[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Tak, tak.- Niech to diabli, on zaczyna biadolić w najważniejszej chwili! - Zobacz.Jak to rozbroić?- A po co ci to? Wątpię, żebyś umiał to zbadać.- Do cholery, żadnych dogadywani Jak to zrobić?- Doskonale.Widzisz ten żółty transmiter? Wyciągnij go.W lewym oku Killeena zamrugał upiorny obraz wyciąganego, rozłączanego transmitera.Zrobił to, co zobaczył na obrazie.- Teraz użyj szczypiec.Wyrwij niebieskie kable.Wyrwał.Coś zaczęło złowrogo buczeć.- Szybko! Zacisk sprężynowy!Odciął przewód nastawioną na pełną moc przecinarką.Centralny układ elektroniczny zgrzytnął złośliwie, lecz nie umierał.- Ach - westchnął Killeen.- Nieźle.Odkąd je znam, mechanizmy wysokich generacji nieźle potrafią się bronić przed kradzieżą pamięci.- Aha.- Killeen odsunął przewody świetlne, chciał znaleźć rdzeń klastera.- To zwykła ewolucja.Ten maszynal nie życzył sobie, żeby konkurencyjne maszyny, służące obcemu miastu, skradły mu umiejętności specjalistyczne.Dlatego centralny układ uwalnia się, zanim zdąży być wypytany.Killeen nie przysłuchiwał się uważnie wykładowi Arthura, rozcinał przewody, żeby dostać się do rdzenia klastera.Nigdy specjalnie nie rozumiał tego, co Arthur mówi, ale przy takiej robocie dobrze mieć pod ręką czynnego aspekta, gotowego służyć radą.Problem, który mieli do rozwiązania sprawił, że Arthur nieco się przymknął.Żył przed wiekami i bez końca ględził o starych dobrych czasach.Killeen rzadko miał cierpliwość, by tego wysłuchiwać, ale lubił to chromatyczne emocjonalne halo wokół aspekta Arthura, tę chłodną, odległą pewność siebie wpływającą na tok myślenia.- A jednak go złapaliśmy.Dziwne.Prawdopodobnie następuje moment zwłoki, zanim układ popełni samobójstwo.W innym przypadku niespodziewany nieszczęśliwy wypadek mógłby zostać uznany przez niego za atak.Wtedy samobójstwo nie byłoby potrzebne.A więc ta zwłoka oznacza, że maszynale są zaprogramowane raczej do obrony przed wypadkiem niż przed atakiem.Tak, jestem pewien, że tak właśnie jest.Ja.Killeen trzymał szczypce w pobliżu jądra.Najpierw poczuł gorąco na ręce.Potem przeszył go wibrujący grzechot.Był tak głośny, że odczuł jego fizyczne oddziaływanie, jakby ktoś uderzył go pięścią w ucho.Odskoczył.Zdrętwiałe palce wypuściły szczypce.Członkowie rodziny głośno jęknęli i zakryli uszy.Odsunęli się od ciała maszynala.Oszołomiony Killeen oddychał głęboko.Ośrodki zmysłów miał przez chwilę zakłócone.Wdychał zwielokrotniony odór piżma, oleju i zjełczały, kwaśny zapach zmechowego śmiecia.- Do diabła! Co wybuchło? - krzyknął.- Nic.To nie był dźwięk, chociaż twój/nasz system nerwowy nie umiał tego rozróżnić.(Obawiam się, że w wyniku tej niezbędnej adaptacji utraciliśmy delikatną siatkę zmysłowości).- Co, u diabła.- W pieczarze rozlegało się żałosne zawodzenie.- To był silny sygnał elektromagnetyczny.Udało mi się wyłapać pewien fragment.Sądzę, że jest w nim zawarta typowa struktura osobowości maszynala, jego skumulowana wiedza.(Świetnie obrobiona; bez zbędnych zapisów; edytowana w godny podziwu sposób).- Co.? jak.? - Killeen zamrugał.- Maszynal przesyłał informacje do swojego domu.Idę o zakład, że chciał zachować własną spuściznę.Teraz może umrzeć.Killeen podszedł chwiejnym krokiem do ścierwa maszynala.W głowie mu dzwoniło, język się plątał, oczy zezowały.Podniósł szczypce i postukał nimi w rdzeń klastera.- Hej! Nie ma mocy.- Zmarli zabierają swoje tajemnice do grobu.- Wszystkie?- Wszystko co oparta na konkurencji cywilizacja zmechów uznałaby za użyteczne.Dane o tym terenie albo o wszystkich wariantach maszyn, które ten maszynal spotkał na swojej drodze.Może i nabyte umiejętności.I, rzecz jasna, część osobowości, którą tak zaawansowane w rozwoju zmechy rozwijają w sobie.Killeen nie zrozumiał prawie niczego, ale nie chciało mu się pytać.Pytania przyniosłyby dalszą, nie kończącą się gadaninę zakłócającą pracę umysłu.Arthur mówił oryginalnym, nieco afektowanym i wytwornym głosem, wypowiadając słowa szybciej niż żywy człowiek.Kiedy wywoływał aspekta, ten siadał mu z tyłu głowy jak małpa na ramieniu.Gawędził, udzielał porad technicznych, a Killeen mógł wyczuć charakter osoby ukrytej za całą tą wiedzą, jakby siedział z kimś w tym samym pokoju.- Czy jest tu coś, co możemy zabrać?- Popatrzmy.spróbuj wziąć ten stimklat.Nie miał pojęcia, co to jest stimklat.Arthur wyczuł to, kiedy wypowiadał nieznane słowo, więc naznaczył zieloną plamką metalową część zaopatrzoną w kryzę.Killeen podłączył przewody i zaczął postępować według instrukcji przekazywanych mu za pośrednictwem zielonkawej symulacji stworzonej przez Arthura.Wkrótce poczuł za uszami szybkie, kłujące sensacje, coś na granicy przyjemności i bólu.- Co to takiego?- Fragment pamięci maszynala.Dotyczy ostatnich wydarzeń.Możemy ją zgłębić w poszukiwaniu informacji.- Hej! Jestem trochę zmęczony.Rzeczywiście, poczuł się znużony.Mógł dać to odczuć Arthurowi, lecz z jakiegoś powodu wolał podtrzymywać uprzejme stosunki z aspektem.W końcu to był jego przodek.- Więc odpocznij.Teraz będę tłumaczył z języka zmechów, a wyniki pokażę ci później.Killeen nie odpoczywał, mimo że na to wyglądało.Spoczął na gąbczastej poduszce z brązowych odpadków organicznych i wyciągnął płytkę z chipsem pamięci.Była stara, popękana i zużyta, choć mówiono, że na pewno bladawy polimer litu jest nie do zdarcia.Myślał o tym od wielu dni.Pragnął tego szczególnie w chłodne noce, kiedy rodzina spała na gołej ziemi pod usianym gwiazdami niebem.Patrzył wtedy na pomarańczowe, zielone i niebieskie punkciki światła, których setki i tysiące błyszczały jak klejnoty zanurzone w oliwie, otoczone rozproszonym blaskiem promieni przebijających się przez pył i gaz.Na ziemię docierała wystarczająca ilość światła, żeby chodzić, a nawet czytać - gdyby któryś z członków rodziny umiał przeczytać więcej niż proste numery i napisy zakodowane na zmechach.Znał tylko takie noce: miły półmrok po dniu podwójnego światła rzucanego przez Zjadacza i gwiazdą jego planety - Denix.Ale noce też go nie cieszyły [ Pobierz całość w formacie PDF ]
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie istnieje coś takiego jak doskonałość. Świat nie jest doskonały. I właśnie dlatego jest piękny.