[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.ZajegoplecamiArneispółkazczegośsięśmiali.Aleonbyłtakzamyślony,żenicniesłyszał.Prawieniezauważył,żeAmirusiadłobokniegoizacząłopowiadaćonaj-świeższychprognozach.Naj wyraźniejpogodaoszalaładoreszty.Temperaturamiałaspaśćdominusdziesięciustopni.Możnasiębyłorównieżspodziewaćpierwszychopadówśniegu–iniechodziłobynajmniejouroczepłatki,któredelikatnieprzyprószyłybyświat.Draństwomiałospadaćzwichurą,jakiejwSzwecjidawnoniebyło.–Możliwe,żebędziehuragan–oznajmiłAmir.–Znakomicie–odparłMikael.Nadalnicdoniegoniedocierało.–Znakomicie?–Tak… no… lepszatakapogodaniżżadna.–Coprawda,toprawda.Jaktysięwłaściwieczujesz?Wyglądasznakompletniezaskoczonego.Cośposzłonietak?–Nie,byłowporządku.–Usłyszałeścoś,cotobąwstrząsnęło.Zgadzasię?–Samniewiem.Ostatniotrochęsiędziało.Zastanawiamsię,czynieodejśćz„Millennium”.–Awydawałomisię,żetyitagazetatojedno.–Mnieteż.Alechybawszystkosiękiedyśkończy.–Toprawda–przyznałAmir.–Mójstaryojciecmówił,żenawetto,cowieczne,maswójkres.–Comiałnamyśli?–Wydajemisię,żewiecznąmiłość.Mówiłtak,achwilępóźniejodszedłodmojejmatki.Mikaelzachi chotał.–Notak.Mnieteżwiecznamiłośćniebardzowychodzi.Ale…–Tak?–Jestjednakobieta,którajakiśczastemuzniknęłazmojegożycia.–Przykre.–Zgadzasię,aletoszczególnyprzypadek.Iteraznagletrafiłemnajejślad.Wkażdymraziewydajemisię,żetoona,imożewłaśniedlategotakdziwniewyglądam.–Rozumiem.–Nodobrze,czasnamnie.Ilecijestemwinny?–Późniejsięrozliczymy.–Dzięki.Uważajnasiebie.Kiedymijałgrupkęstałychklientów,dosięgłygokolejnekomentarze.Potemwyszedłnaulicę.Byłotojakdoświadczenieśmierci.Miałwrażenie,żewiatrprzeszywagonawylot.Amimotostałchwilęnieruchomoiwspominał.Potemwolnymkrokiemruszyłdodomu.Niewiedziećczemuniemógłotworzyćdrzwi.Przezchwilęmocowałsięzzamkiem.Kiedywreszciewszedł,zrzuciłbuty,usiadłprzykomputerzeizacząłszukaćinformacjioprofesorzeFransieBalderze.Alezanicniemógłsięskoncentrować.Jakwielerazywcześniej,zastanawiałsię,gdziesiępodziewaLisbeth.PozaraportemjejbyłegopracodawcyDraganaArmanskiegoniemiałoniejżadnychwieści.Zapadłasiępodziemię.Mieszkaliwtejsamejdzielnicy,anigdymunawetniemignęłaichybadlategoto,copowiedziałLinusBrandell,zrobiłonanimtakiewrażenie.Choćwzasadziemogłagoodwiedzićcałkieminnahakerka.Tobyłomożliwe,alemałoprawdopo-dobne.KtopozaLisbethSalandermógłbysiękomuśwładowaćdodomuiniepatrzącmuwoczy,wyrzucićgozjegowłasnegomieszkania,poznaćwszystkietajemnicejegokomputera,apotempowiedzieć,że niemazamiarusięznimkochać,ijeszczeużyćwyrażenia„aniciut”?TomusiałabyćLisbeth.Ijeszczeta Pippi.Tobyłobardzowjejstylu.NadrzwiachjejmieszkaniaprzyFiskargatanwisiaławizytówkaznapisem„V.Kulla”.Wiedział,dla-czegonieużywaswojegoprawdziwegonazwiska.Zbytłatwomożnajebyłowyszukaćwsieci.Pozatym kojarzyłosięzwielkąaferą.Gdziemogłaterazbyć?Musiałprzyznać,żeniepierwszyrazrozpłynęłasięwpowietrzu.Aleoddnia,kiedyzapukałdodrzwijejmieszkaniaprzyLundagataniochrzaniłjązato,żezrobiłabardzoszczegółowywywiadśrodowiskowynajegotemat,jeszczenigdyniestracilikontaktunatakdługo.Czułsięztymtrochędziwnie.Przecieżbyłajego… Nowłaśnie,kim,dolicha,dlaniegobyła?Raczejnieprzyjaciółką.Zprzyjaciółmiczłowieksięczasemspotyka.Przyjacieletakpoprostuniezni-kają.Kontaktująsięinaczej–niewłamującsięsobiedokomputerów.Ajednakczuł,żecośichłączy.Niemógłzaprzeczyć,żesięoniąniepokoi.JejbyłykuratorHolgerPalmgrenpowtarzał,żeLisbethpotrafiosiebiezadbać.Bezwątpieniabyłotoprawdą.Chociażmiałaprzerażającedzieciństwo,amożewłaśniedziękitemu,byładiabelniedobrawwychodzeniuzopresjicało.Aleonniemógłmiećpewności,żezawszetakbędzie,zwłaszczażechodziłoodziewczynęztaką,anieinnąprzeszłościąiztalentemdorobieniasobiewrogów.Może,jakzasugerowałDraganArmanskipodczaslunchu,któryjakieśpółrokuwcześniejzjedlirazemwGondolen,rzeczywiściesięstoczyła.Zadzwoniłdoniegowktórąświosennąsobotęiusilniezapraszałnapiwoalbocośmocniej szego [ Pobierz całość w formacie PDF ]
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie istnieje coś takiego jak doskonałość. Świat nie jest doskonały. I właśnie dlatego jest piękny.