[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Miły chłopiec.Jednak tak łatwo dawał sobą manipulować.- Czego chciał?- Nie powiedział mi, kim jest.Nie od razu.Nie wyglądał tak samo, ale było coś wjego zachowaniu, wiesz? Można ukryć różne szczegóły.Przybrać na wadze.Jednak Gilwciąż lekko seplenił.I nadal tak samo się poruszał.Jakby był wiecznie zmęczony.Wiesz,o czym mówię?- Wiem.Myślałem, że dziedziniec jest ogrodzony, ale nie był.Ira prześlizgnął się przezdziurę w żywopłocie.Poszedłem za nim.Przed nami było porośnięte lasem wzgórze.Irażwawo ruszył ścieżką.- Wolno ci opuszczać ośrodek?- Oczywiście.Jestem tu dobrowolnie.Mogę wychodzić i wracać, kiedy chcę.Szedł dalej.- Co powiedział ci Gil? - Zapytałem.- Chciał wiedzieć, co się stało tamtej nocy.- On tego nie wiedział?- Trochę wiedział.Chciał się dowiedzieć więcej.- Nie rozumiem.- Nie musisz.- Owszem, Iro, muszę.- Już po wszystkim.Wayne siedzi w więzieniu.- Wayne nie zabił Gila Pereza.- Myślałem, że zabił.Nie rozumiałem tego.Szedł coraz szybciej, utykając i krzywiąc się z bólu.Chciałemgo powstrzymać, ale bałem się, że przestanie mówić.- Czy Gil wspomniał o mojej siostrze?Przystanął na moment.Uśmiechnął się smutno.- Camille.- Tak.- Biedaczka.- Wspomniał o niej?- Kochałem twojego ojca, wiesz.Taki miły człowiek, a tak skrzywdzony przez życie.- Czy Gil powiedział, co się stało z moją siostrą?- Biedna Camille.- Tak.Camille.Czy mówił coś o niej?Ira znów zaczął piąć się po zboczu.- Tyle krwi tamtej nocy.- Proszę, Iro, chcę, żebyś się skupił.Czy Gil powiedział coś o Camille?- Nie.- No to czego chciał?- Tego samego co ty.- Czyli czego?Odwrócił się.- Odpowiedzi.- Na jakie pytania?- Te same.Co się stało tamtej nocy.Nie rozumiał, Cope.Już po wszystkim.Oni nieżyją.Zabójca siedzi w więzieniu.Trzeba pozostawić umarłych w spokoju.- Gil nie był zmarłym.- Do tamtego dnia, dopóki do mnie nie przyszedł, był.Rozumiesz?- Nie.- Już po wszystkim.Zmarli odeszli.Żywi są bezpieczni.Wyciągnąłem rękę izłapałem go za ramię.- Iro, co ci powiedział Gil Perez?- Nie rozumiesz.Przystanęliśmy.Ira spoglądał w dół zbocza.Powiodłem wzrokiem w ślad za jegospojrzeniem.Stąd widziałem tylko dach budynku.Byliśmy w gęstym lesie.Obaj ciężkodyszeliśmy.Ira był blady.- To musi pozostać tam, gdzie jest.- Co?- Tak powiedziałem Gilowi.Już po wszystkim.Wszystko się zmieniło.To było takdawno.On był martwy.A potem nie był.Jednak powinien być.- Iro, posłuchaj mnie.Co powiedział ci Gil?- Nie zostawisz tego w spokoju, prawda?- Nie - powiedziałem.- Nie zostawię.Ira kiwnął głową.Miał smutną minę.Sięgnął pod poncho, wyjął broń, wycelowałwe mnie i bez słowa strzelił.36- No i mamy tu problem.Szeryf Lowell wytarł nos w chustkę wielkości cyrkowego namiotu.Jego biuro byłonowocześniejsze, niż Muse oczekiwała, ale jej oczekiwania nie były szczególniewygórowane.Budynek był nowy, wnętrza nowoczesne i czyste, podzielone na przegrody zmonitorami komputerowymi.Mnóstwo bieli i szarości.- Co mamy - odparła Muse - to zwłoki.- Nie o tym mówię.- Pokazał kubek, który trzymał w ręce.- Jak kawa?- Prawdę mówiąc, nadzwyczajna.- Kiedyś była ohydna.Jedni chłopcy parzyli za mocną, inni za słabą.Za długo stałana piecu.Aż wreszcie w zeszłym roku jeden z zacnych obywateli naszej społecznościprzekazał nam w darze zaparzarkę do kawy.A wy używacie takich zaparzarek?- Szeryfie?- Tak?- Czy próbuje mnie pan urzec swoim przaśnym, staroświeckim czarem?Uśmiechnął się.- Trochę.- Niech mnie pan uważa za urzeczoną.Na czym polega ten nasz problem?- Właśnie znaleźliśmy kości, które niewątpliwie bardzo długo leżały w tych lasach.Znamy trzy fakty: należą do kobiety, białej, metr sześćdziesiąt dwa.To wszystko, cowiemy.Już sprawdziłem rejestry.Nie ma w nich żadnych adnotacji o żadnejodpowiadającej temu rysopisowi kobiecie, zaginionej w promieniu siedemdziesięciukilometrów.- Oboje wiemy, kim ona jest - powiedziała Muse.- Nie, jeszcze nie wiemy.- Myśli pan, że jakaś inna dziewczyna z tego obozu została zamordowana ipochowana obok tych dwóch ciał?- Tego nie powiedziałem.- Zatem co pan powiedział?- To, że jeszcze nie zidentyfikowano tych kości.Doktor O’Neill jeszcze nad tympracuje.Zażądaliśmy zdjęć dentystycznych Camille Copeland.Za dzień lub dwabędziemy mieli pewność.Nie ma pośpiechu.Mamy inne sprawy.- Nie ma pośpiechu?- Tak powiedziałem.- Chyba nie nadążam.- Widzi pani, w tym momencie muszę sobie zadać pytanie, pani inspektor Muse,co jest dla pani ważniejsze? Czy przyjechała tu pani jako funkcjonariuszka wymiarusprawiedliwości, czy współpracownica polityka?- Co ma pan na myśli, do diabła?- Jest pani głównym inspektorem w biurze prokuratora okręgowego.Chciałbymwierzyć, że osoba na tym stanowisku, szczególnie dama w pani wieku, zdobyła je dziękiswoim zdolnościom i umiejętnościom.Jednak nie od dziś chodzę po tym świecie.Słyszałem o łapownictwie, nepotyzmie i wazeliniarstwie.Dlatego pytam.- Zasłużyłam na nie.- Jestem tego pewien.Muse pokręciła głową.- Nie do wiary, że muszę się przed panem tłumaczyć.- Niestety, moja droga, musisz [ Pobierz całość w formacie PDF ]
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie istnieje coś takiego jak doskonałość. Świat nie jest doskonały. I właśnie dlatego jest piękny.