[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– Ktoś musiał nas podsłuchać.–Więc możliwe, że podsłuchuje i teraz.Muszę iść.Mam robotę.–Nie mogli ci dać tak od razu następnej sprawy.–Dali, i w odróżnieniu od niektórych osób, ja naprawdę jej potrzebuję.Nie wszystkim trafiają się Szare Wieże!–To był szczęśliwy przypadek.–Przypadek i zaślepiona Dobrotliwa, chciałeś powiedzieć.Szare Wieże były podmiejską rezydencją, którą otaczała sława nawiedzonej.A właściciele eksploatowali tę sławę, oferując zwiedzanie i dbając o to, by w prasie publikowano opowieści o rozmaitych zdarzeniach – dźwiękach, manifestacjach fizycznych, nawet o ataku psychicznym.Doyle udowodnił mistyfikację i chodziły słuchy, że zarobił na tym prawie sto tysięcy dolarów.Była to najwyższa premia kiedykolwiek przyznana Demaskatorowi – ponad dziesięciokrotność wynagrodzenia zasadniczego za likwidację szkody w postaci pojedynczego ducha.Wszyscy byli wściekli, a najbardziej Bree Bryan, następny w kolejce do otrzymania zlecenia.Kąciki ust Doyle a opadły.–Po co ja w ogóle o tym z tobą rozmawiam? Nie wierzysz mi, w porządku.Miłego dnia, Chessie.I powodzenia z nową sprawą.Patrzenie za nim było błędem.Ta linia jego szerokich ramion, niebieskie światło połyskujące na czarnych, długich do ramion włosach… niebywale miękkich, przypomniała sobie.Pójście za Doyle'em oznaczało dostanie się do Archiwum najkrótszą drogą, ale ona wybrała dłuższą, skręcając za drzwiami w prawo, obok windy.Idąc tędy, zawsze dostawała gęsiej skórki, jechała tą windą tylko raz – powolny zjazd pod powierzchnię ziemi, a potem dwadzieścia minut podróży pociągiem do samego Miasta – podczas swojej pierwszej wizyty orientacyjnej.I wcale nie pragnęła tego doświadczenia powtórzyć.Między innymi dlatego wolała zostać Demaskatorem, a nie Łącznikiem.Miasto Wieczności nie było miłym miejscem, w każdym razie nie dla niej.To, co inni uważali za spokojny i szczęśliwy zasłużony odpoczynek, Chess wydawało się zimnym i bezosobowym piekłem, nieznacznie tylko gorszym od jej codzienności.Starała się zrozumieć to, z czym inni się godzili – ale po prostu nie potrafiła.Kolejny zgubiony splot w tkaninie jej życia, kolejne odczucie, którym nie mogła się z nikim podzielić.Kolejna sprawa, przez którą czuła się inna i samotna.Za windą były schody, wijące się ciasną spiralą w górę.Żelazne stopnie klekotały pod jej stopami.Tymi schodami i tym korytarzem chodzili tylko Łącznicy, a oni nie pracowali w dzień święty.Przystanęła w dwóch trzecich drogi i sięgnęła do kieszeni po pudełko na tabletki.Po dodatkowych ceptach, które wzięła, aby uśmierzyć ból dłoni, zrobiła się senna, a to było jedyne miejsce w całym budynku, gdzie na pewno nikt na nią nie patrzył.Zdjęto nawet kamery ochrony, kiedy Łącznicy narobili szumu, że są obserwowani podczas przygotowań do podróży.Chess rozumiała ich oburzenie.Do umarłych trzeba iść nago.Prawa ręka odmawiała jej posłuszeństwa, więc postawiła pudełko na stopniu i lewą otworzyła zatrzask.Z wewnętrznej kieszeni kurtki wyjęła długą kpinkę do włosów, która miała idealną szerokość do miażdżenia pastylek i wygodne zagłębienie pośrodku.Trzymając ją między kciukiem a palcem wskazującym, zaczerpnęła odrobinę proszku.Prawym kciukiem zatkała jedną dziurkę od nosa i podniosła spinkę.–Mówię panu, że coś jest nie w porządku.–Daj spokój, Bruce.Jesteś przewrażliwiony.Chess spojrzała w dół między prętami poręczy.Co tu robią Prastarszy i Bruce Wickman? Bruce był Łącznikiem a oni sprawiali wrażenie jakby kontaktowali tylko między sobą albo z umarłymi.I dlaczego rozmawiają tutaj, a nie w gabinecie Prastarszego?Gdyby spojrzeli w górę, dostrzegliby ją.Dobrze, że żaden tego nie zrobił.–Nie jestem przewrażliwiony.Umarli naprawdę są… niespokojni.Nie tylko ja to zauważyłem.Gdyby zechciał mi pan użyczyć trochę materiałów, mógłbym porozmawiać z którymś z duchów starych Demaskatorów i dowiedzieć się, co myślą.–Co to znaczy niespokojni?–Poruszeni, jakby się czymś martwili albo czegoś bali.Trudno nam było się z nimi porozumieć.–Od zakończenia Festiwalu minęły dopiero dwa tygodnie, Zawsze są tacy, kiedy ich tydzień wolności dobiega końca.Pamiętasz, jak dwa lata temu usiłowali zbiec trzy dni po zamknięciu bram? Byłeś tu wtedy prawda?–Tak, ale to nie jest…Prastarszy położył dłoń na plecach Bruce'a.Wyglądało to na przyjacielski gest, ale Łącznik lekko się wzdrygnął.–Powiedz innym Łącznikom, że zamierzam rozważyć twoją prośbę.Jestem jednak pewien, że niebawem wszystko wróci do normalności [ Pobierz całość w formacie PDF ]
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie istnieje coś takiego jak doskonałość. Świat nie jest doskonały. I właśnie dlatego jest piękny.