[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pokładali się przy tym się śmiechu.Albo znajdowali w tym powód do stoczenia walki na pięści lub rundki zapasów w stylu klasycznym.Szorty Beaty, morskozielone i biało – czarne, wzbudziły zachwyt.Jednak dwadzieścia minut później, kiedy już pili herbatę, Enean wstałnagle, ściągnął swoje, w morskie wzory, i założył je sobie na głowę.Emoen przyjrzał mu się z akceptacją i zrobił to samo ze swoimi.TL RDla odmiany nie uniósł nogawek w górę jak Enean, lecz zawinął je w dół, wystawiając na wierzch różki.Obydwaj bardzo z siebie zadowoleni, przez resztę wieczoru, co jakiś czas poszturchiwali Beatę, domagając się wyrazów uznania.Ostatnio w rytuał wizyty zostało włączone wspólne oglądanie telewizji.Satyry mamrotaniem i parsknięciami komentowały obserwowaną akcję.Jednak na ogół przyjmowały wszystko z wyrazem zadowolenia, akceptująco pomrukując i potakując.Od czasu do czasu skinieniem głowy, aż do klatki piersiowej, obydwaj zgodnie dawali do zrozumienia, że to co 151widzą jest całkowicie po ich myśli.Za oknem zaczęło zmierzchać.Emoen i Enean troszkę się zdrzemnęli i Beata pomyślała, że być może wreszcie zacznie padać i ciśnienie spadło wywołując senność.– Już prawie ciemno – powiedziała.– Pora się zbierać i zmykać.Wstali jak zwykle z ociąganiem.– Pa, pa – pomachała im ręką.– Pa, pa – odpowiedzieli znikając za drzwiami tarasu.Mały rumor na trawniku pod domem jak zwykle rozśmieszył Beatę.Na wieczór zaplanowała rozgryzanie warunków podłączenia do Internetu proponowanych przez firmę telewizji kablowej.Teraz kiedy już spłata kredytu nie stanowiła problemu, mogła pozwolić sobie na nowe do-datkowe opłaty.Nalała mleko do szklanki i rozłożyła dokumenty umowy na kuchennym blacie.Zadzwonił telefon.W słuchawce usłyszała niski, ale bardzo przyjemny głos kobiety.TL R– Pani Beata Smugowska? Mamy tu mały problem.Pani znajomy, Julian Wilamowski, zasłabł na przyjęciu, które zorganizowaliśmy jako rocznicowe spotkanie klasowe.Wie pani, ludzie z ogólniaka Krasickiego.Julian podał pani numer, ponieważ nie chce niepokoić matki.Straszna histeryczka na jego punkcie.Zabawa trwa, a każdy już sporo wypił.Czy mogę liczyć, że podrzuci go pani do domu?– Dobrze, przyjadę – powiedziała Beata, bardzo zdziwiona prośbą Juliana.Nic nie wspominał o spotkaniu klasowym.Może to kolejna próba przyciągnięcia jej uwagi.Zgodnie z instrukcją zaparkowała w pobliżu wąskiego przesmyku 152pomiędzy ogrodzeniami dwóch domków jednorodzinnych, prowadzącego na ulicę Kochanowskiego.Ulica była oświetlona, ale na kilkudziesięciometrowym odcinku przejścia panowały ciemności.Weszła pomiędzy wysokie żywopłoty.Napastnicy byli zamaskowani, ale i tak niewiele mogła zauważyć, bo od razu zarzucili jej na głowę jakiś worek, a pod żebrami poczuła twardą lufę pistoletu.– To tylko porwanie, nie zrobimy ci krzywdy – usłyszała zduszony szept pośpiesznie wygłaszający informację, która miała ją uspokoić.Zresztą zanim zdążyła otworzyć usta do krzyku, poczuła dziwną woń, ogarnęła ją słabość i straciła przytomność.Obudziła się w nieznanym pomieszczeniu.Rozejrzała się wokół.Pokój w małym domku.Drzwi do łazienki uchylone, okno zabezpieczone zamkniętą okiennicą, drzwi wejściowe, podeszła z wahaniem, zamknięte na klucz.Szarpnęła energicznie klamką.Poczuła lekki strach.Była uwięziona.Paliły się dwie lampy, u sufitu i boczny kinkiet nad stolikiem.Na blacie TL Rzobaczyła dużą kartkę z brystolu zapisaną trochę kulfoniastym charakterem pisma.„Pani Beato, chcemy dać pani nauczkę.Usiłuje pani poślubić geja w celu zawłaszczenia spadku, który ma zostać przeznaczony dla naszej organizacji, na cele walki z homofobią.Nie dopuścimy do tego i jeśli nie pozostawi pani w spokoju Juliana Wilamowskiego, następnym razem może pani mieć dużo większe kłopoty niż dwudniowe porwanie.Te dwa dni proszę wykorzystać na przemyślenia.W razie nieposłuszeństwa nie zawahamy się posłać pani tam, gdzie odszedł nasz wspólny przyjaciel Tyberiusz.”153Beata była zdumiona.Nigdy w życiu nie wpadłaby na pomysł, że za porwaniem może stać organizacja gejowska.– Hm, nie znam tego tematu, ale wydaje mi się, że geje są raczej łagodnymi facetami, więc mogę czuć się w miarę bezpiecznie.Zapowiedzieli dwudniowe porwanie, więc muszę uzbroić się w cierpliwość.Na zewnątrz ktoś na pewno obserwuje dom.Podeszła do okna.Przez szpary w deskach okiennic prześwitywały jakieś pojedyncze światełka.Im dłużej patrzyła w ciemną przestrzeń, tym silniejsze miała wrażenie, że poza pokojem jest ogród.A więc jest łazienka, prysznic, umywalka, w.c.ekologiczny.Lodówka z zapasem konserw z łatwym otwarciem, jabłka, pomidory.Pieczywo w specjalnym pojemniku.Jest telewizor, a na półkach zapas kilku książek do czytania i stosik gazet.„Ciekawe, co można powiedzieć o guście i charakterze gospodarzy przeglądając książki, jakie posiadają.Tu z pewnością mamy do czynienia z przypadkowym zbiorem.Niemniej spróbujmy” – pomyślała Beata i zabrała TL Rsię za przeglądanie literatury.Ale to nie literatura stała się kluczem do rozwiązania zagadki.Odpowiedź przyniósł mały stary słowniczek angielski z dedykacją na pierwszej stronie:„Bartłomiejowi Nosickiemu za wzięcie udziału w konkursie o nagrodę kierownictwa kolonii letnich w Pogorzelicy.” Beata wybuchnęła śmiechem.Bartek porywacz! A to słynny domek na działce, położony na terenach rezerwy pod trasę szybkiego ruchu.Dawna działka babci, niechciana przez wnuki.I oto proszę, przydała się na coś!15416OdkrycieNieobecność Beaty w pracy została zauważona przez kilka osób.Oczywiście wszyscy jej wielbiciele byli poważnie zaniepokojeni.Strażnik pierwszy przybiegł do dawnego pokoju Beaty i spytał, czy nie jest przypadkiem chora.Może była u lekarza i przyniosła zwolnienie? Nie chciałdzwonić do kadr, bo gdyby się tylko spóźniła, zostałoby to podwójnie zauważone.– Nie mam pojęcia, co się stało – powiedział swobodnym tonem Bartek.– Może utknęła gdzieś w korku.– Może miała wypadek! – wykrzyknął z niepokojem Julian, który też zjawił się o stałej porze wizyt.Zastawszy zamknięte drzwi do archiwum, przyszedł zasięgnąć informacji u starych znajomych.– Nie przesadzaj – odezwała się Justyna.Irytowało ją to nagłe zainteresowanie Beatą objawiane przez tylu różnych mężczyzn.O dwunastej w południe zmęczeni ciągłym nękaniem z powodu nieobecności Beaty zadzwonili do jej domu.Nikt nie podnosił słuchawki [ Pobierz całość w formacie PDF ]
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie istnieje coś takiego jak doskonałość. Świat nie jest doskonały. I właśnie dlatego jest piękny.