[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Nie jestem pewna.- Bez sensu byłoby ją naciskać, mówić jej, że klientkizostaną tu, dopóki ona zacznie wygrywać i sprowadzać nowych uczniów.- Ale tonie może trwać wiecznie.Sheila westchnęła.- Po co im w ogóle takie drogie konie, skoro ich nie wystawiają w zawodach? Oco chodzi?Sama się nad tym zastanawiałam.Te kobiety przyjeżdżały codziennie.Ale niebrały lekcji jazdy ani nie interesowały się zawodami.Całymi godzinamioporządzały konie tylko po to, by wsadzić je z powrotem do boksów.-1 gdzie są ich mężowie? - zapytała Sheila.- Nawet nigdy o nich nierozmawiają.- Mój tata mówi, że to są takie kobiety, które zaczynają zajmować się końmi,kiedy kończą z facetami.Sheila analizowała chwilę moje słowa.- Co to znaczy? - zapytała, a ja wzruszyłam ramionami.Zastanawiałam się, czySheila myśli o swoim ojcu.Od czasu doczasu pan Altman przyjeżdżał w sobotę popatrzeć, jak Sheila jeździ, ale nigdynie zostawał długo - mówił, że kaszle od kurzu.I chociaż przyznał, że Yellow Capjest przystojniakiem, nie widziałam, żeby zbliżył się do konia na odległośćsplunięcia.Jeśli któryś z koni podszedł za blisko, tata Sheili odskakiwał i krzyczał„Prrr!".Sheila pochyliła się do przodu, żeby wziąć łyk wody z dzbana, nie odrywającode mnie oczu w oczekiwaniu na odpowiedź.- Nie wiem - powiedziałam w końcu.- Ale nie widzieliśmy żadnego z ichmężów i tata mówi, że nie zobaczymy.- Hm, mam nadzieję, że wkrótce znikną.- Sheila wyprostowała się i otarła ustagrzbietem dłoni.- Dostaję szału przez tę Bitsy, która mnie ciągle obwąchuje.Popołudniami klientki przybywały dwójkami albo trójkami, wioząc lodówkiturystyczne wypełnione mrożonymi winogronami oraz termosy z szampanem isokiem pomarańczowym, który wlewały do papierowych kubeczków.Jaycee kupiłastereo do stajni i wynajęła elektryka, żeby powiesił głośniki, tak aby mogła zprzyjaciółkami słuchać muzyki w trakcie oporządzania koni.Kiedy Sheila i mójojciec pracowali na arenie, ja sprzątałam boksy i słuchałam rozmów, które sączyłysię przez stajnię.W miarę jak mijały godziny i opróżniały się termosy, głosy kobietprzybierały na sile, a śmiech wznosił się w niekontrolowanych napadach.W tamte popołudnia dowiedziałam się, że od makaronu i ziemniaków człowiektyje, że od suszenia suszarką włosy robią się szorstkie i łamliwe, że jeśli kobietaurodzi więcej niż jedno dziecko, to jej brzuch opada jak opona, z którejwypuszczono powietrze.- Ty ciągle pracujesz - powiedziała Bitsy, kiedy wybierałam ściółkę z boksuHeathcliffa.- Odpocznij sobie.Chodź z nami pogadać.Mój ojciec nie lubił odpoczynków.Mówił, że odpoczynek daje tylko tyle, żepotem trudniej z powrotem zabrać się do roboty.Ale mówił też, że mam byćgrzeczna i robić wszystko, o co klientki poproszą.Siadłam więc na lodówce, skubiącmrożone winogrona, a one chichotały do swoich papierowych kubków i zadawałymi pytania.- Ile lat ma twój tata? - zapytała Jaycee.- Trzydzieści dziewięć.Bitsy gwizdnęła przez zęby.- Ma naprawdę piękne ramiona - powiedziała.- Twoja mama nie żyje, aniołku? - zapytała, a mój kręgosłup zesztywniał jakkołek.- Jest w domu - odparłam.- Musisz jej powiedzieć, żeby czasami wyszła - wtrąciła Patty Jo.- Mogłaby się z nami trochę napić - dodała Bitsy.- Chętnie byśmy ją poznały.- Ona większość czasu spędza w łóżku - powiedziałam, a kobiety wymieniłyspojrzenia, dla mnie nieodgadnione.- Jest chora? - zapytała Patty Jo.Nie wiedziałam, co odpowiedzieć.Większość miała za mężów lekarzy.Mogłysię zorientować, że kłamię.Skoro nic nie odpowiadałam, Patty Jo odchrząknęła iwytarła ręce o spodnie do jazdy konnej.- Ach - rzuciła do koleżanek.- Takie tam śruty pierduty.- Powinnam wracać do pracy - oznajmiłam i wstałam.- Dziękuję za winogrona.Kiedy już wszystkie odjechały ojciec przyniósł do stajni wąż, żeby napełnićkoniom wiadra.- Te kobiety doprowadzają mnie do szału - powiedział.- Zwykle są pijane - odparłam.- To wiele wyjaśnia.- Stał przed boksem Sierry i chociaż obok niej stały dzbanyoczyszczonej wody, ojciec napełnił jej wiadro wodą z węża.- Co jest? - zapytałklacz, opryskując ją wodą z węża.- Nie twój poziom?Sierra zadarła głowę, próbując umknąć przed prysznicem, ale ojciec dogonił jąłukiem wody i zapędził do kąta.Sierra jęknęła i tupnęła nogą, potem pochyliła łeb,kuląc się pod strumieniem.- Nie - powiedział ojciec.- No właśnie.W drugich zawodach wzięło udział więcej zawodników niż w pierwszych.Oszóstej trzydzieści rano na terenie należącym do grupy pościgowej stało jużdwadzieścia przyczep.Obok mnie Sheila drżała w swojej bluzie, a ojciecwyprowadził Capa z przyczepy i ruszył z nim w kierunku areny.Podążałyśmy ztyłu, chuchając na palce, żeby je trochę ogrzać.Konie wciąż były przykryte derkami, kopyta miały obwiązane, żeby zostałyczyste, dopóki sędziowie ich nie ocenią.Ojciec znalazł na arenie pusty narożnik iprzypiął lonżę do kantara Capa, podrzucając linę i stukając palcatem2 o but, aż Capzaczął kłusować wokół niego.Patrzyłyśmy na nich spod ogrodzenia, Sheila na sztywnych kolanach, żująckońcówkę francuskiego warkocza.- To ja powinnam to robić - powiedziała.- Wszystkie konie rozgrzewane sąprzez jeźdźców.- Mógłby cię przeciągnąć przez arenę - ostrzegłam.- Wiem - odrzekła.Poczułam przypływ łagodności i dotknęłam czubkiem palców rękawa jej bluzy.2 Palcat - krótki bacik jeździecki (przyp.red.).r o z d z i a ł t r z e c i- Wszystkie te dzieciaki robią to od zawsze - powiedziałam.Sheila kiwnęłagłową, nie patrząc na mnie.Od tyłu podeszła do nas pani Altman, trzymając torebkę pod pachą.- Zimno ci? - zapytała Sheilę.- Chcesz, żebym ci kupiła gorące kakao nastoisku?Sheila nie oderwała wzroku od placu.- Zwymiotuję - powiedziała.Pani Altman stała przez chwilę bez słowa, potem naciągnęła mocniej sweter naramiona.- Alice - powiedziała, wskazując na arenę.- To trzeba robić?- Koń się w ten sposób uspokaja - odparłam.-1 przyzwyczaja się do placu.- To ważne? - zapytała pani Altman.Sheila wzniosła oczy do nieba.- Konie są jak ludzie - powiedziałam.- Robią się nerwowe.- No, nie wiem.- Pani Altman się wyprostowała.- Nie jestem pewna, czy bat misię podoba.Sheila wzięła głęboki oddech i cofnęła się o krok, na wypadek gdyby naprawdęmiała zwymiotować.- To palcat, mamo - powiedziała.- A Joe używa go tylko, żeby wydać dźwięk.Odwróciłam się do niej, próbując określić, kiedy mój ojciec z pana Winstonazmienił się w Joego.Ale Sheila z twarzą pozbawioną wyrazu wpatrywała się warenę, jakby ta miała ją połknąć.Powoli wstawał ranek, a parking wypełnił się końskimi przyczepami ikamperami [ Pobierz całość w formacie PDF ]
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie istnieje coś takiego jak doskonałość. Świat nie jest doskonały. I właśnie dlatego jest piękny.