorem.Kapitan Oczywisty wyjął drewniany kołek i przewrócił wampira na wznak.Claire wrzasnęła.W jakiś sposób udawało jej się nie myśleć o Michaelu jako o wampirze, ale ten połysk złotych włosów i zarys bladej twarzy był nie do pomylenia.Błękitne oczy miał otwarte, ale nie mógł się poruszyć.Na dłoniach i ramionach miał oparzenia, ale żył.Kapitan Oczywisty przystawił kołek.Claire zerwała się na nogi i rzuciła w prawo.Lewą rękę nadal miała przywiązaną do krzesła, ale ten ruch pozwolił jej z rozpędu trzasnąć krzesłem, z siłą zdolną połamać kości, w plecy Kapitana Oczywistego.Poleciał na ścianę [ Pobierz całość w formacie PDF ]
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie istnieje coś takiego jak doskonałość. Świat nie jest doskonały. I właśnie dlatego jest piękny.