[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Luka spojrzała na nią z naganą, a Łukasz się zdenerwował.- Co: i tam? Złapali ją na Okęciu! Sam ją widziałem!- Ja nie o tym.Wmawiają nam, że wszystko, co z Ameryki, najlepsze, i co? Wypuścili od siebie babę z narkotykami.W dodatku z fałszywym paszportem.Gamonie i tyle!- Ty już nie oczerniaj sojusznika, tylko słuchaj - skarcił ją Janusz i zaraz się zdziwił, bo posłusznie zamilkła.- Po śmierci Mariolki przeszukaliśmy cały dom - podjął Łukasz.- Nie znaleźliśmy żadnych walizek z bambetlami Matyldy.Same nie poszły, czyli ktoś musiał im pomóc.Przyjmijmy, że coś się wydarzyło między osiemnastym a dziewiętnastym kwietnia.Płaczek gdzieś upłynnił żonę i jej rzeczy, ktoś na nie trafił i komuś się przydały.Ta baba od heroiny przyznała się, że kupiła paszport od znajomego fałszerza.Policja też go zna i już go dopadła.Wiecie, co powiedział? Że znalazł torbę z dokumentami przed dworcem lotniczym.Stała na chodniku i nikogo przy niej nie było.Mój kumpel go wyśmiał, ale teraz to mi się wydaje, że ten fałszerz mówił prawdę.- Zaraz - przerwał stanowczo Janusz.- Czegoś nie rozumiem.Baba kupiła od fałszerza paszport.A bilet? Kto na niego poleciał? Też ona?- Ona - przytaknął Łukasz.- Mój kumpel, Lechu, wydoił z niej, że to miała być transakcja wiązana.Bilet dostała jako bonus i w tamtą stronę przemyciła szmal, a z powrotem narkotyki.Ta baba to nie jest znowu taka święta Cecylia.Już ją tam mieli w ewidencji.Cholera, jeśli faktycznie Płaczek wywiózł te manele Matyldy, to miał ślepy fart.Nikt by jej nie szukał.Poleciała i koniec.- Iii tam, taki fart - mruknęła Monika.- Fart to by miał, gdyby ten paszport zwinęła jakaś uczciwa rodaczka w potrzebie, poleciała i już tam została.- Albo uczciwa, albo zwinęła - pouczyła ją Luka.- Wyszedł ci dość dziwny oksymoron.- Bo u nas wszystko jest dziwne - zapewniła ją Monika i spojrzała na Łukasza.- I co?Myślisz, że faktycznie ukręcił jej łeb, bo już nie mógł wytrzymać? - w jej głosie było niedowierzanie.- Przecież sama rzucałaś na niego podejrzenia.- No.Ojej, tylko tak paplałam.Słuchaj.Nie, jakoś nie mogę uwierzyć.Ty nie widziałeś tej Matyldy, a ja owszem.Ona by tego Beksę jedną ręką ubiła.Nie wyobrażam sobie, żeby dał radę wepchnąć ją do bagażnika.- Ja też.- Luka urwała i zamyśliła się na chwilę.- No, wiem, że coś jest na rzeczy -powiedziała z namysłem.- Coraz bardziej wierzę, że Matyldzie coś się przytrafiło.I Płaczek musi wiedzieć co, bo strasznie mota.I najwyraźniej ta wiedza go gryzie.I masz rację, Łukasz, że to on musiał te dokumenty wywieźć.Tylko, widzisz.Ja w żaden sposób nie mogę 144uwierzyć, że on ją z premedytacją zamordował.To nie ten typ człowieka.Jeśli to zrobił, to znaczy, że ja się zupełnie nie znam na ludziach.- To możemy sobie podać ręce, bo mnie on też nie pasuje na mordercę - odparł Łukasz i westchnął.- Wszyscy go bronią.Wy, rodzina.Ale.Pamiętacie, co wam mówiłem o śmierci Mariolki? Że mógł się do niej nieświadomie przyczynić? Jeśli chodzi o Matyldę, też dopuszczam przypadek.Ale nie mam w tej chwili niczego konkretnego i muszę Płaczka przycisnąć.Zdaje się, że tylko on wie, gdzie jest Matylda.Luka otworzyła usta i zamknęła je bez słowa.Przypomniała sobie wreszcie, z czym jej się kojarzy sąsiedzka rabatka.Skojarzenie nie było przyjemne.Z nadzieją pomyślała, że może Płaczek sam wszystko wyjaśni i jej pomoc okaże się zbędna.W końcu mogła się wygłupić.Może Matylda obraziła się na męża i oddaliła w nieznanym kierunku, a po drodze zapadła na Alzheimera? Ludziom przydarzają się różne głupie przypadki.W redakcji panowała przyjemne podniecenie.Filip znienacka został wezwany przed oblicze naczelnego, który zwykle unikał osobistych kontaktów z pracownikami.Używał do tego celu wygadanej Kamili i było mu z tym wygodnie.Tym razem odstępstwo od reguły połechtało wrodzoną ciekawość członków redakcji.Zanim zdążyli dojść do konkretnych wniosków, fotograf prawie wyfrunął z gabinetu zwierzchnika, mruknął coś niezrozumiałego, złapał narzędzie pracy i zniknął im z oczu.Luizy nie było, bo od rana siedziała na komendzie.Z okazji zbliżającego się Dnia Policjanta uparła się przeprowadzić wywiad z komendantem.Pozostała trójka popatrzyła na siebie z nagłym zainteresowaniem.- Ciekawe - powiedziała Kama z namysłem.- Czy mnie się wydaje, czy Filip wyglądałjak po wyżymaniu?- Był trochę zielonkawy - przyznał Konrad.- Musiał zrobić coś potężnego, jeśli szef osobiście.Ciekawe, komu nadepnął na odcisk.- Pewna nie jestem, ale trochę się domyślam - Kamila zrobiła tajemniczą minę.- Luka, mówiłaś, że jak się wabił ten, co obił mordę Filipowi? Ten kochaś od waszej nieboszczki?- Glinka się wabił.Karol - Luka spojrzała na nią zaintrygowana.- Bo co?- Bo zostałam w redakcji w piątek, jak wy już poszliście.Umówiłam się z moim Kamilem, że tu po mnie podjedzie.Coś tam załatwiał na mieście - Kama usiadła przy biurku Luizy i oczy jej błysnęły złośliwą uciechą.- Już było dobrze po piątej, jak tu wparował jakiś facet, nawet na mnie nie spojrzał, tylko poszedł prosto do szefa.Trochę mnie zdziwiło, że szef taki pracowity i zostaje po godzinach, ale potem do mnie dotarło, że musieli być umówieni.I mówił do niego: Karolu.Znaczy, szef do tego gościa.Potem przyjechał Kamil i ja wyszłam, a oni jeszcze siedzieli.I coś mi się widzi, że ten cały Karol nakablował na naszego Filipka.I zażądał od szefa satysfakcji.- I w ramach tej satysfakcji Filip nie dostał od szefa po pysku, tylko po uszach -uzupełnił słuchający z uwagą Konrad.- Chyba masz rację [ Pobierz całość w formacie PDF ]
|
Odnośniki
|