[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przyszły mąż Agnieszki powiedział coś i wszyscy wybuchnęli śmiechem.Na ekranie znów pojawił się śnieg, tym razem jednak tylko na krótką chwilę.Zaraz potem kamera pokazała wnętrze, sądząc po wyposażeniu, hotelowego pokoju.Gdyby Agnieszka zwróciła uwagę na widok za oknem, dostrzegłaby, że hotel musiał znajdować się gdzieś w górach.Ona jednak nie była w stanie o tym myśleć.Jak zahipnotyzowana wpatrywała się w parę na łóżku.„Czy tak czują się żony aktorów zmuszone do obejrzenia scen miłosnych, w których udział biorą ich mężowie?" – przemknęło jej przez głowę.Wiedziała jednak, że nie.To, co właśnie oglądała, nie było udawane.Niemal czuło się żar bijący od kochanków – Agnieszka widziała to w ich twarzach, spojrzeniach, w delikatności ruchów.Jej mąż naprawdę kochał tę dziewczynę.Co więc sprawiło, że przestał?Nastąpiło następne cięcie i kolejne ujęcie przyniosło częściową odpowiedź.W kadrze znów był Kacper z kochanką.Ten sam pokój, te same meble.Tyle, że atmosfera całkiem inna.Nie wiedzieć czemu, na tym akurat kawałku coś stało się z dźwiękiem.Agnieszka próbowała wyczytać cokolwiek z ruchu warg, ale kamera była zbyt daleko, dała więc sobie spokój.W napięciu obserwowała wydarzenia.Dziewczyna siedziała na łóżku i gestykulując gwałtownie, wykrzykiwała coś do stojącego przy oknie Kacpra.Ten złożył ręce na piersi i co chwila odpowiadał jej, a na jego ustach przez cały czas tkwił drwiący uśmiech.Przez lata małżeństwa Agnieszka zdążyła dobrze poznać i znienawidzić ten grymas.Jej mąż rzadko krzyczał, czasem jednak, nie podnosząc głosu, potrafił być naprawdę okrutny.W pewnym momencie dziewczyna nie wytrzymała.Wstała i podeszła do niego.Palcem wskazującym dotknęła piersi Kacpra.Jej twarz, teraz cała czerwona, nie wydawała się już taka piękna.Przyszły mąż Agnieszki przechylił głowę na bok jak dziecko, które przygląda się wyjątkowo ciekawemu zwierzątku, po czym coś odpowiedział.Dziewczyna uderzyła go otwartą ręką w twarz i chciała wyjść z pokoju.Nie zdążyła.Drelich lewą ręką chwycił ją za przedramię, odwracając z powrotem, a prawą uderzył na odlew.Poleciała na łóżko.Nastąpiło kolejne cięcie.Gdy obraz pojawił się znowu, dziewczyna leżała… na skale.Można ją było rozpoznać jedynie po włosach, bo resztę ciała miała potwornie zmasakrowaną.Z klatki piersiowej wystawały połamane żebra, z pękniętej głowy wypływał mózg i płyn rdzeniowy.Ręce miała wygięte pod nienaturalnymi kątami, a przez spodnie przesączała się żółtawobrązowa strużka moczu i odchodów.Agnieszka omal nie zwymiotowała.Po chwili kamera odjechała na bok i znów pokazała Kacpra.Stał nad dziewczyną blady jak śmierć, na przemian zaciskając i rozluźniając pięści.–Ja nie chciałem – powtarzał mechanicznym głosem.– Wybacz mi, kochanie, ja naprawdę nie chciałem.O Boże, przebacz mi, co ja zrobi…Na ekranie znów pojawił się śnieg, a w chwilę potem obraz zniknął.Magnetowid sapnął i zaczął przewijać taśmę do początku.„Kto to nagrywał? A może to tylko montaż? Amatorski film zrobiony dla zabawy?" – Agnieszka wciąż siedziała w bezruchu, a przez jej głowę przelatywało mnóstwo podobnych pytań.Szybko jednak zrozumiała, że nie powinna się łudzić – niektórych rzeczy nie sposób udawać.Jej mąż zabił tę kobietę.Pomyślała o trupie w lesie.„Gdy wczoraj przyjechali, ten Slęczkiewicz poszedł właśnie w tamtą stronę – przypomniała sobie.– A wieczorem Kacper wybrał się na samotny spacer do lasu".Czy było możliwe, że tamten go szantażował? Jeśli tak, to dlaczego Kacper nie zabrał ze sobą ani dokumentów, ani tym bardziej kasety?„Nie musiał wiedzieć o kasecie, była przecież ukryta.Po cóż innego folia, jeśli nie żeby ukryć taśmę w wodzie? Tamten był na miejscu wcześniej i się zabezpieczył.Choć nie dość skutecznie".– Z każdą chwilą Agnieszka utwierdzała się coraz bardziej w przekonaniu, że to wszystko nie może być przypadkiem.Wstała i wyjęła kasetę z magnetowidu.Z szuflady pod telewizorem wyjęła kolejną dużą kopertę, napisała: „Dla Kacpra", po czym włożyła do niej kasetę.Cały czas coś w jej głowie krzyczało, że w ten sposób krzywdzi męża, że powinna pozwolić mu wyjaśnić, a wtedy wszystko stanie się proste.Z drugiej jednak strony, jeżeli kaseta była autentyczna, ostatnie lata jej życia opierały się na wielkim kłamstwie.Amnezja skrywająca wszystko, co wydarzyło się do dnia dziewiętnastych urodzin? W tej sytuacji wyglądało to na bardzo wygodną wymówkę.Agnieszka odetchnęła głęboko.Na pewno potrzebowała sobie wszystko przemyśleć.Sama.Położyła paczkę obok telefonu i poszła na górę, żeby się spakować.***–Gdzie ty się, do jasnej cholery, podziewałeś?! – ryknął Franek, gdy Kacper wszedł do biura.Drelich tylko machnął ręką.–Byłem u jezuitów u znajomego zakonnika, żeby sprawdzić tego księdza i…–Zapomnij o nim… o żeż! – Trolewski odstawił trzymany w dłoni kubek kawy z takim impetem, że część zawartości rozlała się po stole.Natychmiast wyszarpnął chusteczki ze stojącego obok pudełka, aby zebrać brązowy płyn, zanim powódź dotrze do dokumentów.– Namierzyliśmy gościa.Zostawił tyle odcisków palców i innych śladów, że brakowało nam tylko zdjęcia.Zresztą to też nam dał, tylko nieco wcześniej.Facet sponsorował nasze laboratorium i wtedy pozwolił sobie ściągnąć odciski, pobrać próbkę śliny i takie tam.Czujesz? Dał nam to wszystko dla medialnej zgrywy, a teraz dzięki temu możemy go dorwać.Niech żyje Bóg i jego poczucie humoru! Czekamy jeszcze na wyniki badania DNA, które trochę potrwają.Kacper zamrugał gwałtownie.–Jesteś pewien, że… – zaczął, ale Franek wszedł mu w zdanie.–Że to on? Jak cholera.Sąsiad powiedział, że tamtego dnia do Josephine wchodziło czterech mężczyzn.Wśród nich właśnie Robert Giezaszczyk.–Ten od ubezpieczeń? – Drelich skojarzył postać znaną mu z telewizji.Wciąż jednak nie mógł uwierzyć, że poszło tak łatwo.Poza tym cały czas brakowało mu jeszcze jednego elementu układanki.– Kim w takim razie był ten ksiądz i czego tam szukał?–Nie mam pojęcia, ale żaden z gości nie wyglądał jak ten opisany przez ciebie – odparł komendant.– Natomiast Giezaszczyka świadek jest pewien.My już zresztą też, patrząc po śladach.Kacper pokręcił głową i usiadł na krześle.Kciukiem i palcem wskazującym zaczął rozmasowywać kąciki oczu.Potem poderwał się i ruszył w stronę drzwi.–A ty dokąd? – zdziwił się Franek.Drelich wzruszył ramionami.–Idę do pokoju przesłuchań zadać gościowi kilka pytań.Możliwe, że nie działał sam, a ten ksiądz…–Jesteś ostatnią osobą, którą bym tam wpuścił! – prawie krzyknął podinspektor.Wziął głęboki oddech i po chwili zaczął już spokojniej: – Kacper, wiesz dobrze, nie mogę pozwolić, żeby ktoś tak mocno zaangażowany przesłuchiwał świadka.Zwłaszcza takiego, którego prawnik bierze więcej niż my wszyscy razem wzięci.Jeden mały krok w złą stronę i koleś się wywinie.A tego przecież nie chcemy, prawda?Podniósł kubek i skrzywił się na widok okrągłego śladu na blacie.Starł go chusteczką.–Wciąż jeszcze pozostał nam Szczur – dodał [ Pobierz całość w formacie PDF ]
|
Odnośniki
|