[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dlatego nie ma co przeceniać latania.Podróż klasą turystyczną w powietrzu jest wielokrotnie bardziej męcząca i mniej atrakcyjna od przejazdu pierwszą klasą PKP.Wyboru między jednym a drugim dokonuje się w dzisiejszych czasach nie według kryterium wygody, ale na zasadzie, że pociągiem nie wszędzie da się dojechać, więc wsiadamy do wiertaliota.A tam, gdzie ten nie dolata kupujemy bilet na wielbłąda.Pociąg i samolot – jedna swołocz.Tu i tu wchodzenie odbywa się za biletami i po schodach.Tu i tu dają jeść, są siedzenia, nieznośni współtowarzysze podróży, widoki za oknem, niewygodne i ciasne łazienki, w których staramy się nie dotykać pupą deski, a jednocześnie nie nasiusiać sobie do spodni, kiedy pojazd wpadnie w nagłą turbulencję na torach albo na chmurach.Tu i tu nudzimy się jak mopsy, rozmawiamy z obcymi, czytamy, a kiedy mamy już wszystkiego serdecznie dosyć zasypiamy w jakiejś idiotycznej pozie stukając głową w okno lub kiwając się bez podpórki.Uważam, że samolot do Kolumbii równa się pociąg do Koluszek.Tak samo uważa moja babcia, która przed każdym moim odlotem do ciepłych krajów żegna mnie słowami:–Aha Wojtuś, pamiętaj, leć nisko, powoli i nie otwieraj okien, bo ci uszy zawieje i tak potarga, że będą kołtuny nie do rozczesania.Samolot, pociąg, PKS – wsio ryba.W samolotach jest tylko jedna rzecz, której nie widziałem nigdzie indziej – torebki na wymiotki.To jeden z najbardziej wyrazistych dowodów na bezsilność wynalazków naszej cywilizacji wobec praw natury – tyle dziesięcioleci prób, a jednak nie udało się w żadnym samolocie zastąpić torebek pigułkami ani niczym innym.Porażka myśli ludzkiej w walce z żywiołem.Lekcja pokory.Zawsze z uwagą i zainteresowaniem studiuję napisy na tych torebkach, bo to inspirujące studium kulturowe pod tytułem: „Targowisko pruderii”.Czytam i kulam się ze śmiechu.Autorzy dokonują w kilkunastu językach cudotwórstwa stylistycznego tak, żeby przypadkiem nie napisać do czego torebka ma służyć i jak jej użyć.Wspinają się przy tym na językowy parnas, by tak to powiedzieć, żeby tego nie powiedzieć, ale żeby było oczywiste o co chodzi.Poezja porozumiewawczego mrugania okiem.Sztuka pisania i czytania między wierszami.Słowna iluzja, subtelna aluzja i żaluzja dyskrecji.Ileż trzeba wiedzieć o kulturze własnego Narodu, o drogach, którymi krążą podświadome skojarzenia, by tak napisać, żeby nie napisać nic, ale żeby po przeczytaniu wszystko dla wszystkich było jasne.Niejeden z takich napisów już dawno zasłużył na uhonorowanie literacką Nagrodą Nobla.Czy ktoś widział torebkę z prostą, a przede wszystkim prawdziwą informacją: „NA WYMIOTY”? No oczywiście, że nie, bo to źle wygląda.Więc siedzą styliści i kombinują co tu napisać, żeby tego nie napisać.No i płodzą fałszywki logiczne w rodzaju:„NA CHOROBĘ LOKOMOCYJNĄ” – tak jakby chorobę można było wyleczyć za pomocą torebki,„TOREBKA CHOROBOWA” – zupełnie jak „torebka stawowa”, tylko całkiem bez sensu,„NA DYSKOMFORT PODRÓŻY” – czyli zapewne na bóle pupy i kręgosłupa oraz na upiorną nudę, aha i do wciśnięcia w usta tego Pana co siedzi obok i nas zamęcza rozmową.Najlepsi są tu Brytyjczycy i Amerykanie – oni piszą z głupia frant: „MIEJSCE ZAJĘTE”.Torebkę z takim napisem kładzie się na siedzeniu, kiedy człowiek idzie do toalety… z powodu, że się trochę niedobrze poczuł… przez te turbulencje…Leciałem więc sobie kiedyś zupełnie zwyczajnie do Kolumbii, tak jakbym jechał na wakacje do Ustrzyk, studiując torebki i ludzi dookoła oraz rozpamiętując zawartość własnego bagażu.Czy aby wszystko zabrałem?A zabrałem (w tę zwyczajną podróż) to samo, co normalnie zabiera się w każdą podróż – trochę ubrań w plecaku, dokumenty, pieniądze…Oczywiście zapomniałem też zabrać kilku rzeczy, tak jak wielu ludzi zapomina na przykład o szczoteczce do zębów albo zapasowych majtkach.No i, rzecz jasna, jak każdy normalny człowiek, nie robiłem z tego żadnej afery.Kto by się przejmował czymś takim – a co to w Ustrzykach nie sprzedają szczoteczek do zębów albo majtek? W Kolumbii też sprzedają, więc nie ma powodu by dramatyzować i demonizować drobną sklerozę przy pakowaniu.Chciałbym podkreślić bardzo dobitnie, że wszystkie odległe kraje w których byłem są, mimo swej egzotyki, normalnymi państwami zrobionymi przez ludzi dla ludzi.Na dokładkę są takimi samymi członkami ONZ, jak dajmy na to Polska.(Czyli, pełną gębą, członkami trzeciej kategorii.)Znajdująca się w tej grupie wybrańców Kolumbia jest tak samo normalnym miejscem na Ziemi jak nasza Rzeczpospolita.Ma sklepy z majtkami, granice, flagę, hymn i godło, niedobrą konstytucję, podejrzanego prezydenta, dług międzynarodowy, Coca – Colę w każdym sklepie, Ariel, karaluchy, kanalizację, prywatyzację, policjantów i złodziei itp [ Pobierz całość w formacie PDF ]
|
Odnośniki
|