[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Prudence przez chwilę im się przyglądała.Jedno spojrzenie na stojący na obramowaniu kominka zegar sprawiło, że zerwała się na nogi i pobiegła na drugą stronę pokoju, żeby przeprowadzić pośpieszną inspekcję pierwszej szafy bibliotecznej.Znalazła mnóstwo tomów łacińskich i greckich, ale żadnej książeczki dla dzieci napisanej po angielsku.Już miała się poddać, gdy odkryła stertę książek do nauki języków obcych.Sięgnęła po jedną.Wystarczył jej rzut oka na podręcznik włoskiego, by zorientować się, że to nie na jej poziom.Książka do francuskiego pewnie bardziej odpowiadała jej umiejętnościom, ale Pradence miała niejasne poczucie, że bliźniaczki znacznie ją przewyższają w znajomości tego języka.I nadal żadnej książki dla dzieci! Zniecierpliwiona, krzyknęła głośno.- Ojej, to okropne! A miałam nadzieję, że wśród tylu książek znajdzie się coś odpowiedniego!Drgnęła przestraszona, kiedy niespodziewanie dobiegł ją głos od drzwi.- Muszę panią przeprosić za braki mojej biblioteki.ROZDZIAŁ TRZECI- Musi pan to robić?! - krzyknęła Prudence.- Naprawdę chciałabym, żeby przestał pan zaskakiwać mnie w taki sposób, panie Rookham!Skłonił się przed nią ironicznie.- Powtórnie przepraszam.Obserwowałem panią przez kilka minut.Była pani tak zaabsorbowana, że nie chciałem przeszkadzać.Prudence już zdążyła się opanować.- Proszę o wybaczenie, sir.Nie powinnam, to znaczy nie miałam zamiaru.- Zamilkła zażenowana.- Chciała pani znaleźć książkę, jak sądzę.- Do nauki.- Rozpaczliwie próbowała uspokoić swój oddech.- Pańska gospodyni powiedziała, że mogę tutaj wejść.Mówiła, że jeździ pan konno, w przeciwnym razie nigdy bym.Pan Rookham nie wyglądał na rozgniewanego.Podszedł do Prudence i spytał:- A czego pani szukała?Jego bliskość zdecydowanie ją rozpraszała i Prudence nieco się odsunęła.- Czegoś dla dzieci.Obojętnie czego, byle tylko było to proste.Znalazłam jedynie podręczniki do włoskiego i francuskiego, a i to na zbyt zaawansowanym poziomie, by można było z nich skorzystać.- Coś łatwego, tak? Po angielsku?Mówiąc to, szukał na półkach, więc Prudence mogła niepostrzeżenie jeszcze trochę się cofnąć, nie spuszczając wzroku z jego nierówno przyciętych ciemnych włosów.Odpowiedziała mu cokolwiek, wpatrzona - jakby go widziała pierwszy raz w życiu - w jego zgrabną, wysportowaną sylwetkę.Pan Rookham miał na sobie surdut koloru czerwonego wina i nieco jaśniejszą kamizelkę oraz spodnie z koźlęcej skóry ściśle przylegające do długich ud.Obejrzał się i Prudence natychmiast odwróciła wzrok w inną stronę.- Proszę powiedzieć, czego pani potrzebuje.- Angielskiego elementarza - odparła automatycznie.Podeszła do najbliższego okna i z ulgą opadła na siedzisko, bo nagle nogi odmówiły jej posłuszeństwa.Pan Rookham stał pod półką z książkami, teraz zwrócony twarzą do niej, w swobodnej pozie, z ręką wspartą na biodrze.Wcale nie był przystojny, uznała Prudence.Przecież nie mógł być przystojny, mając takie wyraziste rysy.Przede wszystkim ten orli nos.Ale silna, smukła sylwetka była nader pociągająca.- To wszystko?- Wszystko? - powtórzyła.- Angielski elementarz, mówiła pani.- A tak, ale jestem głupia! - Z wysiłkiem się pozbierała.- Rozumie pan, nie mogę bez niego uczyć.Przyszło mi do głowy, że jeśli zdołam znaleźć jakąś prostą historyjkę dla dzieci, mogłabym od niej zacząć.Chyba jednak będę musiała zadowolić się francuską.Ku jej zaskoczeniu na ustach pana Rookhama pojawił się wyraz rozbawienia.- To strata czasu.Dodo i Lotty biegle mówią i piszą po włosku i francusku.To ich angielski jest słaby.- Prudence kiwnęła głową, lekko poirytowana.- Owszem, słyszałam, jak rozmawiały po francusku z nianią, dały mi też próbkę włoskiego.Roześmiał się.- Mam nadzieję, że nie zaszokowały pani zanadto.Z własnego doświadczenia wiem, że z upodobaniem powtarzają wulgarne zwroty w tym języku.Pewnie dlatego, że Yvette nie rozumie i nie może ich poprawić.Z tych słów Prudence wywnioskowała, że pan Rook-ham sam biegle posługuje się włoskim.- Gdyby używały wulgarnych wyrażeń, sir, tobym ich nie zrozumiała - zapewniła.- Ale dlaczego narzeka pan na ich angielszczyznę? Byłam zdziwiona, kiedy się dowiedziałam, że mieszkały za granicą, bo mówią płynnie i prawidłowo.- Tak pani sądzi?Prudence spojrzała na niego niepewnie.- A pan nie?- Nie, ja nie! Są impertynenckimi diablicami, a ich sposób prowadzenia rozmowy jest całkiem niewłaściwy.- Och - mruknęła słabo.Uniósł brwi i Prudence zrozumiała, że oczekiwał od niej bardziej wyczerpującej odpowiedzi.- No, wydaje mi się, że ich gramatyka.- Gramatyka? Niech pani najpierw zobaczy, jak one piszą po angielsku, a potem może pani oceniać ich gramatykę.- Och - westchnęła Prudence z przygnębieniem.- Może pani wzdychać do woli.Nie umieją także literować wyrazów ani pisać bez kleksów.Dobrze by było, gdyby skupiła się pani w pracy z nimi na tych problemach, bo zapewne nie zdoła ich pani nauczyć niczego więcej.Urażona Prudence znów się zapomniała.- Cóż, może bym mogła, gdybym znalazła tu jakiekolwiek pomoce naukowe! Przepraszam, sir - zreflektowała się - ale sam pan przecież mówił, że mam prosić o wszystko, co może mi być potrzebne.- Proszę nie przepraszać, panno Hursley.Ośmielam się stwierdzić, że zasłużyłem sobie na reprymendę.- Ale ja nie chciałam.- Nie zaczynajmy tego bezsensownego sporu.Lepiej wykorzystajmy czas na przedyskutowanie spraw, które zamierzałem poruszyć wczoraj.Na twarzy Prudence pojawił się wyraz czujności i pan Rookham zmarszczył czoło.- O co chodzi? Co takiego powiedziałem, że jest pani tak przerażona?- Nic, zupełnie nic.Wcale nie jestem przerażona, zapewniam pana, sir.Marna z niej kłamczucha! Niewątpliwie to jego wina.Sam nie rozumiał, dlaczego wczorajszego wieczoru mówił do niej w taki sposób.Zapewne pod wpływem brandy.Przypomniała mu się wściekłość, jaka ogarnęła go nie wiedzieć czemu, kiedy znalazł ją siedzącą samotnie w lodowato zimnym pokoju, z jedną tylko świeczką i tym paskudnym kotkiem do towarzystwa.Skoro już musiała siedzieć po nocy, niechby robiła to przynajmniej w cieple! Wiedział, że Polmont wykonała już jego polecenia [ Pobierz całość w formacie PDF ]
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie istnieje coś takiego jak doskonałość. Świat nie jest doskonały. I właśnie dlatego jest piękny.