[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jej rude włosy zasłaniały twarz.Wokulski przyjrzał się jej, podniósł powiekę dziewczyny i syknął na Rzeckiego.- Zaraz się obudzi.Wyjdź stąd.Ignacy opuścił pokój.Wokulski zdjął z wieszaka cylinder i nasadził go sobie na głowę.Pochylił się nad dziewczyną, która właśnie odzyskała przytomność i otworzyła oczy.- Witam, panno Nino - rzekł wesoło.Dziewczyna nie odpowiedziała.Wokulski zdjął cylinder, położył go na biurku i podrapał się w szyję.- Potrzebuję twojej pomocy - powiedział i sięgnął po papierosa.ROZDZIAŁ CZTERNASTYTELEFON NINY * ULTIMATUM CZARNEGO CYLINDRA * JESZCZE NA TO NIE WPADLIŚCIE? * STRASZNY SEN * KOTEK Z ĆMIELOWA PUSZCZA DO MNIE OKO * W PUŁAPCE * DRUGA ZAGADKA INŻYNIERA * W KOŚCIELE, GDZIE KWESTOWAŁA IZABELA * PO NITCE DO KŁĘBKA * PUK! PUK! * OSTATNIA SKRYTKADo pana Tomasza dzwoniła Nina.- Nic pani nie jest?! - Pan Samochodzik krzyczał do słuchawki.- Za dziesięć minut przed ministerstwem? Dobrze.Kiedy podjechaliśmy pod ministerstwo, zobaczyliśmy Ninę.Jej ubranie było zabłocone, całe w białym pyle i trochę obszarpane.Rude loki zmierzwiły się, a pod okiem widać było fioletową „śliwkę”.- Szłam właśnie na spotkanie z Andrzejem - Nina z zawrotną prędkością pochłaniała bułki z szynką, które kupiłem w pobliskim sklepiku - kiedy mnie złapali.Wciągnęli mnie do czarnej dorożki i znieczulili chloroformem, poznałam po zapachu.Obudziłam się w gabinecie urządzonym w dziewiętnastowiecznym stylu.Nade mną stał drab w cylindrze.Kiedy otworzyłam oczy, zdjął cylinder i usiadł.- Potrzebuję twojej pomocy - odezwał się zapalając papierosa.- Chociaż byłam poważnie osłabiona, rzuciłam się na niego.Okazał się agentem patriarchatu, bo sami panowie widzą, jak mnie urządził - Nina podniosła palec oblepiony okruszkami do podbitego oka.- Będę musiała nosić okulary przynajmniej przez tydzień.No więc, po tym jak mnie potraktował, już z nim nie pogrywałam.Powiedział mi, że mam pana odnaleźć i przekazać, żeby zakończył pan poszukiwania rękopisu.Ma pan też przekazać wszystkie zdobyte dotychczas materiały.Jeśli pan tego nie zrobi, Czarny Cylinder, jak się wyraził, „nie ręczy za bezpieczeństwo Jordanka i Węgiełka”.O 13.15 pod ministerstwo podjedzie samochód.Kurier ma przekazać wszystkie materiały kierowcy.- A kto ma być kurierem? - Pan Samochodzik pierwszy raz przerwał potok słów Niny.Dziewczyna przełknęła kęs jedzenia i w milczeniu wskazała na siebie.Pan Tomasz miał zafrasowaną twarz, ale zmienił temat.- Czy nie zdołaliście czasem z Andrzejem rozwiązać do końca zagadki doktora S.?- Pyta pan o „Koniec »Lalki«”?- Właśnie.- Jeszcze nie udało się wam na to wpaść? Pomogę wam.Gdzie najlepiej ukryć jakiś tekst tak, żeby trudno go było dostrzec, a jednocześnie, żeby na pewno przetrwał przez wiele lat? - rzuciła.- W gazecie? - odpowiedziałem.- Bingo! - Nina wyjęła z kieszeni kilka skserowanych kartek.To numer „Kuriera Codziennego” z 24 maja 1889 roku.W tym piśmie Prus publikował w odcinkach „Lalkę” w latach 1888-1889.Byłem ledwie żywy ze zmęczenia, ale perspektywa rozwiązania zagadki trochę mnie rozbudziła.Zacząłem nerwowo czytać starą gazetę.Przed moimi oczami jak w fotoplastykonie przewijały się obrazy z końca warszawskiej wiosny 1889 roku.Henryk Wernic narzekał na małą liczbę ogródków dla młodzieży: „Cóż więc dziwnego, że z każdym dziesiątkiem lat zmniejsza się jej siła odporna, a skarłowacenie powolnym acz stałym postępuje krokiem?” - biadał publicysta.Gazeta podawała godziny otwarcia ogrodu pomologicznego, by nikt już nie musiał „odchodzić od zamkniętych bram miejsca spacerowego”.Warszawa szykowała się na przyjazd perskiego szacha Nasra Eddina, który, wraz z dworem miał zamieszkać w Belwederze: „Apartamenty pałacowe, w których szach ma zamieszkiwać, zostały odświeżone i stosownie przystrzyżone, aleje parku oczyszczone i mnóstwem kwiatów przyozdobione.” Prezydent miasta martwił się jednak nie tylko wizytą świetnego gościa, zarządził comiesięczne kontrole wody z Wisły, by upewnić się, że filtry na Koszykach działają prawidłowo i do wody nie przedostają się szkodliwe bakterie.Kronika wypadków pokazywała jak mało zmienia się natura ludzka! Wtedy też kradli: „St.Bonieckiemu zamieszkałemu przy ulicy Nowomiejskiej pod Nr 9 skradziono futro, garderobę i obrączki złote”, wtedy też przez swoją nieuwagę ludzie stawali się kalekami, wtedy też wybuchały bójki, w których w ruch szły noże.Kilka ostatnich stron przeglądałem szczególnie uważnie.Były pełne reklam i ogłoszeń.Letni Cyrk Francuski Houckego i Gaberela zapowiadał swoje przedstawienia w Dolince Szwajcarskiej, Fabryka Piór Strusich F.Gliwica na Tłomackiem Nr 11 „z powodu zwinięcia interesu” zapowiadała „wyprzedaż po cenach bardzo niskich”.Doszedłem do ogłoszeń drobnych, kiedy pan Tomasz powiedział cicho:- Mam! Zajrzyj do ogłoszeń drobnych, na sam dół, pomiędzy ogłoszenie o malarzu pokojowym i firmie przeprowadzkowej.Spojrzałem we wskazane miejsce, pomiędzy ogłoszeniem: „Malarz pokojowy i znaków podejmuje się robót malarskich oraz wykleja pokoje sposobem, że wywabia się wszelkie robactwo.Frontu skrobanie, zacieranie, roboty mularskie i malowanie frontu farbą nowo wynalezioną, tak jak imitacja olejna.Wykonywa wszystko sumiennie i trwale.Bednarska No 18, J.Weber.” a anonsem: „Przeprowadzam, opakowywam, przewożę i ekspediuję meble i towary.Wilcza 53, m.12.” było ogłoszenie, które swoim rytmem wskazywało, że skreśliła je ta sama ręka, która zapisała linijki ukryte w ćmielowskiej porcelanie.Było tam napisane:3.POTEM ZWRÓĆ OCZY TAM, GDZIE POTĘPIENIWYGLĄDAĆ BĘDĄ PIEKIELNYCH PŁOMIENIdr.S(!)- No dobra.Chyba udało się nam rozwiązać drugą zagadkę inżyniera Ochorowicza! - pan Tomasz wyjął z kieszeni notes i przepisał do niego ostatnią część zagadki.Potem przepisał całość jeszcze raz.Wyrwał kartkę i położył ją na biurku.Była trzynasta.Pan Tomasz stał w oknie gabinetu wychodzącym na ulicę i pałac prezydencki po drugiej stronie, zza którego trochę na lewo wychylały się wieże kościoła seminaryjnego.Obok świątyni w charakterystycznej pozie zastygł Adam Mickiewicz.Ja siedziałem w fotelu i spoglądałem na figurkę kotka z Ćmielowa.Jego zielone oczy wpatrywały się okno.Zarwana noc dawała mi się we znaki.Powieki miałem coraz cięższe i to, że nie zasnąłem, powodowały tylko coraz to nowe westchnienia pana Tomasza, który stał w oknie i obserwował czekającą na chodniku Ninę i przejeżdżające samochody.Zmęczenie ostatecznie zwyciężyło i zapadłem w niespokojny sen.***Pan Tomasz był związany [ Pobierz całość w formacie PDF ]
|
Odnośniki
|