[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Na pozór mało znacząca okoliczność przywołała go do czynu, zgodnie z naturą.Na kościele Saint–Severin wybiła jedenasta.Za godzinę znajdzie się w obecności króla!Wtedy Gabriel dość zdecydowanym głosem wymówił następujące słowa do członków reformacji:— Jesteście mężami złotego wieku.Każdy, kto czuje się bez zarzutu, byłby zmieszany i zachwiany w szacunku dla siebie, gdyby się porównał z waszym ideałem.Jednak jest niemożliwe, żeby wszyscy należący do waszego stronnictwa byli do was podobni.Jest pożyteczne i konieczne, abyście wy, stojący na czele Reformacji, czuwali nad sobą, nad intencjami i czynami.Ale jeśli ja się oddam waszej sprawie, to nie jako przywódca, a jedynie jako żołnierz.Otóż jedynie plamy na duszy są nie do starcia, zabrudzone ręce można umyć.Będę waszą ręką, i to wszystko.Dłoń owa jest odważna i zuchwała, ośmielam się to rzec.Czy macie prawo ją odepchnąć?— Nie rzekł Coligny — i przyjmujemy ją od tej chwili, przyjacielu.— A ja odpowiem, że spocznie równie czysta jak waleczna na gardzie miecza.— Jako zadość uczynienie żałujemy, że w twoim skrupulatnym sercu nasze słowa obudziły wahanie, były one może zbyt szorstkie i surowe.Umiemy osądzać ludzi — dodał La Renaudie.— Dziękuję wam, panowie — odpowiedział Gabriel.— Dzięki za to, że nie chcieliście zachwiać mego zaufania, którego tak wielce mi potrzeba do wypełnienia twardego obowiązku.Specjalne dzięki tobie składam, panie admirale, że zgodnie ze swą obietnicą z góry wskazałeś mi sposoby, jak płacić za brak wiary nawet koronowanemu królowi.Muszę teraz z wami się rozstać, panowie, nie mówią żegnam, ale do zobaczenia.Chociaż należą do takich, którzy się podporządkowują raczej wydarzeniom niż abstrakcjom, wierzę jednak, że ziarno, jakie zasialiście dzisiaj we mnie, zakiełkuje w późniejszym czasie.— Życzymy sobie tego — rzekł Teodor de Bčze.— Nie należy mi tego życzyć — odpowiedział Gabriel.— Już wam wyznałem, że tylko nieszczęście odda mnie waszej sprawie.Do widzenia raz jeszcze, panowie, muszę udać się do Luwru.— Pójdę razem z tobą — rzekł Coligny.— Muszę powtórzyć Henrykowi II w twojej obecności to, co już oświadczyłem wtedy, gdy cię nie było.Pamięć królów jest krótka.Nie należy dopuścić, by mógł zapomnieć lub zaprzeczyć.Idę z tobą.— Nie ośmieliłbym się prosić o taką przysługę, panie admirale — rzekł Gabriel.— Przyjmuję z wdzięcznym sercem.— Ruszajmy — rzekł Coligny.Kiedy wyszli z pokoju Kalwina, Teodor de Bčze wziął dwie karteczki i napisał na nich dwa nazwiska:Ambroży ParéGabriel wicehrabia d’Exmčs.La Renaudie zwrócił mu uwagę:— Wydaje mi się, że nieco się pośpieszyłeś wpisując owych dwóch mężczyzn w nasze szeregi.Jeszcze się w żaden sposób nie zaangażowali.— Ci dwaj ludzie do nas należą — odpowiedział de Bčze.— Jeden szuka prawdy, a drugi ucieka przed niesprawiedliwością.Mówię ci, że już do nas należą, napiszę o tym do Kalwina.— A zatem poranek był korzystny dla religii — rzekł La Renaudie.— Oczywiście! — potwierdził Teodor.— Zdobyliśmy głębokiego filozofa i wartościowego żołnierza, mocną głowę i silne ramię, zwycięzcę w bitwach i siewcę idei.Masz rację, La Renaudie, poranek był w samej rzeczy dobry.XLVII.Urok Marii Stuart ukazuje się w tej powieścitak samo przelotnie jak w historii FrancjiKiedy Gabriel przyszedł wraz z admirałem Coligny do bram Luwru, przytłoczyło go pierwsze usłyszane słowo.Król tego dnia nie przyjmował.Admirał, mimo swej pozycji i mimo że był siostrzeńcem Montmorency’ego, nie miał na dworze wzięcia jako podejrzany o herezję.Jeśli chodzi o kapitana gwardii, Gabriela d’Exmčs, odźwierni królewskiej rezydencji zdążyli zapomnieć jego twarz i nazwisko.Dwaj przyjaciele z trudem przebrnęli przez zewnętrzne bramy.Wewnątrz było znacznie gorzej.Stracili ponad godzinę na wstępne rozmówki, nalegania, a nawet groźby.W miarę jak udawało im się zmusić do usunięcia jednej halabardy, wyrastała przed nimi następna i tarasowała drogę.Zdawali się mnożyć owi dragoni mniej lub więcej nieprzezwyciężeni, którzy strzegą królów.Z wielkim trudem weszli do wielkiej galerii przed gabinetem Henryka II i już nie zdołali przejść dalej.Zakaz był nader surowy.Król zamknął się z konetablem i panią de Poitiers, wydał ścisłe rozkazy, żeby mu nie przeszkadzano pod żadnym pretekstem.Aby uzyskać audiencję, Gabriel musiał czekać aż do wieczora.Czekać, ciągle czekać, kiedy miał nadzieję dotrzeć do celu przybliżonego tyloma walkami i trudami! Te ostatnie godziny do przebycia wydawały się Gabrielowi straszniejsze i bardziej zabójcze niż wszelkie niebezpieczeństwa, które dotąd zwalczył.Nie słuchając dobrych słów, jakimi admirał starał się go pocieszyć i nakłonić do cierpliwości, smutno patrzył przez okno na deszcz, który zaczął padać z zachmurzonego nieba [ Pobierz całość w formacie PDF ]
|
Odnośniki
|