[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.–Pytanie trzecie: jakim cudem złożyłaś mu wizytę dopiero teraz?–W każdym liście błagałam go, żeby mi pozwolił przyjechać na Thasos, on jednak zawsze odpisywał, że jest zajęty, ma na głowie jakąś niezmiernie ważną transakcję czy coś w tym rodzaju.– Zachichotała cicho.– Tym razem go jednak nabrałam.Po prostu wpadłam z niezapowiedzianą wizytą.–Co wiesz o jego przeszłości?–W gruncie rzeczy nic.Jest bardzo powściągliwy, niewiele mówi na własny temat.Ale wiem, że nie ma z przemytem nic wspólnego.–Twój ukochany wujaszek jest największą szumowiną, jaką kiedykolwiek wypluła matka-ziemia–oświadczył znużonym głosem Pitt.Nie chciał ranić Teri, był jednak pewien, że dziewczyna kłamie.– Bóg jeden raczy wiedzieć, ile gnijących trupów zawdzięcza mu swój obecny stan; setki albo wedle większego prawdopodobieństwa – tysiące.A ty siedzisz z nim w tym gnoju po swoje śliczne uszka.Każdy parszywy dolar, którego wydałaś w ciągu owych dwudziestu lat, był splamiony krwią.W niektórych przypadkach krwią… i tak, łzami, zwłaszcza łzami… niewinnychdzieci.Młodych dziewczyn, które wyrwane z ramion rodziców dojrzewały na zapchlonych materacach w jakimś północno-afrykańskim burdelu.Skoczyła na nogi.– Takie rzeczy już się dziś nie zdarzają! Kłamiesz, kłamiesz, zmyślasz jak najęty! – Była, uznał Pitt, wystraszona, ale grała po mistrzowsku.– Powiedziałam ci prawdę.O niczym nie wiem.O niczym!–O niczym? Wiedziałaś, że von Till zamierza mnie zamordować.Przyznaję, zwiodłaś mnie tą łzawą scenką na tarasie.Ale nie na długo.Minęłaś się z powołaniem – powinnaś zostać aktorką.–Nie wiem… – z jej cichego głosu przebijała rozpacz.– Przysięgam, ja nie…Pitt pokręcił głową.– Nie mogę tego kupić.Zdradziłaś się przy wejściu do labiryntu, kiedy aresztował nas ten przewodnik.Ty nie byłaś po prostu zaskoczona moim widokiem; byłaś zaszokowana, że wciąż jestem w jednym kawałku.Podeszła do Pitta i uklęknąwszy na podłodze ujęła jego dłonie.–Proszę, proszę… O, Boże! Co mam zrobić, żebyś mi uwierzył?–Mogłabyś zacząć od przedstawienia mi paru faktów.– Podniósł się z krzesła, zdarł z piersi mokre bandaże i upuścił je Teri na kolana.– Popatrz na mnie.Oto co zyskałem przyjmując twoje zaproszenie na kolację.Zostałem wrobiony i w charakterze dania głównego podany ludożerczemu psu twojego wujaszka.No, popatrz na mnie!Podniosła wzrok.– Chyba zwymiotuję.Przez chwilę tępo wpatrywała się w umywalkę, nie mając pewności, czy w końcu zwymiotuje,czy nie, a potem ponownie spojrzała na Pitta zaczerwienionymi oczyma i powiedziała szeptem: –Jesteś szatanem.Opowiadasz różne rzeczy o wujku Brunonie, ale jesteś od niego gorszy,znacznie gorszy.Szkoda, że nie zginąłeś.Pitt powinien był poczuć nienawiść, lecz ogarnął go jedynie smutek.– Dopóki nie zmieniędecyzji, pozostaniesz na statku.–Nie możesz mnie tu zatrzymać, nie masz takiego prawa.–Nie mam prawa, zgoda, ale zrobię to.A skoro już o tym mówimy: przypadkiem nie wbij sobie do uroczej główki myśli o ucieczce.Wszyscy faceci na tym statku są doskonałymi pływakami, gdybyś zatem nawet wyszła ze skóry, dopadną cię, zanim zrobisz pięćdziesiąt metrów.–Nie możesz więzić mnie w nieskończoność.– Na jej twarzy rysowała się odraza.Żadna kobieta nie patrzyła dotąd na Pitta w taki sposób.Czuł się z tą świadomością nieswojo.–Jeśli dziś po południu powiedzie się pewna mała przewalanka, którą zaplanowałem, jużwieczorem będę cię miał z głowy, a ty zjesz kolację w towarzystwie żandarmów.Nagle popatrzyła na niego badawczo.Czy to dlatego zniknąłeś zeszłej nocy?Pitt był zdumiony, że jej wielkie piwne oczy, jej oszałamiająco piękne oczy… mogą w ułamkusekundy wyrazić lak wiele rozmaitych emocji.– Tak, w rzeczy samej tuż przed świtem zakradłemsię na pokład jednego ze statków twojego wuja.Była to niezmiernie pouczająca wycieczka.Nigdy się nie domyślisz, co znalazłem.Obserwując ją, próbował przewidzieć, co w następnej kolejności wyczyta w jej oczach.–Nie domyśle się – powtórzyła głucho.Jedyne statki, na których dotąd pływałam, to promy.Pitt zrobił parę kroków i usiadł na koi.Dotyk miękkiego materaca był rozkoszny.Pitt legł z dłońmi założonymi na kark, a potem ziewnął głośno i przeciągle.–Wybacz, zachowałem się niegrzecznie.–A więc?–A więc co?–Miałeś mi powiedzieć, co znalazłeś na statku wujka Brunona.Pitt uśmiechnął się i pokręcił głową.– Ach, ta niewieścia ciekawość.Jest nienasycona, kiedy ją człowiek rozbudzi.Ale jeśli nalegasz… Znalazłem mapę z zaznaczoną podmorską grotą.–Grotą?–Oczywiście.Bo niby skąd, twoim zdaniem, miałby zacny wujaszek prowadzić swoje śliskie interesy?–Dlaczego opowiadasz mi te wszystkie historie? – zapytała z urazą.– Na pewno żadna nie prawdziwa.–Och, dobry Boże, Teri, miej trochę oleju w tym głupim łebku.Przecież nie mówię ci niczego nowego.Von Till mógł sobie wpuścić w maliny Interpol, żandarmerię grecką i Biuro ds.Narkotyków, ale twój wierny sługa był dla niego za mądry.–Opowiadasz bzdury – wycedziła.–Czyżby? – zapytał z zaskoczeniem.– Dokładnie o 4:30 rano należący do twego wuja statek Królowa Artemizja zakotwiczył opodal willi.Statek od burty do burty pełen heroiny.Przecież musisz wiedzieć o tej heroinie.Wszyscy wiedzą.Rzecz zasługuje na miano najgorzej strzeżonej tajemnicy roku.Muszę twojemu wujaszkowi przyznać jedno: jest mistrzem w tej starej magicznej sztuczce, kiedy to hipnotyzuje się widownię jedną ręką, trick natomiast wykonuje drugą.Jego popis dobiega wszelako kresu.Mam w zanadrzu własny numerek, po którym będzie mogła zapaść kurtyna [ Pobierz całość w formacie PDF ]
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie istnieje coś takiego jak doskonałość. Świat nie jest doskonały. I właśnie dlatego jest piękny.