[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W dodatku nie znajdą one żadnego oparcia w dziedzictwie chrześcijańskim, które przez niemal dwadzieścia stuleci inspirowało i wyznaczało nasz sposób życia, myślenia, planowania przyszłości, wchodzenia w relacje z innymi ludźmi.Poszukiwacze sensuCzy wobec tej niemal apokaliptycznej perspektywy Kościół nie powinien zastanowić się nad swoim posłannictwem ewangelizacji? Nie powinien znaleźć nowego języka, aby wskazać wszystkim – nie tylko wierzącym – sens boskiej obecności w ludzkiej wspólnocie?Prawdą jest, że społeczeństwa, głównie zachodnie, są świeckie, zlaicyzowane.Ale prawdą jest również to, że sekularyzacja nie wyparła pragnienia sacrum, odczuwanego przez każdego człowieka.Pojawiły się nowe potrzeby duchowe, na których żerują – podobnie jak na ludzkiej ciemnocie – sekty.Powstały nowe wzorce religijne, płynące z potrzeby braterstwa, uczestnictwa, albo też związane z wiarą bardziej namacalną, doświadczalną.Świat jest pełen mężczyzn i kobiet spragnionych sensu, poszukujących wewnętrznego światła.Są też ludzie młodzi.Gdy zabrakło koła napędowego w postaci rodziny, nowe pokolenia – w odróżnieniu od poprzednich – nie przejęły wiary od środowiska, w którym wyrosły, ani też od kultury czy społeczeństwa, z którym później się zintegrowały.Paradoksalnie z tego powodu ludzie młodzi mogą się okazać bardziej otwarci na treści duchowe, nie narzucone z góry czy przez innych, ale odkrywane samodzielnie.Ma się rozumieć z pomocą świadków, którzy powinni być autentyczni, wiarygodni.Na tym polega problem.Czy owym „poszukiwaczom sensu”, owej wątpiącej, sceptycznej młodzieży Kościół będzie potrafił udzielić odpowiedzi, która ją przekona albo przynajmniej zainteresuje? Czy sięgnie po narzędzia z przeszłości, rytuały, formuły, plany duszpasterskie, przedstawiając chrześcijaństwo jako długi ciąg zakazów? Czy też będzie opowiadał o Bogu, o Jego ojcostwie i miłości w nawiązaniu do życia codziennego ludzi?Jak dziś mówić o Bogu?Świat uległ głębokim przemianom, nie tylko w wyniku globalizacji, ale też z powodu różnego podejścia do spraw życiowych oraz coraz większej wiedzy.Nie można mówić o Bogu w taki sam sposób jak trzydzieści, czterdzieści lat temu.Katecheza powinna się zająć związkiem między wiarą a otaczającą rzeczywistością.Podczas odprawiania liturgii trzeba powrócić do sakralnego charakteru gestów oraz tego, co wyrażają.W kazaniach nie można unikać trudnych, niepopularnych tematów, takich jak prawdy ostateczne, zwłaszcza śmierć i Zmartwychwstanie.Trzeba też nieustannie przypominać, że dekalog nie zawiera rzeczy, których nie należy czynić, ale prawdę moralną, zapisaną w sumieniu każdego człowieka.Już w pierwszych dniach pontyfikatu Benedykt XVI pokazał nowe oblicze Kościoła, zaprezentował nowy sposób mówienia o Bogu.Zaczął od początku, od tego co nazwał alfabetem wiary.Przypomniał, że wiara jest nadzieją, nie może pozostać teorią, przeciwnie, powinna być życiem, powinna otworzyć się na odpowiedzialność za cały świat.Dlatego też podstawowe elementy wiary są nierozerwalnie związane z najgłębszymi prawdami ludzkiej egzystencji.Benedykt XVI wynalazł nowy, urzekający język, sposób mówienia o Bogu, o wierze, która pozostawia całkowitą wolność człowiekowi, oraz o chrześcijaństwie będącym „wyborem pozytywnym”.A Kościół? Ilu członków Kościoła hierarchicznego potrafi pomóc kobietom i mężczyznom w szukaniu głosu Boga w chaosie dzisiejszego świata? Ilu księży i biskupów potrafi nauczyć młodzież – co powinno się odnosić do każdego pokolenia – jak się modlić, jak przejść na ty z Bogiem w niebiosach?Wystarczyłoby, aby Kościół hierarchiczny zaczął mówić jak ów stary papież, który wieczorem jedenastego października blisko pięćdziesiąt lat temu, na znak radości z otwarcia soboru, spojrzał w niebo, stwierdzając: „Dzisiejszego wieczoru nawet księżyc się pośpieszył”.To był Kościół, który powracał pomiędzy ludzi, ruszał z nimi w drogę.Nie domagał się żadnego przywileju dla siebie, nie powoływał się na władzę, by głosić orędzie Chrystusowe.Nie obawiał się sobie przyjrzeć, przyznać do błędów, szczerze i otwarcie skonfrontować się z Ewangelią.Wystarczyłoby więc zacząć o tego, od Soboru Watykańskiego II, od owej rewolucji przerwanej w połowie, aby Kościół zdobył się na odwagę – odwagę i proroctwo – i zmienił się, oczyścił, zreformował.Dopiero wówczas zdoła przywrócić ludzkości duszę.I wesprzeć ją w decydującej próbie, o której wybitna pisarka afroamerykańska Toni Morrison wyraziła się następująco: „O przyszłości XXI wieku zadecyduje możliwość egzystencji lub upadku, w którym świat będzie miał swój udział”.Rozdział 10Odpowiedzi BenedyktaCzekałem ze złożeniem tego tekstu u wydawcy na ukazanie się książki Benedykta XVI Luce del mondo (Światłość świata), opublikowanej w formie rozmowy z dziennikarzem Peterem Seewaldem w końcu listopada ubiegłego roku przez Libreria Editrice Vaticana.Chciałem skonfrontować to, co napisałem, z refleksjami papieża.I sprawdzić, czy książka zawiera odpowiedzi na pytania, które pojawiły się w wyniku analizy dzisiejszej sytuacji Kościoła, zwłaszcza kryzysu, który obecnie przeżywa.Wnioski z lektury?W Światłości świata papież Ratzinger opowiada o sobie, od chwili gdy w wieku siedemdziesięciu ośmiu lat został papieżem.„Musiałem się stopniowo przyzwyczajać i czynić to, co leżało w mojej mocy”.Realizm i dużo pokory.„Zrozumiałem, że obok wielkich papieży istnieją też mali papieże, którzy także mają swoje zasługi”.Nie obawia się konfrontacji z poprzednikiem: „Powiedziałem sobie po prostu, że jestem tym, kim jestem.Nie staram się być inny.Nie próbuję zmienić się w kogoś, kim nie jestem”.Nie przejmuje się utratą sił.Jeśli nie da rady – „fizycznie, umysłowo i duchowo” – złoży dymisję.To najlepsza część książki, najciekawsza.Benedykt XVI, zawsze powściągliwy, otwiera się przed rozmówcą.„Nie jestem mistykiem”.Posiada duchowość, powiedzmy, racjonalną.Ale teraz jego modlitwa i kontakt z Bogiem są „bardziej naturalne i spontaniczne niż przedtem”, zanim został papieżem.Trochę tęskni za czasami, kiedy mógł udać się na wycieczkę, spotkać z przyjaciółmi, zjeść w restauracji.Do Watykanu zabrał ze sobą swoje stare biurko, książki.Choć jego życie uległo przemianie, nie chce nic zmieniać.„Być papieżem nie oznacza zachowywać się jak władca pełen chwały”.Przyznaje się też do słabości.Przed ogłoszeniem nominacji jest „ostrożny, nieufny”, długo się konsultuje.Ale jest też Joseph Ratzinger, który wyraża swoją opinię o obecności Kościoła w dziejach świata i o problemach, z którymi boryka się ta instytucja.Konflikty między narodami, państwami.Niesprawiedliwość na dużą skalę.Zniewagi wobec stworzenia.Nietolerancja, nowe formy rasizmu.Polityka, która coraz rzadziej opiera się na sumieniu.Papież, począwszy od 1968 roku, nie kryje rozczarowania [ Pobierz całość w formacie PDF ]
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie istnieje coś takiego jak doskonałość. Świat nie jest doskonały. I właśnie dlatego jest piękny.