[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– Doktor Faux wciąż wyglądał przez okno.– Dlaczego ten samolot zwiadowczy wciąż krąży nad nami? Co to za policjant z wiaderkiem farby i butelką wody Evian? Dlaczego jest taki mokry i czemu wszyscy go gonią? No nic, skoro cię znieczuliłem, to jeszcze ci poprawię aparat korekcyjny.Doktor Faux zapisał kilka cyfr i skrótów na ostatniej z licznych kart dentystycznych Fonny’ego Boya.– Nie! – zaprotestował Fonny Boy.– Boli mnie od tego w ustach.Aparat jest w porządku, poza tymi uszczelkami z gumy, które zawsze mi wylatują nie wiadomo czemu.Fonny Boy od pierwszej chwili nie chciał aparatu.Nie był też szczęśliwy, kiedy na początku bieżącego roku dentysta uparł się wyrwać mu cztery najzupełniej zdrowe zęby.Fonny Boy nie znosił chodzić do dentysty i często powtarzał rodzicom, że doktor Faux jest korsarzem, którego to słowa na Tangierze używano jako określenia pirata.– Pokazał mi zdjęcie swojego samochodu – powiedział im nie dalej jak wczoraj.– To wielki czarny merc, a jego pani ma taki sam model, tylko innego koloru.Jak to możliwe, żeby ich było stać na takie drogie wozy, skoro nie bierze od nas żadnych pieniędzy?To było dobre pytanie, ale jak zwykle, nikt nie wziął słów Fonny’ego Boya poważnie, a działo się tak po części ze względu na jego przezwisko.Sąsiedzi i nauczyciele uważali go za zabawnego chłopca i uwielbiali opowiadać sobie historyjki o tym, jak grzebie w kupach śmieci na brzegu, szukając skarbu, oraz o jego nieodpartym zamiłowaniu do muzykowania.– A niech mnie! – Usłyszał po ostatnim niedzielnym spotkaniu modlitewnym słowa swojej ciotki Ginny Crockett.– Wydaje mu się, że grzebiąc na brzegu, natrafi na baryłkę srebrnych dolarów.Ha! Matka stale się na niego wydziera i, niestety, biedaczka ma rację.Stara się jak może, a ja bym jeszcze wolała, żeby przestał się ciągle zabawiać tą drumlą.– Ano! Stale ją ze sobą nosi i nie ma co, całkiem sobie nieźle radzi.– Przyjaciółka Ginny powiedziała coś zupełnie przeciwnego własnym poglądom, gdyż wszyscy byli przekonani, że kiedy Fonny Boy gra na drumli, co robił prawie bez przerwy, czyni przede wszystkim nieznośny hałas.– Ojciec powinien dać mu dobre wciry, a tymczasem on nic tylko się przechwala swoim synalkiem – odparła Ginny, mówiąc tym razem dokładnie to, co myślała, bo ogólnie wiadomo było, że ojciec uważa Fonny’ego Boya za najwspanialszego chłopaka na wyspie.– Aparat zdejmiemy już całkiem niedługo – powiedział doktor Faux, nakładając nową parę rękawiczek chirurgicznych, za które policzy sobie trzy razy więcej, niż należało.– Powinno się nałożyć ci korony na osiem przednich zębów.Masz może dziś ochotę oddać trochę krwi? – spytał, bo jakiś czas temu odkrył, że może sobie nieźle dorobić, sprzedając krew naukowcom podejrzanego autoramentu, zajmującym się badaniami genetycznymi zamkniętych populacji.– Nie! – Fonny Boy drgnął i zacisnął dłonie na poręczach fotela tak mocno, że pobielały mu kostki.– Nic się nie martw, chłopcze.Użyję szlachetnych stopów i zyskasz przepiękny uśmiech!W tej samej chwili w głębi przychodni zadzwonił staromodny, czarny telefon.Pochodził z czasów, kiedy przewody izolowano tkaniną i jak zwykle w słuchawce rozległy się szumy.– Klinika – powiedział doktor Faux.– Muszem porozmawiać z Fonnym Boyem – odezwał się pośród szumów i trzasków męski głos.– Jest on tu?– To pan, Hurricane? – zapytał dentysta ojca Fonny’ego Boya.Przezywano go Huraganem z racji wybuchowego temperamentu.– Powinien pan przyjść na badania kontrolne, czyszczenie i pobranie krwi.– Dawaj pan chłopaka albo zara mnie szlag trafi!– Do ciebie – zwrócił się doktor Faux do pacjenta.Fonny Boy wstał i sięgnął po słuchawkę, zabijając po drodze ospałą muchę.– Taa?– Słuchaj no! Masz zara zamknąć drzwi! – zażądał ojciec.– Nie wypuszczaj dentysty! Od czasu do czasu trzeba się twardo postawić, mój chłopcze.Tak samo, jak niejeden raz przedtem.Bardzo cię zmasakrował?– Taa! Nic mi nie zrobił, tato! – powiedział Fonny Boy, mówiąc na odwrót i, oczywiście, mając na myśli coś przeciwnego, czyli że dentysta zamierza znęcać się nad jego jamą ustną.– Nie trać serca – odparł ojciec, zachęcając w ten sposób chłopca, żeby nie popadał w przygnębienie i zrobił, co mu polecono.– Damy mu nauczkę, a dodatkowo pokażemy policji, gdzie raki zimują.Krew nie woda, mój mały.A teraz rób, co powiedziałem; zara tu będziemy.– O mój ty świecie! – wykrzyknął Fonny Boy.Skoczył do drzwi, chwycił wiszący za przedstawiającym Chrystusa jako pasterza obrazem klucz i przekręcił go w zamku.Nie bardzo wiedział, dlaczego ma uwięzić doktora Faux w przychodni, ale obrzydły dentysta na pewno na to zasługiwał, a w dodatku wreszcie coś zaczynało się dziać.Tangier był bardzo nudnym miejscem dla młodzieży, a Fonny Boy marzył tylko o tym, żeby zdobyć fortunę i wyjechać stąd na zawsze.Wyjrzał przez okno i zobaczył tłum rybaków, maszerujących w wojskowym szeregu.Niektórzy uzbrojeni byli w drewniane wiosła i szczypce do ostryg.– Siadaj pan i nie waż się pan ruszać z fotela! – polecił Fonny Boy lekarzowi.– Muszę ci wyjąć ligninę z ust – przypomniał mu doktor Faux.– To ty siadaj, a jak skończymy, zamienimy się, jeśli chcesz.– Dentysta uznał, że dawka lidokainy, którą podał swojemu pacjentowi, wywołała u niego przejściowe zaburzenia emocjonalne.Nawet najbardziej doświadczony specjalista nie może mieć absolutnej pewności, jak podziała dany lek na pacjentów, a doktor Faux zawsze pytał, czy dana osoba ma alergię albo źle reaguje na jakieś substancje.Jednak mało kto z wyspiarzy doświadczył działania środków uspokajających, czy nawet najłagodniejszego znieczulenia lub substancji zmieniających nastrój, poza zakazanym skądinąd alkoholem, w związku z czym doskonale nadawali się do testowania reakcji na różne dziwne środki, na które najrozmaitsze firmy chciały uzyskać certyfikat Urzędu do spraw Żywności i Leków, i które chętnie oferowały do wypróbowania doktorowi Faux.Dentysta wsadził do ust chłopaka osłonięte gumowymi rękawiczkami palce w poszukiwaniu ligniny.– Znowu połknąłeś? – zaniepokoił się.– Ano.– Trudno, najwyżej przez kilka dni będziesz miał lekkie zatwardzenie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie istnieje coś takiego jak doskonałość. Świat nie jest doskonały. I właśnie dlatego jest piękny.