[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Sieć pięknie się zaciągała.Milczenie było coraz cięższe, a z każdym uderzeniem serca narastało podejrzenie.–J-ja czu-czułem ma-magię w wietrze – powiedział.– Ale…–Ale nie sądziłeś, że należy powiedzieć ludziom, iż plugastwo, które stworzył twój rodzaj, sprowadziło na nich wszystkich zagładę?Odwrócił się do gromady, widział na ich twarzach różne uczucia, od zaskoczenia po nabiegłą krwią furię.Widział też, jak jego ludzie szepczą do niektórych uszu, kierują ich myślami, sugerują im działania.–I co wy na to?–Nie rozumiem – powiedział ktoś.To stwierdzenie zostało podchwycone przez innych.–Czego można tu nie rozumieć? – zapytał Selik.– Wiatr, który zniszczył wasze pola, był ożywiony magią, a nie działaniem bogów.A wasz przyjaciel nie chciał, abyście o tym wiedzieli.Czy sądzicie, że zalanie Orytte było naturalne? Albo Denebre? Albo tuzina innych miast, które mógłbym wymienić? Magia niszczy ten kraj, a wy siedzicie i pytacie maga, co robić.Umrzecie z głodu, a to wszystko sprawka jego i jemu podobnych.– Słyszał, jak tłum porusza się i mruczy.Był już blisko, bardzo blisko.– Czy będziecie pytać diabła o drogę do piekła?Selik usłyszał, jak ktoś mówi „nie”, i nagle hałas stał się większy.Gniewne głosy upominające się krzykiem o odpowiedź były uciszane przez jednego ze starszych rolników po jego lewicy.–On posuwa się za daleko – mówił niemal błagalnie mężczyzna.– Przychodzi tu i rozsiewa swoją truciznę.Evansor to nasz przyjaciel.–Przyjaciel? – Selik rozłożył dłonie w dramatycznym geście.– Kto potrzebuje takiego przyjaciela, który nie powie prawdy, kiedy jest to dla niego niewygodne? Który bierze pieniądze za odpędzanie szczurów od stodół i leczenie z wrzodów waszych rąk, lecz jest lojalny tylko wobec swego kolegium? Wierzcie mi, on nie jest lojalny wobec was.Nikogo z was.Nie dajcie się ogłupić, tak jak ja dałem się ogłupić.Nie pozwólcie, aby wasza twarz stała się taka, jak moja twarz.– Selik podniósł głos, aby nabrał mocy.Ma ich, był tego pewien.– Ta parodia człowieka to problem, a nie rozwiązanie.A problemy muszą być usuwane!Uderzył pięścią w dłoń i spojrzał na Evansora, słysząc, jak gwar narasta.Mag był bardzo wystraszony, i Selik wiedział, że przemówi i pogrąży się do reszty.–Proszę, przyjaciele! – krzyknął Evansor.– Nie jestem waszym wrogiem, mogę wam pomóc!–Tak, odchodząc stąd! – krzyknął ktoś.Tym kimś był jeden z Czarnych Skrzydeł, ale nikt nie zwrócił na to uwagi.–Precz! Precz! Precz!–Proszę! – W oczach Evansora była rozpacz, jego wzrok omiatał całe pomieszczenie.Selik złapał go za kołnierz.–Nie dotykaj mnie, Czarne Skrzydło, albo cię…–Co? – Głos Selika uciszył wszystkich.– Powalisz mnie, tak jak to uczyniliście ze zbiorami tych dobrych ludzi? Jakie to będzie zaklęcie? Ogień czy lód?Selik przyciągnął go bliżej, a potem cisnął w gromadę.Tam pięść Czarnego Skrzydła uderzyła maga w policzek, odrzucając jego głowę do tyłu i zmiękczając nogi.Tłum ryczał, ale nikt się nie ruszał.Evansor tracił kontrolę nad sytuacją.Selik uśmiechnął się, widząc, jak jego oczy zwężają się w gniewie, a potem tracą skupienie, kiedy mag zaczął przygotowywać się do rzucenia zaklęcia.–Uwaga, zamierza czarować! – krzyknął ktoś.Znowu Czarne Skrzydło.Selik machnął ręką na dwóch swoich ludzi.Ruszyli do przodu.Evansor uwolnił zaklęcie.Była to Spirala-Mocy, na tyle silna, aby odrzucić ich do tyłu.–Cofnijcie się.Nie chcę nikogo skrzywdzić! – krzyczał Evansor.– Proszę.Ktoś rzucił butelkę, przeleciała o włos od maga.–Złamał mi rękę! – krzyknął jakiś mężczyzna.I to wystarczyło.Kiedy ruszyli, Selik sprytnie usunął się na bok, podcinając jednego z nich.Ten upadł, popychając tych, którzy stali z przodu.Z pewnością zamierzali tylko złapać maga, zaprowadzić go na skraj wioski i wyrzucić, ale w tłumie byli ludzie Selika, dlatego już po pierwszym ciosie Evansor nie miał szansy.Podczas gdy starzy rolnicy rozpaczliwie starali się odciągnąć ludzi, na bezradnego maga spadał cios za ciosem.Jego krzyki i błagania ginęły w wyciu tłuszczy, pragnącej wymierzyć karę niewinnemu.Selik widział, jak w stronę twarzy Evansora leci noga od krzesła i rozbija mu nos, potem widział buty depczące i kopiące jego ciało, a na koniec w świetle latarni błysnął nóż, który zatonął w jego sercu.Kopali go jeszcze długo po tym, jak umarł.Dowódca Czarnych Skrzydeł zebrał swoich ludzi.Nienawiść tłumu znikała tak szybko, jak się pojawiła.Ludzie zaczęli się cofać, przerażeni tym, co zrobili.Rozległy się pierwsze zaskoczone głosy, gdzieś z tyłu płakała kobieta.Selik uśmiechnął się, podszedł do drzwi gospody i odwrócił się.–Ścieżka sprawiedliwych zawsze jest zbroczona krwią niegodziwców – oznajmił gromadzie ludzi, którzy teraz chcieli tylko usłyszeć usprawiedliwienie dla morderstwa, które wspólnie popełnili.– To wielki dzień dla Balai.Zbyt długo magia niszczyła nasz kraj.Pora, abyśmy zapragnęli zadośćuczynienia.Powiedzcie o tym wszystkim, których spotkacie.Nie będziemy już drugimi po magach.I wyszedł z gospody.Burza i gniew w jego sercu zostały ukojone.A teraz jeszcze ta suka, pomyślał.* * *Lyanna nie rozumiała tego, wiedziała tylko, że boli, i chciała, aby przestało.Obiecały jej uwolnienie od koszmarów, przez które budziła się tak przerażona.Obiecały, że uspokoją wiatr, który wieje wewnątrz jej głowy.Lecz nie mogły.Na początku to im się nawet udawało, ale teraz mama była daleko i szukała taty, a one zdawały się robić coraz starsze.Chodziły wolniej, a ich oczy były coraz ciemniejsze, to pewnie dlatego tak często się złościły.Zatem koszmary powróciły.Wiatr ryczał w jej głowie i sprawiał ból, czasem czuła się tak, jakby było ciemno, choć trwał dzień.Kiedy to zaczynało się dziać, żałowała, że nie ma mamy, aby ją utuliła i leżała obok, kiedy ona płakała.Lyanna popatrzyła na błękitne niebo i rosnące w ogrodzie drzewa [ Pobierz całość w formacie PDF ]
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie istnieje coś takiego jak doskonałość. Świat nie jest doskonały. I właśnie dlatego jest piękny.