[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Ta rozmowa jest skończona - oznajmił.- Czy się jeszcze spotkamy?Wciąż przyglądał mi się nachmurzony.- Och, no dobrze - rzekł wreszcie, ale nie odpowiedział na moje pytanie.- Istnieje taka możliwość.- Przepraszam?- Jardin zajmuje się ubezpieczeniami - powiedział Gash.- Ja nie.Właśnie ubezpieczenia były jednym z powodów mojej wizyty w Roosing Oolvaya, gdy się poprzednio spotkaliśmy, jeśli sobie przypominasz.- O tak, pamiętam.Ale myślałem, że Zhardann jest Administratorem Klątw.- Jak myślisz, czy administrowanie głównymi klątwami pochłania tak dużo czasu? Ubezpieczenia zapewniają bardziej stały dochód.Przestał kręcić Monochem i wyciągnął lewą rękę do góry, do tyłu, zakręcił wokoło; usłyszałem skrzeczenie, jakby ktoś rozciągał cukierka.Gash lewą ręką podniósł tunikę i podrapał się po żebrach.Świeże blizny, znaki po igłach, otarcia skóry wyglądały jak wyblakły obraz na świeżym płótnie.Gdy opuścił rękę do boku, skóra zmarszczyła się i wygładziła.Podrapał się jeszcze raz, wpuścił koszulę i znowu pozwolił Monochowi skowyczeć.- U Zhardanna mówiłeś, że gdyby nad wami byli bogowie, tak jak wy jesteście nad nami, to oni byliby bardzo niezadowoleni z was.Czy naprawdę tak myślisz?- Ty najlepiej ze wszystkich ludzi powinieneś wiedzieć, że nie należy wierzyć w to, co mówimy - skarcił mnie.- Ale skoro Zhardann mógł skazać Sapriela na śmiertelność za złe zachowanie, to czy dowody jawnej herezji.- Po tym, co im powiedziałem, śmiertelności najmniej bym się obawiał - powiedział Gash tak oschle, jak jeszcze nigdy.- Więc po co to zrobiłeś? Dlaczego chciało ci się tym zajmować? To znaczy, nikt przecież nie wie, że to naprawdę byłeś ty, ale to było trochę nie na temat.Po co w ogóle poruszałeś ten temat?- Ciekawski z ciebie facet -zauważył Gash.- Czyż nie interesujesz się polityką?Nagle przestał wymachiwać Monochem i coś innego zdawało się między nimi przepływać.Potem znowu machnął mieczem i wypuścił go.Monoch wzbił się w powietrze i opadał wprost na moją twarz, a Gash rzekł, przekrzykując świst uwolnionej mocy:- Łap.Zatrzymaj go na razie.Wyciągnąłem rękę do góry, lecz nie kierowałem się naturalnym instynktem i nie zakryłem oczu, by potem odskoczyć na bok, co i tak - jak wiedziałem - nie uratowałoby mnie.Widziałem, jakie niesamowite ruchy ten miecz mógł wykonywać, kiedy naprawdę się na kogoś kierował, więc otworzyłem rękę i złapałem broń.Rękojeść miecza uderzyła mnie w wewnętrzną część dłoni.Dla pewności chwyciłem go i drugą ręką; mimo to miecz rzucił mną o podłogę; trzymając go w garści przewróciłem się o fotel.Rozochocony Monoch uwolnił się, a ja wiedziałem, że to złe połączenie, ale udało mi się rzucić polecenie zatrzymania, gdy zaczęliśmy się ze sobą mocować.Gdy wycie miecza ucichło, a ja zdjąłem kilim z głowy, okazało się, że Gash zniknął.Było jeszcze jedno oczywiste pytanie, które powinienem mu zadać, gdybym miał szansę, ale równie dobrze mogłem dać sobie z nim spokój.Doszedłem do wniosku, że i tak znałem odpowiedź, a chciałem pozostać przy życiu, by się nim nacieszyć.Ktoś musiał rozpuścić plotkę, która pchnęła Sapriela na ścieżkę wojenną, a przede wszystkim pogłoskę, że Pasook miał pierścień.Nie byłem przedtem pewien, kto mógł zrobić coś takiego i kto miał odpowiednią wiedzę oraz zdolności, ale teraz doszedłem do wniosku, że to najprawdopodobniej był sam Gashanatantra.Gash opowiedział mi o tym wszystkim poprzez metaboliczne połączenie, a ja poznałem już na tyle jego metody działania, by rozumieć, dlaczego to zrobił.Wiele z tego wszystkiego rzeczywiście było zgodne z prawdą.Gash i Pasook naprawdę połączyli swe siły, by odszukać Pod Dalla i zamienić go w pierścień.Pasook zdradził Gasha, być może używając do tego zmarłego Oskina Yehlei, i w tym momencie ja pojawiłem się w tej historii.Gash nie był z tych, którzy pozwalają, by zdrada uszła komuś płazem, i zobaczył, że za jednym zamachem może zniszczyć dwóch wrogów: Pasooka i Sapriela, używając mnie jako pionka i sobowtóra.Gash jednak wciąż nie miał pierścienia.Jeśli pilnował mnie wystarczająco dobrze, musiał wiedzieć, gdzie był.Być może czekał na najlepszą okazję, żeby go odebrać.Może też zdecydował, że na razie jego miejsce jest wystarczająco bezpieczne i że uda mu się wywoływać niepokoje nawet nie będąc nigdzie w pobliżu.Z drugiej strony, byłem przekonany, że odłączył się już jakiś czas przedtem, zanim odwzajemniłem mu się ostrym atakiem, więc być może stracił z oczu przekaz pierścienia i jego obecne miejsce pobytu.Jeśli tak było, to dlaczego mnie o to nie zapytał?Można by powiedzieć, że skoro wciągnął mnie wtedy w Roosing Oolvaya w kłopoty, to mógłby dać już spokój po tym, co przeszedłem ostatnio.Nie wiedziałem jednak, na co go stać i ile planów snuł naraz.Wszystko się teraz pomieszało i perspektywy się poszerzyły.Dlatego nie mogłem opędzić się od wrażenia, że prawdziwa burza gradowa intryg zbierała się nad moją głową [ Pobierz całość w formacie PDF ]
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie istnieje coś takiego jak doskonałość. Świat nie jest doskonały. I właśnie dlatego jest piękny.