[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.— Kiedy Mel podeszła do ogrodzenia, Ana podała jej rękę.- Sebastian opowiadał mi o sprawie, którą się teraz zajmujesz.Mam nadzieję, że już wkrótce znajdziecie to dziecko.- Dzięki.- W głosie Any, a także w dotyku jej dłoni było coś tak kojącego, że Mel w jednej chwili poczuła się o połowę mniej spięta.- W każdym razie posuwam się do przodu.- Wyobrażam sobie, co przeżywają rodzice tego dziecka.- Są przerażeni i zrozpaczeni, ale jakoś się trzymają.- Jak to dobrze, że mają przy sobie kogoś naprawdę oddanego, kto stara się im pomóc.Anastasia cofnęła się.Żałowała, że nie była w stanie nic dla nich zrobić, ale, podobnie jak Sebastian, nie mogła być wszystkim dla wszystkich.- Macie pewnie dużo spraw do omówienia - dorzuciła.- Nie chcę wam przeszkadzać.- Mel spojrzała na Sebastiana, a potem na konie.- To nie potrwa dłużej niż kilka minut.- Nie, nie, możecie spokojnie porozmawiać.- Ana zręcznie, niczym sarna, przeskoczyła ogrodzenie.- Już i tak miałam wyjść.Wybierzemy się jutro do kina, Sebastianie?- Czyja przypada kolej?- Morgany.Powiedziała, że ma ochotę na morderstwo, więc obejrzymy thriller.- Wpadnę do was.- Sebastian przechylił się przez płot i jeszcze raz ją pocałował.- Dzięki za zioła.- Cała przyjemność po mojej stronie.Cieszę się, że wróciłeś.Miło mi było cię poznać, Mel.- Ja też się cieszę, że cię poznałam.- Odgarnęła włosy, które przysłaniały jej oczy, i popatrzyła za odchodzącą Anastasią.- Jest urocza, prawda? - rzucił jakby od niechcenia Sebastian.- Jak na kuzynów, jesteście sobie bardzo bliscy.- Tak.- Sebastian uśmiechnął się.- Ana, Morgana i ja spędziliśmy razem prawie całe dzieciństwo, tutaj i w Irlandii.A poza tym mieliśmy pewne wspólne cechy, które są uznawane za odstające od normy, więc siłą rzeczy trzymaliśmy się razem.Mel odwróciła się do niego, unosząc brwi.- Chcesz powiedzieć, że ona też jest jasnowidzem?- Nie do końca.Ana ma inny dar.- Wyciągnął rękę i odgarnął Mel włosy z czoła.- Nie przyjechałaś tu jednak po to, by rozmawiać o mojej rodzinie.- Nie.- Odsunęła się i spróbowała podziękować mu w najmniej upokarzający dla siebie sposób.- Sprawdziłam te tablice, A zresztą, kiedy dostałam twoją wiadomość, miałam już połowę danych.- Ach, tak?- Przycisnęłam świadka.- Nie miała najmniejszego zamiaru przyznać się, ile zachodu kosztowało ją, żeby poznać te trzy litery.- Tak czy inaczej, zadzwoniłam do wydziału komunikacji i kazałam to sprawdzić.- I co?- Wóz został zarejestrowany na nazwisko James T.Parkland.Adres gdzieś w Jamesburgu.- Oparła się o płot.Wiatr rozwiewał jej włosy.Lubiła zapach koni.Patrząc na nie, czuła, że się odpręża.- Pojechałam tam.Facet zniknął.Kobieta, u której wynajmował mieszkanie, okazała się bardzo rozmowna, bo jest jej winien za dwa miesiące czynszu.Klacz podeszła do ogrodzenia i trąciła ją nosem w ramię, a Mel machinalnie podniosła rękę i poklepała ją po gładkim, białym pysku.- Dużo się dowiedziałam o tym Jimmym.To był facet z rodzaju tych, co to sami proszą się o kłopoty.Całkiem niebrzydki chłopak, jak twierdzi owa gospodyni, ale wciąż bez grosza przy duszy.Mimo to zawsze starczało mu na piwo.Gospodyni mówiła, że miała dla niego macierzyńskie uczucia, mam jednak wrażenie, że jej zainteresowanie nie było czysto platoniczne.W przeciwnym wypadku nie byłaby taka wściekła.- Winien jej był za dwa miesiące - przypomniał Sebastian, patrząc, jak Mel głaszcze konia.- Być może, ale nie o to chodzi.Ona mówiła z goryczą porzuconej kobiety.- Dlatego tak chętnie zwierzyła się jakiejś współczującej duszy.- Sebastian wierzył w intuicję Mel.- Tak.Powiedziała, że lubił hazard.Obstawiał głównie sporty, ale w sumie każda okazja była dobra.Przez ostatnie miesiące nieźle się zadłużył, aż w końcu zaczął miewać gości.- Zerknęła na Sebastiana.- Takich, co mają złamane nosy, a spod płaszczy wystają im spluwy.Próbował wydębić od niej trochę forsy, ale udawała, że jest spłukana.Potem opowiedział jej, że ma pomysł, jak się raz na zawsze wydobyć z finansowych kłopotów.Był zdenerwowany i rozkojarzony, a potem nagle zniknął.Ostatni raz widziała go na tydzień przed porwaniem Davida.- To ciekawe.- Przynajmniej mam od czego zacząć.Pomyślałam, że chciałbyś o tym wiedzieć.- Co dalej?- Przykro o tym mówić, ale wszystko, co miałam, przekazałam lokalnej policji.Im więcej ludzi szuka tego Parklanda, tym lepiej.Sebastian pogłaskał lśniący bok klaczy.- Tak.On jest w tej chwili tak daleko od Monterey, jak to tylko możliwe.- Przypuszczam, że on jest.- Ja nic nie przypuszczam.- Sebastian spojrzał na nią swoimi fascynującymi oczyma.- Ja wiem.Podróżuje po Nowej Anglii, wciąż zbyt zdenerwowany, żeby gdzieś osiąść.- Posłuchaj, Donovan.- Kiedy przeszukiwałaś jego pokój, zauważyłaś że druga szuflada od dołu w komodzie ma obluzowany uchwyt?Zauważyła, ale nic na to nie powiedziała.- To nie są salonowe zabawy, Mel - zirytował się Sebastian.- Chcę odnaleźć tego chłopca, i to szybko.Rose zaczyna już tracić nadzieję.A kiedy straci ją do reszty, może się porwać na jakiś desperacki krok.Strach z miejsca schwycił Mel za gardło.- Co chcesz przez to powiedzieć?- Dobrze wiesz, co chcę przez to powiedzieć.Użyj wszystkich możliwych wpływów.Dopilnuj, żeby policja stanów New Hampshire i Vermont zaczęła go szukać.On jeździ teraz czerwoną toyotą, na tych samych numerach rejestracyjnych.Nie chciała przyjąć tego do wiadomości, ale musiała.- Wpadnę do Rose.Nim zdążyła się cofnąć, Sebastian położył dłoń na jej ręce.- Dzwoniłem do niej kilka godzin temu.Wytrzyma jeszcze przez jakiś czas.- Już ci mówiłam, że nie życzę sobie, żebyś wciskał jej ten swój kit.- Ty masz swoje metody, a ja swoje.- Mocniej ścisnął jej rękę [ Pobierz całość w formacie PDF ]
|
Odnośniki
|