[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Oczywiście pamiętała.– Był to dość ekstremalny wyraz uczuć patriotycznych, przyznaję.Zawahał się.– Potem kazała mi pani iść za nim, kiedy odszedł wściekły.Nie widziała pani, co się stało.Czytała za to raporty.Cutler, rozdrażniony i wściekły, całkiem zbity z tropu tą pokojową Łagodną Rewolucją Valhallan, w końcu i bez żadnej autoryzacji skierował broń przeciwko nieuzbrojonemu obywatelowi Stanów Zjednoczonych.Nathan Boss zaryzykował własne życie i karierę, powalając go chwytem prosto z podręcznika amerykańskiego futbolu.Nathan wiedział, że w swoim raporcie wyraziła całkowitą aprobatę dla jego działań, i teraz nie musieli już do tego wracać.– Chodzi o to, pani kapitan, że sporo ludzi widziało, jak załatwiam typa.Fox, Santorini…– Myślisz, jakie to będzie miało skutki dla morale?– Właściwie tak.– Musimy chyba zaufać naszym kolegom.I dać Cutlerowi szansę, by sprawdził się w nowej roli.Od Valhalli minęło przecież już pięć lat.– Tak jest, kapitanie.– Nathan wyraźnie czuł się nieswojo.Pogłaskał nawet kota, by jakoś zapanować nad nerwami.– Ale to nie wszystko.Wiem, że słuchanie plotek nie należy do moich obowiązków.A pani wie, że nie cierpię powtarzania takich pogaduszek z szatni.Ukryła uśmiech.W pewnym sensie Nathan był zbyt prostolinijny jak na tę funkcję.Ale takiego go lubiła.– Opowiadaj dalej.– Mówi się o tym, co działo się z Cutlerem w Valhalli.Po zakończeniu dochodzenia został zawieszony, trochę czasu spędził w szpitalu marynarki wojennej, potem dostał przeniesienie na Hawaje, do bazy admirała Davidsona.Plotka głosi, że przeszedł tam jakieś specjalistyczne szkolenie.I że dostał skierowanie do tej misji z powodu jakiegoś specjalnego zadania.To było coś nowego.– Przez „specjalne” rozumiesz utajnione przede mną?– Hm… Tak jest, pani kapitan.Maggie milczała.Wcale by się nie zdziwiła, gdyby to była prawda.Współczesna marynarka była pełna sekretów i intryg, jak każda wielka, złożona organizacja rozliczana z budżetu i dysponująca bronią.Zaskoczyło ją raczej, że te informacje jakoś wyciekły.– Niezależnie od tego, jaka jest prawda na temat Cutlera… – Uznała, że zaufa Nathanowi, przyznając, że nie wie więcej od niego.– Jesteśmy na tego człowieka skazani i nie możemy pozwolić, by miało to zły wpływ na morale załóg.To dopiero mogłoby nam zaszkodzić.Kiwnął głową.– Będę obracał to w żart.Marynarze zawsze dużo gadają.Pewnie szybko zajmie ich coś nowego.– Dobrze.Dzięki, że do mnie z tym przyszedłeś, Nathan.– Mam nadzieję, że postąpiłem słusznie.– Masz dobry instynkt.Ale gdybyś usłyszał coś bardziej konkretnego, daj mi znać.Coś jeszcze?– Nie, kapitanie.Dziękuję.Kiedy wyszedł, Shi-mi znowu wskoczyła na biurko.– Co o tym myślisz? – spytała.– A co ty myślisz? Zakładam, że wiesz o sprawie więcej niż ja albo Nathan.– Niewiele więcej, zapewniam.– A więc jest w tym ziarno prawdy? Cutler rzeczywiście ma jakieś specjalne zadanie, coś, co Davidson ukrywa nawet przede mną?– Sam Davidson może wykonywać polecenia z góry.– Dlaczego powiedziałaś, że twoim zdaniem Nathan chce rozmawiać o uzbrojeniu? Och… Uważasz, że Cutler jest bronią?– A nie jest? Człowiek o niewzruszonych przekonaniach i głęboko lojalny.Wyobraź sobie, że w Valhalli Davidson rozkazałby ci wtedy otworzyć ogień do tych pokojowo nastawionych cywilów…Czasami, w bezsenne noce, Maggie rozważała taką możliwość pośród innych nieprzyjemnych alternatywnych wydarzeń jej życia.– Myślę, że wykonałabym rozkaz.Ale Cutler…– Cutler pierwszy by zaczął strzelać.Bez wahania, za to z entuzjazmem.Czy taki człowiek nie byłby użyteczną bronią? Widzisz, kapitanie, Cutler jest tu jako środek kontrolowania ciebie.W pewnych okolicznościach.– Hm…Maggie nie miała sposobu, by to sprawdzić – w każdym razie nie zawracając z drogi.Jedynym systemem łączności dalekiego zasięgu, obejmującym zamieszkaną Długą Ziemię, był outernet – połączenie internetu i skrzynek kontaktowych obsługiwanych przez przelatujące twainy oraz pojedynczych wędrowców.System był pewny, ale powolny, słabo zabezpieczony, a poza tym jego zasięg kończył się praktycznie w Valhalli.Nie było też żadnego sterowca szybszego niż „Armstrong”, który posłużyłby jako kurier.Maggie musiała więc kontynuować misję, nie mając dostępu do zwierzchników.Jak często się zdarzało, wyładowała swoją frustrację na kotce.– Bardzo jesteś podejrzliwa jak na kupę przypadkowych iskrzeń elektrycznych w ćwiartce kilograma żelu Korporacji Blacka.– Uznam to za komplement.Ale słusznie, jestem podejrzliwa.Ty też powinnaś.Na tym okręcie jest wiele ukrywanych przed tobą tajemnic różnego rodzaju.I jeśli przyznasz to sama przed sobą, możesz mieć niezłą szansę, by niektóre z nich odkryć.ROZDZIAŁ 7Po zwiększeniu prędkości do dwóch kroków na sekundę w godzinach roboczych i zapewnieniu czasu na planowane przestoje, testy systemu i serwis, pokonywali prawie sto tysięcy światów w ciągu doby.W rezultacie, po dziesięciu dniach od przemowy Cowleya w Madison Zachodnim 5, sterowce mijały już Ziemię Zachodnią 1 000 000 i wlatywały w bardziej egzotyczny pas światów, znany jako Wysokie Meggery.Maggie ostrożnie pozwoliła sobie poczuć ulgę.Lista problemów do rozwiązania, zarówno technicznych, jak ludzkich, skracała się wyraźnie.Mimo ponurej opinii Maca, że prawdziwym celem misji jest demonstracja siły rządu federalnego, żadnych kłopotliwych spraw nie zgłaszano też z gruntu.Po pięciu długich latach pracy na Niskich Ziemiach i na Podstawowej zwolniono ją z ogromnego i ciągłego wysiłku niesienia pomocy, wciąż koniecznej dla dużej części dotkniętej erupcją Yellowstone Ameryki Podstawowej.Zastanawiała się, czy nie pozwolić Harry’emu Ryanowi otworzyć przepustnicy do końca, wyprzedzając plan testów, i przekonać się, co potrafią jej ptaszki.Wtedy właśnie do drzwi jej kajuty zapukał Douglas Black.* * *Kiedy trochę skrępowany Nathan Boss dokonał prezentacji, Black usiadł sztywno naprzeciw Maggie.Mężczyzna, który stał za nim, najwyżej trzydziestoletni, patrzył na nią ponuro jak sierżant musztry na szeregowego.Nathan czym prędzej się wyniósł.Maggie nie miała pojęcia, że Black jest na pokładzie; z irytacją przypomniała sobie sugestie Shi-mi na temat sekretów tej wyprawy [ Pobierz całość w formacie PDF ]
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie istnieje coś takiego jak doskonałość. Świat nie jest doskonały. I właśnie dlatego jest piękny.