[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jak w transie, pozwalała robić ze sobą wszystko, wchłaniała 87w siebie obcą atmosferę.Gdy inni się uśmiechali, ona uśmiechała się również, gdy kiwali głowami, ona przytakiwała.Była bezwolna i oszołomiona, jednocześnie jej ciało ogarnęło dziwne, podobne do narkotycznego podniecenie.Nie czuła niczego, ale wszystko postrzegała bardziej intensywnie.Każdy szczegół widziała w powiększeniu, ale związki między wydarzeniami jej umykały.Czas nie grał już roli, później nie mogła sobie przypomnieć, ile go upłynęło między śmiercią Fritza a kremacją.Nie zobaczyła więcej jego ciała i nie chciała tego, ponieważ ciągle widziała go przed sobą żywego.Nie było sekundy, żeby nie czuła obok siebie jego obecności, tak jak przez te wszystkie lata.Dlaczego teraz miało się to zmienić?Siedziała na plaży, jakby nadal była na urlopie, tylko Fritz zdawał się mieć inne plany.Miała mgliste wrażenie, że Majouni zawoła ją zaraz do telefonu, tak jak od czasu do czasu wołała innych gości.Niemożliwe, żeby Fritz nie zadzwonił.W końcu musiał zatelefonować.Fritz? Chłopie, czekam na ciebie.Siedzę na plaży i czekam.Dlaczego nie dzwonisz? Dlaczego każesz mi na siebie czekać? Co ci przyszło do głowy?Jej myśli wędrowały po utartych ścieżkach jak koń w cyrku, który ciągle bierze udział w tym samym przedstawieniu i nie rozumie, dlaczego dziś przedstawienie zostało odwołane.Dziś i jutro, i pojutrze.Była wstrząśnięta, jakby raził ją piorun.Przecież to wszystko nie mogło być prawdą!Cały dzień leżała ubrana na leżaku i obserwowała ludzi, którzy ciągnęli plażą w niekończącym się korowodzie.Dzieci tubylców balansowały z ciężkimi pojemnikami na wodę, mentosami i papierosami, w wypchanych baseballowych czapkach, śmieciarze w żółtych sarongach i żółtych podkoszulkach, policjant z kwiatem jaśminu za 88uchem, tłuste stare turystki w żółtych skąpych bikini, japońskie zakochane pary, kobiety na wysokich obcasach, w cienkich fatałaszkach, mężczyźni w kolorowych kąpielowych klapkach.Kiedyś musiał się pojawić i Fritz.Jej mózg poddawałjej te obrazy i wreszcie go ujrzała, podskoczyła i chciała za nim biec.Nagle stanęła przed nią Flower, w takim samym ciemnym sarongu i czarnej koszulce, jakie miała na sobie Babette, w nieodłącznym różowym kapeluszu.W ręku trzymała wielkie zdjęcie Fritza w drewnianej ramce.To było jego zdjęcie z paszportu.Nieco z dołu, nieufnie spoglądał na Babette.Co teraz będzie, kiedy wszystko skończone? Słyszała, jak wypowiedział to zdanie.Całkiem głośno i wyraźnie.Z niezadowoleniem.Kiwając głową.Flower wzięła ją energicznie za rękę i pociągnęła za sobą.Ceremony, powiedziała.Now.Ceremony now.Babette nie chciała iść.Absolutnie nie chciała tam iść.Jak uparte dziecko rzuciła się z powrotem na leżak, ale Flower jeszcze raz ją podniosła i małymi kroczkami zaczęła popychać w stronę plażowej promenady.Śmiała się i Babette zaśmiała się także.Nie rozumiała, dlaczego się śmieje.Po prostu jej ciało robiło, co chciało, i nie przejmowało się nią.Za nimi szedł młody mężczyzna, który najpierw zaproponował Babette tatuaż, następnie transport do zabytków na Bali, potem kilka drewnianych, ręcznie rzeźbionych łyżek, aż w końcu Flower coś do niego powiedziała po balijsku, a wtedy złożył ręce w przepraszającym geście i szybko ukłonił się Babette.Nagle poczuła się jak królowa.Podniośle.Wyjątkowo.W oddali, między drzewami gumowymi, unosił się słup dymu.Gdy podeszła bliżej, ujrzała wielkie zgromadzenie 89ubranych w tradycyjne stroje Balijczyków, stojących wokół ognia.Mężczyźni mieli na sobie czarne koszulki, ozdoby na głowach i czarno-białe, podobne do pociętych kuchennych ręczników, narzutki na czarnych sarongach, kobiety - czarne bluzki w szpic i kolorowe szarfy.Majouni, zdenerwowana, kiwnęła w stronę Babette, która nieśmiało podeszła bliżej.W czarnej bluzce Majouni wyglądała urzekająco.Fritz, popatrz.Tłum rozstąpił się przed nią.Na falistej blasze palił się duży karton z tektury.Trumna, podpowiedział jej umysł.Trumna.Ale nie powiązała słowa ze skrzynką.To niewyobrażalne, żeby Fritz leżał w tym pudle na przeprowadzki.Niebieskie płomienie z palnika lizały skrzynię.Mężczyźni z palnikami stali niedbale obok niebieskich butli z propanem.W pobliżu ognia było gorąco jak w piekle.Babette cofnęła się przerażona.Przyciskała do piersi zdjęcie Fritza i rozglądała się oszołomiona.Wśród żałobników była jedyną białą kobietą.Kto ich tu wszystkich zaprosił? Kto to wszystko zorganizował?Ciągle ktoś przyjaźnie kiwał w jej stronę.Małe dzieci biegały, śmiejąc się i wrzeszcząc, mężczyzna w ciemnych okularach wyciągnął spod sarongu komórkę i z kimś rozmawiał, trzech starych mężczyzn grało pod drzewem w karty.Babette chciała uciec, chciała znaleźć się daleko stąd, jednak Flower i Majouni przytrzymały ją mocno za ramiona i popchnęły w stronę wielkiego, wysokiego, przykrytego białym materiałem stołu, na którym piętrzyły się dary ofiarne.Siedział przy nim, niczym jedyny gość przy stole, kapłan w białym ubraniu.Nosił grube ciemne okulary, miałrzadką, białą kozią bródkę, która sprawiała, że wyglądałjak Ho Szi Min.Tuż obok czekała cała orkiestra gamelan.90Mężczyźni palili papierosy, śmiali się i spoglądali na imitacje markowych zegarków.Majouni wskazała Babette miejsce do siedzenia na podłodze.Flower usiadła obok niej i tak czekali na coś bez końca, godzinami, jak wydawało się Babette [ Pobierz całość w formacie PDF ]
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie istnieje coś takiego jak doskonałość. Świat nie jest doskonały. I właśnie dlatego jest piękny.