[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie mogła odmówić pomocy ojcu.Spróbowała już przecież wszystkiego.Pierce zawsze trafiał na właściwy moment.– Jesteś sadystą – wykrztusiła w końcu.Ujął ją za podbródek i zmusił, by spojrzała mu w oczy.– Jestem realistą.Jedyne, co musisz zrobić, to zgodzić się na nasz ślub, a trzy dni później potrzebne pieniądze będą w banku.Skończą się wreszcie zmartwienia twojego ojca – powiedział obojętnie.– Nie – odparła krótko i zaraz podjęła próbę usprawiedliwienia.– Poza tym ojciec nigdy by nie przyjął od ciebie pieniędzy.– Dlaczego nie? Przecież moje nazwisko mówi samo za siebie – stwierdził bez żenady.Było to zresztą zgodne z prawdą, gdyż na całym świecie stało się ono gwarancją uczciwości i dobrych intencji.– A może powiedziałaś mu o naszym małżeństwie?Z wielką radością odpowiedziałaby na to pytanie twierdząco i chętnie by dodała, że ojciec też uważa go za łajdaka, tyle że nie była to prawda.W ten sposób złamałaby przecież słowo dane dziadkowi.– Nikt o tym nie wie – przyznała niechętnie.– Gdybym mu jednak powiedziała, to na pewno by niczego od ciebie nie przyjął, bez względu na konsekwencje – dodała, nie chcąc przyznać się do porażki w kolejnej rundzie.Pierce spojrzał na nią rozbawiony.– Wiem, że chciałabyś, żeby tak było, ale twój ojciec też jest realistą.Może byś go spytała?Zamrugała oczami w bezsilnej wściekłości.– Nie myśl, że tego nie zrobię.Znowu zachowała się całkiem dziecinnie.Co stało się z jej samokontrolą, nad którą tak długo pracowała? Głupie pytanie, na które jest jedna prosta odpowiedź: Pierce.Jak mogła się tego spodziewać, wybuchnął teraz śmiechem.– Do niczego cię nie zmuszam, tylko pamiętaj, że nadal nie możesz nic powiedzieć o naszym krótkim małżeństwie.Jednak na twoim miejscu nie liczyłbym zbytnio na poparcie ojca.On jest Grekiem i liczy się dla niego głównie to, co jest dla ciebie dobre.A małżeństwo ze mną to twoja bezpieczna przyszłość.Był potworem.Ocenił dokładnie każdy możliwy aspekt tej sytuacji.– Myślisz, że taki jesteś cwany, co?Dziwny cień przebiegł przez jego twarz, kiedy wstał, wygładzając na sobie garnitur.– Naprawdę? Zdziwiłabyś się, gdybyś wiedziała, ile razy nazywałem się głupcem.Ale tym razem nie mam nic do stracenia.Alix nie zrozumiała, o co mu chodzi, zresztą wcale jej na tym nie zależało.– Z wyjątkiem niezłej sumki pieniędzy.– Pieniądze to nie wszystko, wiem o tym nie od wczoraj.Zaś co do naszej umowy, to w dalszym ciągu czekam na twoją odpowiedź.Zastanów się nad tym, Alix.Jeśli musisz, pogadaj z ojcem.Daję ci dwadzieścia cztery godziny na podjęcie decyzji.Gdybyś mnie potrzebowała, to zatrzymałem się w hotelu Savoy.Alix nie potrafiła wykrztusić z siebie ani słowa.Patrzyła tylko bezmyślnie, jak Pierce wychodzi z pokoju.Wyjść za niego za mąż? Przecież to nie do pomyślenia.A z drugiej strony nie miała wyboru, nie może przecież patrzeć, jak życiowy dorobek ojca obraca się w gruzy.Wstrząsnął nią dreszcz i poczuła przeraźliwe zimo.Ukryła twarz w dłoniach i zamyśliła się głęboko.O trzeciej po południu przestała zmuszać się do dalszej pracy.Jej mózg zwyczajnie odmówił posłuszeństwa i nawet najprostsze czynności sprawiały jej wyraźny kłopot.Kiedy w końcu wyszła z biura, była zupełnie wyczerpana.Propozycja Pierce'a zepchnęła pozostałe sprawy na dalszy plan i Alix wiedziała, że tak będzie do czasu, aż wszystko się rozstrzygnie.Wzięła dyplomatkę i wychodząc, zatrzymała się przy biurku sekretarki.– Jadę do ojca, Ruth.Muszę omówić z nim bardzo ważną sprawę.– Czy pan Martineau złożył może propozycję nie do odrzucenia?– Obawiam się, że tak.Do jutra, – Czuła, że Ruth przygląda się jej zdumiona.Nie miała jednak ani czasu, ani ochoty, by cokolwiek wyjaśniać.Wchodząc do szpitala, Alix nie zdziwiła się na widok matki, dalej zajętej szydełkowaniem.– Czy spędziłaś tu może całą noc?– Nie, nie całą.Jak wiesz, pozwalają mi korzystać z pokoju obok, więc trochę spałam.– Emily Petrakos wyjaśniła to z łagodną determinacją, z którą trudno było się spierać.Alix westchnęła.– Słuchaj, posiedzę trochę teraz z ojcem.Może wyszłabyś na chwilę na dwór i zaczerpnęła świeżego powietrza.Jest piękny dzień, a ty potrzebujesz trochę słońca.Na pewno dobrze ci to zrobi.– Dobrze, jeśli tak sądzisz – przyznała matka z wahaniem.– Wiem, że to głupie, ale jakoś nie lubię stąd wychodzić.Mam wrażenie, że jak mnie nie będzie, zaraz coś mu się stanie.– Rozumiem, ale teraz cię zastąpię.– Pomogła matce wyplątać się z jej robótek i włożyć kurtkę.Dopiero wtedy usiadła i przysunęła się z krzesłem bliżej łóżka śpiącego ojca.Bardzo chciała z nim porozmawiać, ale nie zdecydowała się go budzić.Zamiast tego wróciła do swych nie najweselszych myśli.Upłynęło pięć lat od czasu pamiętnej wizyty u dziadka i wszystko stanęło przed nią jak żywe.Zarówno wtedy, jak i teraz, stała za tym ta sama osoba: Pierce Martineau.Yannis Petrakos z nie ukrywaną irytacją wyszedł z sypialni swojego mieszkania na Manhattanie.Po drodze zawiązywał jeszcze pasek orientalnego, jedwabnego szlafroka.Kiedy zauważył wnuczkę, jego złość powoli ustąpiła zdziwieniu.– Alix? Stało się coś? – Spoglądał na przemian to na nią, to na Pierce'a, który stał koło niej.– Kim jest ten człowiek?Zanim Alix miała szansę odpowiedzieć, Pierce zabrał głos.– Pozwoli pan, że się przedstawię – zaczął z ironią, rezygnując ze zwykłej kurtuazji.– Nazywam się Pierce Martineau i jestem mężem Alix.Yannis Petrakos nie ukrywał zdumienia.– Mężem? Dlaczego nikt mi nic nie powiedział? – W jego głosie słychać było urażoną dumę.– Informujemy pana o tym teraz – odparł krótko.– Martineau? Nazwisko brzmi mi znajomo.Czy nie spotkaliśmy się wcześniej?– Osobiście nie.Złożyłem panu ofertę, którą pan odrzucił.Chodziło o kupno statków.Dziadek zmarszczył brwi.Nieczęsto zdarzało mu się spotykać ludzi, którzy w jego obecności zachowywali się tak nonszalancko.– Ach tak, przypominam sobie teraz.Używał pan przekonywających argumentów, ale linie nie były ani nie będą na sprzedaż.– Dla niego sprawa była już zamknięta i równie szybko, jak się zirytował, rozpogodził się teraz, zwracając się do Alix: – Ale co to ma wspólnego z twoim małżeństwem? Nie byłaś zbyt grzeczna dla swojego dziadka, ale w tym najuważniejszym z dni nie mogę się o to na ciebie gniewać.Musimy to uczcić.Pierce posłał Alix ironiczne spojrzenie.– Na pana miejscu nie posyłałbym jeszcze po szampana.Alix chce rozwodu, prawda, kochanie? Twarz Yannisa ponownie się zachmurzyła.– Rozwód? Cóż to znowu za bzdura?– To żadna bzdura.Jestem gotów udzielić jej rozwodu, choć nie za darmo [ Pobierz całość w formacie PDF ]
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie istnieje coś takiego jak doskonałość. Świat nie jest doskonały. I właśnie dlatego jest piękny.