[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Przestań! Dość! Nie życzę sobie! Powiedziałam ci w Czerwińsku, że nie chcę więcej słyszeć tych bzdur, które wygadujesz na Pawła! Nie mam pojęcia, dlaczego tak go nie lubisz, ale radzę ci - daj sobie spokój.A przede wszystkim -daj mi spokój! Czy ty nie rozumiesz, że ja go kocham? Niedługo wychodzę za niego za mąż! I mam zamiar spędzić z nim całe życie!- No właśnie rozumiem!!! - Monika prawie krzyczała.- I dlatego ci mówię: zastanów się, do cholery, za kogo wycho-dzisz! Przyjrzyj mu się! Może to wcale nie jest kryminalista, ja się nie upieram, ale jeżeli nie jest wobec ciebie uczciwy teraz, to jak to sobie wyobrażasz po ślubie?96- Jaki nieuczciwy, jaki nieuczciwy, przecież sama mi tłumaczyłaś, że to była tylko jego klientka!Monika zaperzała się coraz bardziej.- Bo mi też zrobił wodę z mózgu! To akurat mu nieźle wychodzi! Jaka tam klientka! Widziałam ją dzisiaj, jak wychodziła.- urwała, bo Beatka ostentacyjnie zakryła uszy dłońmi.- Super! Po prostu super! - Monika aż tupnęła nogą ze złości.- Ty wydoroślej, dziewczyno! - krzyknęła w kierunku przyjaciółki.- Problemów się nie rozwiązuje, chowając gło-wę w piasek.„Nic tu po mnie” - pomyślała ze złością i ruszyła w stronę przedpokoju.„To bez sensu.Ona po prostu nie chce nic wiedzieć”.- Dobra, idę.Twój cyrk, twoje małpy.Miłego wieczoru -powiedziała głośno i trzasnęła drzwiami.- Tylko żeby potem nie było za późno.- dodała już na korytarzu.* * *Wypiła ostatni łyk kawy i odstawiła kubek na ławkę.Przeraźliwe, jaka ta Beata uparta.Przecież gdyby tylko dała sobie powiedzieć, o co chodzi.Gdyby się dowiedziała, kto Pawełkowi załatwił tę biblioteczkę.Asystentka ważne-go klienta! Dobre sobie! Odkąd to, omawiając interesy na dużą skalę, kupuje się przy okazji meble? Tych dwoje musi łączyć dużo więcej, niż Paweł powiedział.A najbardziej podejrzane było, że się do tego nie przyznał.Pawełek musi mieć z tą całą Weronką romans!To jedyne logiczne wytłumaczenie! Tylko jak to udowodnić? Przecież nie może dopuścić, żeby jej najlepsza przyjaciółka wyszła za mąż za takiego.drania, delikatnie 97rzecz ujmując.A bez dowodów, najlepiej miażdżących, z Becią nie ma co gadać.„Szkoda, że mnie nie stać na prywatnego detektywa” -pomyślała Monika z żalem.A tak, niestety, wszystko wskazuje na to, że sama się będzie musiała bawić w śledztwo.Tylko niby jak, skoro nawet nie ma samochodu? A Pawła inaczej jak autem śledzić się nie da.No, chyba żeby waro-wać nocami pod jego domem.Na strzeżonym osiedlu?Małe szanse na sukces.Hmm, ciekawe, gdzie mieszka Weronka?* * *Po południu, kiedy Monika wpadła z wizytą do pani Heleny, została posadzona przy suto zastawionym stole.- Pani Heleno, dziękuję! Świetne, ale więcej nie dam rady.Zasłoniła ręką talerzyk, na który pani Helena próbowała nałożyć kolejny kawałek ciasta.- To może chociaż herbaty sobie dolejesz, dziecko? -staruszka przesunęła w stronę gościa wysoki, jasnoniebieski dzbanek.- A, herbaty chętnie - zgodziła się Monika i napełniła fi-liżankę gorącym, ciemnobrązowym płynem.Siedziały przy niewielkim stole w saloniku.Za oknem powoli zapadał zmrok.- Może zapalić lampę? - spytała.Pani Helena skinęła twierdząco głową, więc Monika podniosła się z krzesła i włączyła stojącą obok na komodzie lampę z ogromnym abażurem w złote i czerwone kwiaty.Ciepłe światło sprawiło, że w pokoju zrobiło się jeszcze przytulniej.98- Skoro tak stanowczo, moja droga, odmawiasz ciasta, to, bardzo proszę, zjedz chociaż czekoladkę.Strasznie chu-dziutka jesteś, strasznie.Monika sięgnęła po pudełko i pozornie obojętnym głosem spytała:- Od kogo takie eleganckie?Bo tak naprawdę przyszła dzisiaj do pani Heleny, żeby dyskretnie podpytać o Weronkę.- Wyobraź sobie, że od mężczyzny.Prawdziwego dżen-telmena! Był u mnie w niedzielę profesor Bilewski.„Kurczę, znowu pudło” - pomyślała Monika, zrezygnowana.„Chyba będę musiała zapytać wprost”.- Pani Heleno, a ta Weronka ciągle do pani zagląda?Pani Helena pokiwała głową w zamyśleniu.- Zagląda, zagląda.Ale czasu ostatnio ma coraz mniej.W poniedziałek to jak po ogień tylko wpadła i wypadła.Podobno miała dzisiaj z samego rana odebrać swojego szefa z lotniska i musiała jeszcze wieczorem przygotować dla niego jakieś ważne papiery.Monika zastrzygła uszami.- Po swojego szefa? Na lotnisko? Dzisiaj rano? - spytała zdziwiona.Z czymś jej się to skojarzyło.Pani Helena pokiwała głową z wyraźną dezaprobatą.- No właśnie, ja też się zdziwiłam.Kiedyś by to było nie do pomyślenia! W końcu są przecież taksówki! Żeby dziewczynę ciągnąć taki kawał drogi! Bladym świtem!Czego się teraz od pracowników wymaga!Wtorek rano, lotnisko.- A nie pamięta pani, skąd ten jej szef miał przylecieć?- Oj, ależ ty ciekawska jesteś - staruszka pogroziła Monice palcem.- Czy to nie wszystko jedno skąd? Ale tak się 99składa, że pamiętam, bo Weronika się cieszyła, że miała pierwszy od dawna wolny weekend.Wcześniej zawsze z tym swoim szefem jeździła, a tym razem jakoś się jej upiekło, tylko na lotnisko miała po niego wyjść.- Czyli dokąd oni tak co weekend razem jeżdżą? - Monika nie mogła już wytrzymać z ciekawości.- Jeszcze ci nie powiedziałam? Do Berlina.* * *Pół godziny później Monika stwierdziła, że musi się już zbierać.- Nawet pani nie wie, jak się cieszę, że do pani wpadłam- Monika nachyliła się w stronę staruszki.- Naprawdę!Pani Helena pogładziła ją delikatnie po dłoni.- Moja droga, wiesz, że zawsze jesteś najmilszym go-ściem.Zaglądaj, jak tylko możesz.No i bardzo bym chciała, żebyś wreszcie poznała Weronkę.To taka sympatyczna dziewczyna.Na pewno byście się szybko ze sobą zaprzyjaźniły.„Jasne, już lecę się z nią zaprzyjaźniać” - pomyślała Monika, a głośno powiedziała:- Na pewno [ Pobierz całość w formacie PDF ]
|
Odnośniki
|