[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ale jest mały haczyk.Trzeba użyć zeszłotygodniowego kodu.Kombinacja z tego tygodnia nie pasuje.Niech pan użyje kodu z zeszłego.Brenner znalazł właściwą stronę i przesunął palec po kolumnie cyfr, natrafiając na kod z poprzedniego tygodnia.- Dobra, mam.A jak otworzę drzwi samego sejfu? Richard Romo poinformował go z samochodu:- Jeszcze raz użyje pan karty magnetycznej i innego kodu.Ten akurat znam, bo się nie zmienia.Sześć sześć sześć.- Oryginalnie.Brenner wyciągnął rękę do Eda Romo.- Niech mi pan da swoją kartę.Romo spełnił polecenie, a Brenner podał magnetyczny klucz Reidowi.- Idź, Kyle - rozkazał Brenner.- Wstukaj kod pięć sześć jeden osiem cztery, a resztę słyszałeś.Reid odwrócił się i wskazał jednego z mężczyzn w skafandrach ochronnych.- Będzie ciasno.Wejdę tylko z Millerem.Dowódca i wybrany przez niego członek zespołu nałożyli osłony na twarz i za pomocą karty oraz cyfrowego kodu otworzyli sejf.Miller wziął monitor promieniowania i obaj weszli do pomieszczenia, zamykając za sobą drzwi.- Wie pan, ludzie, którzy tu wchodzą, nigdy nie zakładają skafandrów kosmicznych - odezwał się Ed Romo.- Cieszę się - odparł Brenner.- Dzisiaj mamy jednak trochę inną sytuację, nie sądzi pan? Nie wiadomo, co czyha na nas za tymi drzwiami.- Tak tylko mówię - bronił się Romo.- W takim razie bądź łaskaw nic nie mówić, synu.Daj nam robić, co do nas należy.Obserwując obraz na monitorze, Bosch szybko zauważył lukę w systemie zabezpieczeń.Kamera była zamontowana u góry, ale gdy Reid pochylił się, by wstukać kod na klawiaturze sejfu z materiałami, zasłonił ją ciałem przed obiektywem kamery.Jeśli nawet Kent był obserwowany przez dyżurującego ochroniarza, kiedy wszedł do laboratorium o siódmej poprzedniego wieczoru, bez trudu mógł ukryć to, co stamtąd wynosił.Niecałą minutę po otwarciu sejfu dwaj mężczyźni w ubraniach przeciwpromiennych wyszli zza stalowych drzwi.Brenner wstał.Agenci zdjęli maski, a Reid popatrzył na Brennera.Pokręcił głową.- Sejf jest pusty - powiedział.Brenner wyciągnął z kieszeni telefon.Zanim jednak wybrał numer, Reid podszedł do niego, podając mu kartkę papieru wyrwaną z kołonotatnika.- Zostało tylko to - dodał.Bosch ponad ramieniem Brennera spojrzał na kartkę.Nagryzmolono na niej długopisem wiadomość, którą trudno było odcyfrować.Brenner odczytał ją na głos.- „Siedzą mnie.Jeżeli tego nie zrobię, zabiją moją żonę.Trzydzieści dwa źródła cezu.Niech mi Bóg wybaczy.Nie mam wyboru”.7Bosch i agenci federalni milczeli.W laboratorium onkologicznym zapanowała niemal wyczuwalna atmosfera grozy.Właśnie potwierdzono podejrzenia, że Stanley Kent zabrał z sejfu w klinice św.Agaty trzydzieści dwa zasobniki cezu i najprawdopodobniej przekazał je nieznanym sprawcom, którzy potem wykonali na nim egzekucję w punkcie widokowym na Mulholland.- Trzydzieści dwa pojemniki z cezem - powiedział Bosch.- Ile to może wyrządzić szkód?Brenner posłał mu ponure spojrzenie.- Trzeba będzie spytać naukowców, ale moim zdaniem zupełnie by wystarczyło - odrzekł.- Jeśli ktoś chce w ten sposób nadać wiadomość, może być pewien, że będzie czytelna dla wszystkich.Nagle Bosch pomyślał o czymś, co zupełnie nie pasowało do ujawnionych właśnie faktów.- Chwileczkę - powiedział.- Dawkomierze na rękach Stanleya Kenta pokazywały, że nie miał kontaktu z materiałem radioaktywnym.Jak to się mogło stać, że zabrał stąd cały cez i te obrączki nie zapaliły mu się jak lampki choinkowe?Brenner lekceważąco pokręcił głową.- Na pewno skorzystał ze świni.- Z czego?- Tak się nazywa urządzenie do transportu.Wygląda jak ołowiane wiadro do mopa na kółkach.Oczywiście szczelnie zamykane.Jest ciężkie i niskie - jak świnia.Dlatego nazwali je świnią.- I mógł ot tak sobie wejść i wyjść z czymś takim? Brenner pokazał leżącą na biurku podkładkę z listą.- Transport źródeł izotopowych wykorzystywanych w terapii nowotworów z jednego szpitala do drugiego to całkiem normalna rzecz - powiedział.- Kent wpisał jedno źródło, ale zabrał wszystkie.To już nie była normalna rzecz, ale kto by otwierał świnię i sprawdzał?Bosch przypomniał sobie wgłębienia w wykładzinie bagażnika porsche.Samochodem przewożono coś ciężkiego.Teraz już wiedział, co to było, i wiedział, że mają jeszcze jeden dowód potwierdzający najgorszy możliwy scenariusz.Bosch pokręcił głową, a Brenner wziął to za niemy komentarz na temat zabezpieczenia laboratorium.- Coś ci powiem - rzekł agent.- Zanim w zeszłym roku poprawiliśmy im system bezpieczeństwa, każdy w lekarskim kitlu mógł tu wejść i wyciągnąć z sejfu co mu się żywnie podobało.O żadnych zabezpieczeniach nie było mowy.- Nie miałem na myśli systemu zabezpieczeń.Chciałem.- Muszę zadzwonić - przerwał mu Brenner.Odszedł na bok i wyciągnął telefon.Bosch także postanowił zadzwonić [ Pobierz całość w formacie PDF ]
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie istnieje coś takiego jak doskonałość. Świat nie jest doskonały. I właśnie dlatego jest piękny.