[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kolejnym makabrycznym szczegółem był naszyjnik na jej szyi i ładne bransoletki z czerwonych i błękitnych ceramicznych paciorków wokół zżartych do kości nadgarstków.Gdy tylko ukazały się te ponure pozostałości, przez wrzawę tłumu przebił się wysoki, przejmujący krzyk i jakaś kobieta roztrąciła łokciami żołnierzy, opadając na kolana przy nędznych szczątkach.Rozdarłszy swoje odzienie, poczęła zawodzić przygnębiającą żałobną lamentację.– Moja córeczka! Moja dziewczynka!Była to ta sama kobieta, która przyszła poprzedniego dnia do pałacu, by zgłosić zaginięcie córki.Urzędnicy oznajmili jej, że dziecko zostało prawdopodobnie porwane i sprzedane w niewolę przez oddział bandytów terroryzujących rejony wiejskie.Bandy te stały się potęgą w kraju, w biały dzień dopuszczały się bezczelnych rozbojów nawet u bram miejskich.Pałacowi urzędnicy powiedzieli kobiecie, że nic nie mogą uczynić dla odzyskania jej córki, jako że władza państwa żadną miarą nie rozciągała się na bandy.Tym razem te ponure przewidywania okazały się bezpodstawne.Matka rozpoznała ozdoby wciąż jeszcze przystrajające żałosne zwłoki.Serce krajało mi się na widok jej nieszczęścia, posłałem więc niewolnika po pusty dzban po winie.Choć kobieta i jej dziecko byli mi obcy, nie byłem w stanie powstrzymać łez, gdy pomagałem jej pozbierać szczątki i umieścić je w dzbanie, by w nim oczekiwały przyzwoitego pogrzebu.Gdy przyciskając dzban do piersi i potykając się zniknęła w nieczułym tłumie biesiadników, pomyślałem, iż mimo wszelkich obrzędów i modlitw, jakich matka nie poskąpi swej córce, nawet jeżeli stać ją będzie na opłacenie zawrotnych kosztów najbardziej elementarnej mumifikacji, co i tak wydawało się mało prawdopodobne, cień dziecka nigdy nie uzyska nieśmiertelności w życiu pozagrobowym.Aby tak się stało, przed zabalsamowaniem zwłoki muszą być całe.Z całego serca współczułem tej matce.Jedną z moich słabości, której tak często przychodzi mi żałować, jest przyjmowanie na siebie trosk i niedoli każdego napotkanego nieszczęśnika.O ileż łatwiej byłoby żyć z twardszym sercem i bardziej cynicznym usposobieniem.Tak jak się to zwykle dzieje, gdy smucę się lub troskam, sięgnąłem po pędzelek i zwój papirusu, po czym zacząłem rejestrować wszystko to, co działo się wokół mnie, od harpunników, pogrążonej w rozpaczy matki, sprawiania oraz dzielenia martwych hipopotamów i krokodyli na plaży, po nieskrępowane zachowania ucztującej, hulającej ludności.Niektórzy, obżarci mięsem i opici piwem, chrapali już tam, gdzie padli, nieświadomi tego, że inni, trzymający się jeszcze na nogach, kopali ich i deptali po nich.Młodsi i bardziej bezwstydni tańczyli, obejmowali się i wykorzystywali nadchodzące ciemności oraz wątpliwą osłonę rzadkich krzewów i wydeptanych kęp papirusu, ale wszystko to nie wystarczało, by ukryć nieskrępowaną kopulację.Rozpusta stanowiła jedynie symptom choroby trapiącej cały kraj.Nie doszłoby do tego, gdybyśmy mieli silnego faraona oraz etyczną i sprawiedliwą administrację w nomie Górnych Teb.Prosty lud bierze przykład z tych, którzy stoją wyżej.Choć zupełnie tego nie pochwalałem, opisywałem wszystko wiernie.Tak minęła godzina, a ja siedziałem ze skrzyżowanymi nogami na pokładzie rufowym „Oddechu Horusa” całkowicie zaabsorbowany, robiąc notatki i szkice.Słońce zaszło, zgasło w wielkiej rzece, pozostawiając miedziany poblask na wodzie i dymną łunę na zachodnim niebie, jakby zaprószyło ogień w zaroślach papirusu.Tłum na brzegu stawał się coraz bardziej swawolny i rozhukany.Nierządnice zbierały obfite żniwo.Przypatrywałem się, jak pulchna, stateczna kapłanka miłości z charakterystycznym niebieskim amuletem swej profesji na czole wiedzie w cienie z dala od światła ognisk kościstego, o połowę od niej mniejszego żeglarza z łodzi.Tam zrzuciła spódniczki i uklękła w kurzu, ukazując mu parę monumentalnych pośladków.Z okrzykiem radości człowieczek wskoczył na nie niczym pies na sukę i po paru sekundach kobieta stękała równie głośno jak on.Począłem szkicować ich wyczyny, lecz światło gasło szybko, musiałem więc skończyć pracę.Gdy odkładałem papirus na bok, uświadomiłem sobie z przerażeniem, że od czasu incydentu z martwym dzieckiem nie widziałem mojej pani.W popłochu skoczyłem na równe nogi.Jak mogłem być równie niedbały? Moja pani otrzymała surowe wychowanie, sam tego dopilnowałem.Była dobrym i przyzwoitym dzieckiem, w pełni świadomym obowiązków i powinności nakładanych na nią przez prawo i obyczaje.Była też świadoma honoru wysokiego rodu, do którego należała, oraz swojego miejsca w społeczeństwie.Co więcej, na równi ze mną lękała się władzy i temperamentu swego ojca.Ufałem jej, rzecz jasna.Ufałem na tyle, na ile zaufałbym każdej innej młodej istocie o silnej woli, istocie znajdującej się w pierwszym rozkwicie kobiecości, w noc taką jak ta, samej w ciemnościach z przystojnym i równie namiętnym młodym żołnierzem, w którym była totalnie zadurzona [ Pobierz całość w formacie PDF ]
|
Odnośniki
|