[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Lecz oprócz tego, że dwory, ośrodki ogromnych upraw zboża, które rosły na czarnej stepowej ziemi, sławnym czarnoziemie, równie bujnie jak zdziczałe trawy na ziemiach leżących odłogiem, odległe były od stacji, polubiła ona gołe izby, których ściany pachniały surowym drewnem, gdzie rzucano materace i gdzie przeżywała w ramionach Jasona namiętne noce, o których nie można było marzyć w zamkach, gdy „służący” zostałby umieszczony w kwaterach dla służby.Oboje zbyt wiele wycierpieli z powodu ich nie kończącego się rozstania, by choć przez jedną sekundę myśleć o zachowaniu pozorów lub odgrywać przed towarzyszami komedię pełną hipokryzji.Już pierwszego dnia, na stacji pocztowej hrabiego Hańskiego, Jason odkrył swe karty.Gdy tylko skończył skromną kolację, złożoną z kaczki nadziewanej siekanym mięsem na kwaśno i zsiadłego mleka, wstał od stołu.Bez słowa podał rękę Mariannie, by również wstała i po głośnym „dobranoc!”, skierowanym do towarzystwa, pociągnął młodą kobietę do swego pokoju.Tu, bez jednego choćby słowa, stojąc naprzeciw siebie i stykając się tylko utkwionym w siebie wzrokiem, takimi samymi ruchami zrzucili ubranie.Następnie, niczym dwie łączące się dłonie, zbliżyli się do siebie.Połączeni i zjednoczeni, zanim zaświtało, zapomnieli o całym świecie.Każdej nocy od tego pierwszego wieczoru kochankowie oddawali się z rozkoszą miłosnemu upojeniu.W ciągu dnia, bez końca kołysani w kibitce na drogach, mimo upału i mimo wstrząsów, przesypiali większość czasu, co miało tę zaletę, że skracało podróż i przywracało im pełnię sił.Zapadanie zmierzchu oraz zapach piołunu unoszący się nad stepem rozbudzał w nich namiętność i żyli już tylko tą cudowną chwilą, gdy zapominając o czasie, mieli stać się pierwszym mężczyzną i pierwszą kobietą, nadzy wśród pierwszej nocy świata.Przy kobiecie, której ciałem wciąż nie potrafił się nasycić, Jason zapominał o straconym statku, o czekającej go wojnie, o dawnych niesnaskach i urazach.W jego ramionach Marianna zapominała o dziecku, o którym nic nie wiedziała, o swym dziwnym małżonku, o niebezpiecznych tajemnicach, które tkwiły w niej, i o swych dawnych cierpieniach.Oboje zapominali, że każdy dzień, zagłębiający ich coraz bardziej w kraj zagrożony inwazją, zbliżał ich ku gorącemu kraterowi wulkanu i ku nieuchronnej chwili rozstania, słysząc bowiem przez tkaninę sukienki cichy szelest cesarskiego listu, Marianna miała przeczucie, że nie będzie mogła towarzyszyć Jasonowi do Petersburga, że w pewnej chwili będzie musiała wybrać i pozwolić, by ich drogi się ponownie rozeszły.być może na długo.Miała spotkać cesarza, porozmawiać z nim.Musiała również powrócić do Paryża, by oczekiwać wysłannika kardynała i wręczyć mu diament, który nosiła na szyi, w małym skórzanym woreczku przywiązanym do koszuli.Nie mogłaby udać się bezpośrednio do Ameryki prosto z carskiej stolicy.Później, być może, ale w najbliższym czasie miała jeszcze dużo do zrobienia w Europie.Chociażby spróbować ujrzeć jeden jedyny raz małego Sebastiana.Pod wieczór dziewiątego dnia droga doprowadziła ich do doliny i zniknęła w rzece.Niezbyt głęboka dolina, okolona krzakami i małymi, powyginanymi przez stepowe wiatry drzewami, pokryta była polami uprawnymi, w których zboża sąsiadowały z melonami i arbuzami.Piękna błękitna rzeka płynęła pomiędzy brzegami porośniętymi trzciną, wśród których drzemały łodzie i coś w rodzaju promu.To była Kodyma, dopływ Bohu, a na brzegu, do którego podróżni dotarli o zachodzie słońca, leżała wieś.Nie była to wielka osada.Kilka białych domków, krytych trzciną, każdy otoczony ogródkiem warzywnym i kilkoma przybudówkami, ustawionych wokół kwadratowego placu i cerkwi.Cerkiew była także biała, w kształcie krzyża, którego równe ramiona, zwieńczone małym trójkątnym frontonem, skierowane były w cztery strony świata, by miejscowy pop mógł odprawiać mszę zwrócony ku wschodowi [ Pobierz całość w formacie PDF ]
|
Odnośniki
|