[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Filip usłużnie napełnił kieliszki.Pierwsza zadałam pytanie, które mnie nurtowało:- Skąd przestępcy mieli taką dziwną ciężarówkę? Mam na myśli te banany.- Samochód należał do Wielgusa, znaczy kierowcy.- Rudego? - wpadłam w słowo.Policjant skinął głową i sięgnął po kieliszek.- Wcześniej pracował w branży spożywczej.Woził cytrusy z krajów południowej Europy.Firma upadła kilka lat temu, a on tanio odkupił ciężarówkę, którą przedtem prowadził.- Z sentymentu, czy już wtedy planował przystosować ją do przewozu koni?- To drugie.Zresztą zwierzęta transportował przez pewien czas legalnie.Kupował na targowiskach i woził do Włoch.Szybko zdobył stałych klientów, ale biznes opłacał mu się średnio.Wtedy nie było jeszcze na żywiec koński takiej koniunktury jak obecnie.Dlatego ucieszył się z propozycji pewnego człowieka.- Świrusa? - przerwałam znowu i ugryzłam się w język.Jeśli dalej będę postępowała w ten sposób, szybko zniechęcę Zbyszka do udzielania informacji.I tak dokuczam mu najbardziej ze wszystkich.- Naprawdę nazywa się Stefan Trych, wiedzieliście o tym? - Zbyszek powiódł wzrokiem po naszych zdumionych twarzach.Rzeczywiście, mało znaliśmy Świrusa.Nikt we wsi nie kojarzył nawet jego imienia.Policjant, zadowolony z wywołanego efektu, ciągnął dalej:- Zanim Trych przeprowadził się na Podlasie, wynajmował pokoje letnikom.Tak, tak.Posiadał mały pensjonat w Beskidach, blisko granicy z Czechami.Pod Zebrzydowicami, przez które przeprawiał się za każdym razem nasz przewoźnik.Zbyszek napił się wina, a ja pomyślałam o tacy z napisem: Pamiątka z Beskidów, którą widziałam u Świrusa.Wbrew pozorom nie należała do poprzednich właścicieli jego domu.Policjant wrócił do opowiadania.- Któregoś razu nasi dwaj bohaterowie spotkali się i dogadali w sprawie współpracy.Pomysł był Świrusa, któremu pensjonat nie przynosił spodziewanych zysków.W dodatku musiał dzielić się dochodami z bratem.Rodzinna firma, rozumiecie.- Jak on wpadł na pomysł przemycania koni? - zdziwił się Wujek.- Wszystko się wyjaśni, kiedy opowiem wam o bracie Stefana.- Zbyszek uśmiechnął się dość tajemniczo i dodał: - Starszy z braci Trychów jest właścicielem niewielkiej stadniny i szkółki jeździeckiej w stylu western, coraz modniejszym w tej chwili.Ożywiliśmy się.- Nasz Świrus, teoretycznie właściciel pensjonatu, robił tam za popychadło.Przynajmniej tak się czuł.Sprzątał pokoje i czyścił boksy w stajni.Awanturował się z bratem, który nie dzielił się z nim równo pieniędzmi.A w dodatku Świrus nie znosi koni.- Dlatego zaczął się zajmować ich handlem - domyśliłam się.- Tak sądzę - zgodził się Zbyszek.- Normalnie to człowiekowi serce ściska się na myśl o warunkach, w jakich się to wszystko odbywa.Ale przede wszystkim zainspirował go znajomy brata.Tam wciąż przewijają się jacyś zwariowani koniarze.Ten przyjechał z Mazur i opowiedział, co się dzieje na granicy polsko-litewskiej.Że są tacy, co przemycają kradzione konie i handlują nimi.Niejeden już się z tego pobudował.Świrusowi tak się to spodobało, że postanowił spróbować szczęścia i założyć własny interes.Nieco dalej, ma się rozumieć, żeby nie stwarzać niepotrzebnej konkurencji.- Czyli w Terespolu - bardziej stwierdziłam, niż zapytałam.Zaskoczyłam wszystkich, a najbardziej Filipa.- Skąd wiesz? - zapytał, ale machnęłam tylko ręką.- Długa historia.Później opowiem.Nie chciałam przerywać policjantowi, który tak ładnie się rozgadał, że grzechem by było tego nie wykorzystać.O Maćku zdążą się jeszcze dowiedzieć.Zbyszek wrócił do swojej opowieści:- Straż graniczna szybko uporała się z przemytnikami, zabezpieczając ten odcinek granicy metalową siatką.To wystarczyło, żeby nocne przeprawy ludzi i zwierząt skończyły się tu raz na zawsze.Sprawców niestety nie ujęto.- Przenieśli się do Kostomłotów - uzupełniła Irena, która do tej pory nie zabierała głosu.- Mnóstwo czasu zajęło mi odkrycie roli Józia w przeprawianiu uchodźców przez zieloną granicę.Też wam kiedyś opowiem.Ale że Świrus przeprowadza obok konie przez Bug, to mi do głowy nawet nie przyszło.- Nic dziwnego.Znakomicie się kamuflował, grając wielkiego miłośnika zwierząt i dziwaka.To po to był mu ten kowbojski image rodem ze szkółki jeździeckiej brata.A tak w ogóle to pomysł ze schroniskiem dla koni podsunęły mu zupełnie nieświadomie dzieciaki z tej szkółki.Zbierały podpisy od ludzi popierających wprowadzenie zakazu transportu koni w niehumanitarnych warunkach.Jakaś organizacja walczy o zmianę ustawy czy coś takiego.- Tak, niejedna - wtrąciła Irena.- Ale spryciarz - pokręcił głową Wujek.- A ja mu dawałem paszę na zimę.- Szło mu coraz lepiej.Od kiedy Europa przestraszyła się choroby „szalonych krów”, wręcz spał na pieniądzach, bo mebli w tym zapuszczonym domostwie, kupionym za pół darmo wraz z kawałkiem ziemi, prawie nie miał [ Pobierz całość w formacie PDF ]
|
Odnośniki
|