[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Długo na mnie patrzył, jakby układał jakąś ważną przemowę, jakby trawił to, co ode mnie usłyszał.– Kocham cię – powiedział w końcu, całując mnie delikatnie.•– Agata, do ciebie! – Małgosia, moja szefowa, podała mi słuchawkę.Wzięłam ją z wahaniem.Od kilku tygodni mieliśmy w biurze inwazję głuchych telefonów, dziennie było ich kilkanaście, dlatego kiedy okazywało się, że jednak po drugiej stronie ktoś jest, ze zdziwieniem braliśmy słuchawkę.– Witaj – usłyszałam w słuchawce i wstrzymałam oddech.Nie słyszałam Marcina od tak dawna.Było coś nierzeczywistego w jego głosie.– Jak ci się pracuje? Nie tęsknisz czasem?– Nie – odpowiedziałam bezosobowym głosem.– Jeszcze zatęsknisz, zobaczysz! Nie schowasz się przede mną, nie uciekniesz.Znajdę cię, zobaczysz.– Nie chowam się przed tobą.Przecież rozmawiamy! – stwierdziłam chłodno.Musiał mieć świadomość, że jego groźby nie robią na mnie wrażenia.– Tak, rzeczywiście – stwierdził z przekąsem – Ale nie mieszkasz w domu i grozisz rozwodem!Prowadził ze mną jakąś grę, w której nie było absolutnie żadnych reguł.Niemal go widziałam, czułam jego złość.Trudności go mobilizowały, a dzięki mnie miał zapewniony regularny dopływ adrenaliny.– Ja ci nie grożę, Marcin.Odeszłam.Grażyna się z tobą skontaktuje – powiedziałam szybko.– Nie chcę rozmawiać z Grażyną! – wrzasnął.– Agata… – Jego głos momentalnie się zmienił.Znów był przyjemny dla ucha.– Agatka, proszę, spotkaj się ze mną.Chcę z tobą porozmawiać.– Nie! – Postanowiłam być stanowcza.– Proszę cię, nie rób tego, nie odchodź! Jeśli chcesz, zapiszę się na tę terapię, tylko wróć, tęsknię…– Nie – powtórzyłam.– Jeszcze tego pożałujesz! – krzyknął wściekły, zrozumiawszy, że nie zmienię zdania.– Już żałuję – odparłam, odkładając słuchawkę.– Wszystko w porządku? – zapytała Małgosia, patrząc na mnie z niepokojem.– Nie.– Może ci jakoś pomóc?– Raczej nie, ale…Miałam dość dłuższego udawania.Nie mogłam tak dalej funkcjonować.Chciałam normalnie pracować, bez strachu wyjeżdżać do pracy i wracać z niej, przestać się zastanawiać, czy tego dnia znów będzie dzwonił czy też nie.Nabrałam powietrza, po czym powiedziałam Małgosi wszystko, tłumacząc swoją sytuację.Marcin doprowadził do tego, że z powrotem zaczęłam się bać.Znowu moim kompanem był strach, a ja naprawdę nie chciałam się już tak czuć.Pod koniec listopada pojawił się u mnie w pracy.Mój koszmar powrócił.Serce podskoczyło mi do gardła, po czym wróciło na swoje miejsce.Byłam w miejscu publicznym, wśród ludzi, nie mógł mi nic zrobić.Nie widziałam go ponad cztery miesiące, nie tęskniłam, ale dziwnie było go znów widzieć.Nic się nie zmienił – wciąż chodził elegancko, kosztownie ubrany, pachniał markową wodą kolońską.„Nie zmienił zapachu”, odnotowałam, nagle zaskoczona, że pamiętam takie szczegóły.Gładkie policzki, zero zarostu, ułożone włosy, pan wiceprezes we własnej osobie.Jedyną nową rzeczą były okulary.Wyglądał w nich jak… siedem grzechów głównych razem wziętych.Do tego, że był przystojny, już się przyzwyczaiłam, ale w tych okularach…– Dzień dobry – powiedział, wchodząc.– Chciałbym zobaczyć się z żoną, Agatą Nowogórską.Zachowywał się nienagannie, potrafił stwarzać pozory.Kto by mi uwierzył, że w rzeczywistości jest łajdakiem? Dziewczynom w biurze miękły kolana, kiedy mówił, spoglądając na nie; chyba mi nawet zazdrościły.Wiem, że tak było.– Porozmawiajcie w moim gabinecie – powiedziała mi do ucha Małgosia i otworzyła drzwi.Gestem poprosiłam go, by wszedł.W środku asekuracyjnie zajęłam miejsce za biurkiem, jak najdalej od niego.Czekałam na to, co powie.Byłam przygotowana na najgorsze obelgi, groźby, błagania, dlatego zaskoczył mnie stwierdzeniem:– Nie odpowiedziałaś na moje ostatnie pismo.Rzeczywiście.Grażyna dwa dni wcześniej dostała coś od adwokata Marcina.– Miałam się tym jutro zająć – odpowiedziałam zgodnie z prawdą.– To coś pilnego?– Jak wszystko, co dotyczy naszych córek – zwrócił mi kąśliwie uwagę.Spięłam się w jednej chwili.– Chciałbym z tobą omówić kwestię alimentów.I, prawdę mówiąc, mam już dosyć tego posługiwania się kimś! Agata, to są nasze sprawy [ Pobierz całość w formacie PDF ]
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie istnieje coś takiego jak doskonałość. Świat nie jest doskonały. I właśnie dlatego jest piękny.