[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zlikwidować kobiety i dzieci, a dzikusy nie będą się mogły mnożyć.Oni też polują na cywili, na mieszkańców Deepgate i Sandport.Patrząc na nich teraz, czuł wyłącznie niechęć.Uniósł kubek mleka wielbłądziego i wychylił go, mając nadzieję, że wypłucze paskudny smak z ust.–Kiedyś mieliśmy wojnę na Burzliwym Wybrzeżu – ciągnął Kotwica.– Wiele lat temu, zanim mesmeryści przybyli do Pandemerii.Brownslough to kraina na północ od nas, dużo błota i węgla.Handlowaliśmy z nimi, ale oni mieli wokół siebie tylko ląd.Chcieli naszych portów w Herrul i Opos, więc zjawili się z armią.– Klasnął w dłonie, aż zakołysała się lina za jego plecami.– Ludzie z Brownslough nie są okrutni, tylko głupi.Na Burzliwym Wybrzeżu nasze dzieci najpierw uczą się walczyć, a potem chodzić.Rozumiecie? Wielki błąd ze strony Brownslough.Dostali nauczkę, wrócili na północ i teraz znowu z nimi handlujemy.Wszystko jest dobrze.–Tyle krain… – powiedział Ramnir w zadumie.– Nie wiedziałem, że świat jest taki duży.My, Heshette, całkiem się odizolowaliśmy, skupieni na zniszczeniu łańcuchowego miasta i tych, którzy nas prześladują.Podobno nasz lud kiedyś wędrował po całym świecie, ale teraz nienawiść nie pozwala nam spojrzeć dalej, poza obecny konflikt.Gdybyśmy otworzyli oczy, zobaczylibyśmy, że nic tutaj nie zostało.–Nienawiść to trucizna – zgodził się gigant.– Ilu was jest, wszystkich razem?Jeździec westchnął.–Zostało mniej niż sto pięćdziesiąt plemion.Może sześć tysięcy ludzi.Kotwica odchrząknął.–To niewiele – przyznał.– Chodźcie do nas, na Burzliwe Wybrzeże.Mamy dość ziemi.Urządzimy wielkie przyjęcie, będziemy się bawić przez miesiąc albo dłużej.Sześć tysięcy, powiadasz? – Wielkolud zastanawiał się przez chwilę.– Możecie łowić ryby, nie ma problemu, i budować domy.Moi ziomkowie pomogą wam je zbudować.Jeśli zechcecie, damy wam wyspę.Mamy mnóstwo wysp.I dużo zwierzyny: dzikie świnie, gareny, niedźwiedzie, ptactwo.Ramnir się uśmiechnął.–Szczodra propozycja, ale wątpię, czy twój lud chętnie przyjmie aż tylu obcych.–Nie znasz mieszkańców Burzliwego Wybrzeża – rzekł z uśmiechem olbrzym.– Bardzo gościnni.Jeśli mnie nie będzie, powiedzcie, że John Kotwica pozwolił wam zostać.Caulkerowi zrobiło się niedobrze.Ten drągal naprawdę proponował schronienie gromadzie barbarzyńców? Z pewnością musiał mieć inny motyw.Czyżby mieszkańcy Burzliwego Wybrzeża byli kanibalami? Trwające przez cały miesiąc przyjęcie oznaczałoby dużo ognisk i kotłów.Rzezimieszek słyszał o takich rzeczach w czasach, kiedy żeglował.Przywódca Heshette poklepał giganta po ramieniu, ale nic nie odpowiedział.Tymczasem Kotwica zaczął rysować palcem mapę na ubitym piasku.–To wasza kraina – wyjaśnił.– A tu jest Morze Piaskowe, widzicie? Żółte wody.To wszystko wokoło.– Kilka stóp dalej naszkicował kilka małych okrągłych kształtów.– Te wyspy nazywamy Ogonem Dymu.Są tam wielkie góry i brzydki zapach.Wyspy Wulkaniczne.Caulker pamiętał je z map, które kiedyś oglądał.Statki misjonarzy z Deepgate zapuszczały się w tamte okolice.–Teraz spójrzcie tutaj.– Kotwica narysował kolejną linię brzegową, dwa razy dalej niż Wyspy Wulkaniczne, po drugiej stronie oceanu.– To jest Pandemeria.Wysoka Meria, tutaj… Brownslough i… Burzliwe Wybrzeże.– Dzielił kontynent, kreśląc linie na piasku.Ostatni zawijas okazał się półwyspem na południowym krańcu dużego lądu.Caulker wykonał w myśli parę obliczeń.Pandemeria leżała kilkaset mil od najdalszej wyspy archipelagu, do której dotarły statki misjonarzy, po drugiej stronie Gniewnego Morza, jak je ochrzczono po zatonięciu wielu ekspedycji.Tamtejsze wody, mówiono, były tak groźne, że marynarze bali się na nie wyprawiać.Ale nowe lądy oznaczały handel i zysk.A skoro John Kotwica je przemierzył…W jaki sposób?Na statku swojego boga? Caulker przez chwilę się zastanawiał, czy Cospinol nie przyjąłby na pokład jeszcze jednego pasażera… ale na wspomnienie upiornego okrętu aż ścisnęło go w gardle.Mniejsza o wielkie zyski.–Potrzebujecie statków – stwierdził Kotwica.– Mocnych statków.Tutaj i tutaj są bardzo niebezpieczne morza.– Narysował zygzaki na Gniewnym Morzu, dzieląc je prawie na pół.– W tym miejscu kiedyś stoczono wielką bitwę, dużo okrętów zatonęło.Potem Iril otworzył wielkie drzwi pod wodą i coś przez nie uciekło.–Potwór? – zapytał Caulker.Był tak skupiony na mapie rysowanej przez wielkoluda, że całkiem zapomniał o Heshette.–Nie.– Kotwica zamyślił się, marszcząc brwi.– Raczej kawałek Piekła.Jak to, co robią mesmeryści.–Mesmeryści? – Caulker już słyszał od olbrzyma to określenie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie istnieje coś takiego jak doskonałość. Świat nie jest doskonały. I właśnie dlatego jest piękny.