[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie mam podstaw do 182dziedziczenia.Drobny szczegół: nie jesteśmy małżeństwem.To by było wbrew prawu.Kto okazałby mi współczucie? Jak zdołałabym się pozbierać i żyć dalej?Co bym zrobiła? Od czego bym zaczęła?Mój głosik wewnętrzny - ten, który zwykle chciałam stłumić, bo nieustannie przypominał mi, żebym ćwiczyła i nie używała cukru rafinowanego, żebym kupiła krem nawilżający i niezwłocznie posyłała liściki z podziękowaniem, żebym nie prała rajstop w pralce i codziennie czyściła zęby nicią - ten głosik odchrząkiwał właśnie, by wygłosić mowę.No dobrze, pomyślałam, posłuchajmy.„Biopsji mózgu nie robi się bez powodu.Dzieje się coś złego, więc lepiej zbieraj siły".Po drodze do domu postanowiłam zadzwonić z komórki do Franka i Reginy.Traciłam zimną krew i potrzebna mi była pomoc.Odebrała Regina.- Frank robi za nianię na grillu drużyny pływackiej Tony'ego - powiedziała.- Co słychać?RSOpowiedziałam pokrótce o swojej wycieczce do Napy, o zgodnym z naszymi przewidywaniami wojowniczym nastawieniu Nonny, aż wreszcie doszłam do Michaela i jego „zabiegu".Wtedy głos zaczął mi się łamać.- Jezu - westchnęła Regina.- Posłuchaj, nie wiem za dużo o guzach mózgu, jednak nie dziwi mnie, że się denerwujesz.Jesteś pewnie śmiertelnie przerażona.Ale jestem w końcu żoną profesora filozofii, zgadza się? Oto, co powiedziałby twój brat, a ja bym mu przytaknęła.- Co takiego?- Powiedziałby: jedź do domu, przygotuj dobrą kolację, napijcie się wina i jeśli Michaela nie będzie boleć głowa, kochajcie się.Weź dziś wieczorem 183pigułkę nasenną, jutro rano zawieź Nonnie ciasteczka i staraj się być przez cały czas zajęta, dopóki nie otrzymacie wyników.I pamiętaj, w połowie przypadków okazuje się, że to nic takiego.Zrozumiano?- Tak.Masz rację.Tak właśnie zrobię.- Mam powiedzieć twojemu bratu, żeby zadzwonił?- Nie - odrzekłam.- Powiedz mu, że sama zadzwonię po wizycie u Nonny.Ucałuj go ode mnie, dobrze?-Jasna sprawa - zapewniła mnie Regina.- I, Grace? -Tak?- Odmówię dziś za was specjalną nowennę.- Dzięki - powiedziałam.Twarz mi poczerwieniała, a oczy zapiekły, grożąc potokiem łez, bo Regina uznała, że musi się za mnie pomodlić.Zdawałam sobie przecież sprawę, że kiedy ktoś odmawia za kogoś modlitwę, to uważa, że jest po temu powód.A Regina uznała, że w tej sytuacji należy wytoczyć ciężkie działo w postaci nowenny.Nie mogłam jednak ścierpieć tej ludzkiej wiary, że odmówienie pewnych formułek z odpowiednią emfazą lub określoną liczbę razy sprawi, iż ów bliżej RSnieokreślony Bóg okaże miłosierdzie.Jeżeli istniał Bóg - a ostatnio zdarzało mi się myśleć, że świat istotnie został stworzony wedle jakiegoś planu - wówczas zapewne modlitwa nie mogła zaszkodzić.Nie zamierzałam jednak nigdy pogodzić się z tym, że muszę mieć konkretne drobne, by się do niego dodzwonić.Oto, czym były dla mnie różańce i nowenny - receptami gwarantującymi nawiązanie kontaktu z niebiosami tym wtajemniczonym, którzy dokładnie wiedzieli, jak zażywać lek.Uświadomiłam sobie nagle, że z młodej, pokornej, oddanej wyznawczyni, klepiącej różańce i nowenny, przestrzegającej postu w piątek, wyrosłam na samotną, cyniczną sceptyczkę.Tak, samotną, cyniczną 184sceptyczkę.Dlatego też w potrzebie zwracałam się ku temu, czemu ufałam - ku mądrości i miłości mojego brata i bratowej.Regina potrafiła udzielić rozsądnej rady i dlatego tak bardzo ją kochałam.Kazała mi w zasadzie rozluźnić się i żyć chwilą, zjeść ciasteczka, napić się wina- bo i tak nie miałam żadnego wpływu na to, co się stanie.Nie mogłam niczego przyspieszyć ani niczemu zapobiec.Prawda miała się objawić nie w zgodzie z ustalonym przeze mnie grafikiem, lecz w swoim własnym czasie.Zaczęły drżeć mi ręce [ Pobierz całość w formacie PDF ]
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie istnieje coś takiego jak doskonałość. Świat nie jest doskonały. I właśnie dlatego jest piękny.