[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.— Spojrzała mu prosto w twarz i nagle zapragnęła usłyszeć jakieś zapewnienie, coś ważniejszego niż jej własny instynkt, by obalić zarzuty Lodera i wynikające z nich insynuacje.— To nieprawda, powiedz.— Nie! — Swierdłow popatrzył jej prosto w oczy.— Kiepski byłby z ciebie oficer śledczy patrzysz w moją twarz, by dostrzec kłamstwo.Są ludzie potrafiący kłamać oczami.Ale ja mówię prawdę.Nie mam zamiaru uwieść cię, a potem namówić albo zmusić przy pomocy szantażu do opowiadania mi, co pan Nielson mówi do pana Uthanta, mimo że powiedziałem swoim ludziom, iż właśnie to mam zamiar zrobić.Spojrzała na niego przerażona.— Powiedziałeś swoim ludziom.— Tak.Oświadczyłem im, że mam nadzieję zwerbować cię do pracy dla nas.W ten sposób mogę się z tobą spotykać, kiedy zechcę, nie wzbudzając podejrzeń.— Nie wiem, co robić.To wszystko zaczyna wymykać się nam z rąk.— Po pierwsze, musisz poinformować swego człowieka z wywiadu, że spotkaliśmy się.Jeśli tego nie zrobisz, możesz mieć spore kłopoty.Mówię poważnie.Daj mi rękę.Pozwól że udzielę ci pierwszej lekcji z zakresu podobnych gierek.Mów prawdę tak długo, jak to możliwe.Dzięki temu, gdy coś się zmieni i będziesz musiała skłamać, istnieje szansa, że ci uwierzą.— Sam powiedziałeś, że kiepski ze mnie kłamca — przypomniała mu.— Nie szkodzi.Ja cię nauczę.Jestem w tej dziedzinie ekspertem!— Dziwne rzeczy o sobie opowiadasz.Jak mam ci uwierzyć choć w jedno słowo, skoro przyznajesz, nie, przepraszam przechwalasz się, że potrafisz kłamać jak z nut?— Jak z nut — co to znaczy?— To takie wyrażenie właściwie nic nie znaczy.Poza tym, ja nie mam zamiaru nikogo okłamywać.Jeśli się z tobą widuję, to moja sprawa, nie popełniam żadnej nielojalności nigdy bym się na coś takiego nie zdobyła.W porządku, powiem im że się spotkaliśmy i że ja miałam rację, a oni się mylili.— Nie uwierzą ci.Będą cię śledzić, chodzić za tobą.Zrób tak jak ci mówię.Odegraj to dla nich, a będziemy mogli spędzać razem wieczory.Może jakiś weekend? — Spojrzał na nią z z ukosa, z figlarnym błyskiem w oczach.— Żadnych weekendów — oświadczyła Judith.Zrobił zmartwioną minę.— Napijemy się jeszcze po jednej whisky, a potem pójdziemy do jakiejś mrocznej knajpki na kolację.Zatańczysz ze mną?— Żadnych tańców.— Oparła się wygodnie i uśmiechnęła do niego; czuła się odprężona i było jej gorąco.— Zachowujesz się niewłaściwie; to byłoby niebezpieczne.— Wcale nie zachowuję się niewłaściwie — zaprotestował.— Ty mi na to nie pozwalasz! Wyglądasz na osobę trochę bardziej zadowoloną z życia.— Muszę coś zjeść.Co też było w tym okropnym kokosie, że tak mi uderzyło do głowy? — Odrzucił głowę do tyłu i roześmiał się głośno.Jakaś para siedząca w pobliżu odwróciła głowy.Judith pomyślała nagle, że niewielu ludzi uważa, iż życie jest na tyle zabawne, by śmiać się w ten sposób w miejscu publicznym.— O co chodzi? Co cię tak śmieszy?— Wódka.— Klepnął się w kolano z radości.— To była wódka! Rosyjska tajna broń!Kiedy wyszli z baru, było już ciemno i wiał zimny wiatr.W samochodzie objął ją ramieniem.— Cieszę się, że cię widzę.— Nie widziała jego twarzy, ale wyczuła, że nastrój mu się zmienił.Tym razem nie żartował.— Ja też się z tego cieszę — powiedziała.Ku jej zaskoczeniu nie próbował jej pocałować ani przytulić, naigrawając się z oporu, jaki by mu stawiała.Uruchomił silnik i ruszył w kierunku Pięćdziesiątej Siódmej Ulicy.Restauracja była eleganckim dyskretnie oświetlonym przedłużeniem baru; Swierdłow zamówił stolik z tyłu, gdzie głośna muzyka dyskotekowa nie powinna im przeszkadzać w rozmowie.W toalecie Judith poprawiła włosy i szminkę.Kiedy stamtąd wyszła, Swierdłow wziął ją pod rękę i poprowadził do stolika.Był mężczyzną zaborczym; bez przerwy jej dotykał, jakby była jego własnością.Zauważyła to już wcześniej.Przychodziło mu to całkiem naturalnie; taki już był — gdyby próbowała uwolnić się i zachować niezależność, po prostu by ją wyśmiał.Richard nigdy nie brał jej pod rękę w restauracji nigdy nie pomagał jej przebiec przez jezdnię w wietrzny dzień obejmując ją ramieniem.Nie lubił po prostu manifestowania zażyłości, poza seksem.Nigdy nie spotykali się w miejscach takich jak „21” czy „La Popotte”, dokąd zabrał ją Swierdłow, ponieważ Richard obawiał się, że ktoś może ich zobaczyć razem.Przeważnie zaszywali się w małych szykownych restauracyjkach w śródmieściu lub ryzykowali i wpadali do nocnego klubu w poniedziałkowy wieczór, kiedy to kluby świeciły pustką.Spoglądając wstecz na spędzone z nim pół roku stwierdziła, że przez większość czasu przebywali w jej mieszkaniu kochając się.Zapaliła papierosa i zaczęła obserwować pary na parkiecie; Swierdłow przeglądał kartę win.Gdyby teraz znajdował się obok niej Richard, a nie Fiodor, nie byłaby w stanie siedzieć tak swobodnie i pozwolić, by cisza zastąpiła rozmowę [ Pobierz całość w formacie PDF ]
|
Odnośniki
|