[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Skrzydlata kobieta mocno uścisnęła wojownika za ramię i pobiegła.- Jak widać, była to dobra decyzja - powiedziała Brighid z wymuszoną beztroską.Uśmiech Ciary i jejserdeczny uścisk były dobre, mówiła sobie, Cu potrzebuje dotyku kobiety, żeby poczuć pełnię życia.- Tam - rzucił wojownik, zatrzymując wałacha.Wskazał szczelinę między dwiemaciemnoczerwonymi skałami.Dookoła żadnej rośliny.Boki szczeliny łyse, wewnątrz niejniesamowicie wył wiatr.- Tam jest wejście do Przesmyku Strażnika i droga do Partholonu.Cuchulainn stał w paszczy przesmyku, lustrując Nowych Fomorian, którzy uważnie mu sięprzyglądali.Spojrzał w niebo.Słońce minęło już pozycję południową, ale nadal wisiało wysoko naszarobłękitnym sklepieniu.Zanim zapadną ciemności, powinni dotrzeć do Zamku Strażników.Jegowzrok spoczął na milczącym tłumie.Miał wrażenie, że kozły też się wyciszyły, ale to pewnie tylkojego imaginacja.- Ruszamy - szepnęła Brighid, stając u jego boku.- Wszyscy czekają, i mamy mało czasu.Spojrzał na nią gniewnie, chociaż wiedział, że ma rację.Łowczyni udowodniła, że jest irytująconieomylna w zbyt wielu sprawach.Rozbita część mojej duszy odwiedza jej sny.Zdumiał się, kiedy sięo tym dowiedział.Zatem w tym też się nie myliła.Oto, dlaczego nie mogę sobie poradzić ze śmierciąBrenny.Oto, dlaczego czuję się taki pusty i zagubiony.Co znaczyło, że jeśli się co do tego nie myliła, nie myliła się też, że wyzdrowieje, kiedy jego dusza znowu będzie jednością.Wtedy będzie umiał żyćbez Brenny.Może się nawet nauczy być znowu szczęśliwy.Tego chciał?- Cu! - szepnęła Brighid.Na Boginię! Śnił na jawie, tymczasem cała grupa mu się przyglądała, czekając, aż coś powie.Duszarozbita czy nie, musi się pozbierać - w przenośni, jeśli nie dosłownie.Cuchulainn odchrząknął i wystąpił do przodu.- W czasie naszej podróży dobrze się spisaliście.Łowczyni i ja jesteśmy dumni z waszej siły iwytrzymałości.Uszczęśliwione dzieci zaszumiały skrzydłami, a ich jasne oczy uśmiechały się do niego.Odpowiadałna te spojrzenia, patrząc kolejno na dzieci i sprawiając, że każde miało wrażenie, że szuka słówspecjalnie dla niego lub dla niej.- Czy wy wiecie, że Fallon oszalała i zabiła Brennę? Dzieci odpowiedziały energicznym kiwaniemmałychgłów.- I że Fallon została uwięziona w Zamku Strażników i czeka na egzekucję? - Przerwał na chwilę, bymogły pokiwać głowami.- Musicie więc być gotowe na to, że wojownicy z zamku będą wobec wasnieufni.- Zamiast protestów i różnych oznak zdenerwowania, którego się spodziewał, dzieci znowuzrobiły się bardzo ciche i nie spuszczały z niego oczu.- Ale nie obawiajcie się.Kiedy Cu mówił, Brighid przyglądała się dzieciom, lecz jego ostatnie słowa spowodowały, żezwróciła wzrok na niego.Był teraz taki łagodny i tak bardzo przypominał dawnego Cuchulainna,mężczyznę, który był kimś więcej niż sprawnym wojownikiem.Była w nim głębia, i dlatego Brennapozwoliła sobie w końcu na pokochanie go.Brighid dziwiła się teraz, że kiedy wyglądał na tak bardzozmęczonego życiem, jednak mówił tak łagodnie, że bez trudu rozumiała, dlaczego jej przyjaciółka niebyła w stanie od niego odejść.- Będę z wami - kontynuował Cu.- Brighid też.Alemacie jeszcze coś więcej, niż może wam zapewnić nasza opieka.Macie w sobie Boginię, a wojownicyZamku Strażników przekonają się o tym.- Cuchulainn wziął głęboki wdech i przeczesał palcamipotargane włosy.- Wiem, że to prawda, sam kiedyś byłem taki jak oni, a nawet gorszy.Kiedy do was przyjechałem,spodziewałem się, że obarczę kogoś winą za śmierć Brenny.Chciałem znaleźć te barbarzyńskiepotwory, dać upust własnej nienawiści.- Jego twarde rysy zmiękły.- Ale znalazłem was i.- Wojownik zawahał się, otarł twarz ręką, a emocje, nad którymi całymi tygodniami panował,przytłoczyły go.-Ija.- Nie martw się, Cu! - Z przodu grupy odezwał się słaby głosik Kyny, która aż wstała.- Dobrze cięrozumiemy.Wtedy nas nie znałeś.- Tak, nie znałeś nas wtedy - zawtórował jej Liam.I niczym przypływ przełamujący się przez zapory, wszystkie dzieci skoczyły na równe nogi i biegły wkierunku samotnego wojownika.Brighid parsknęła i szybko się wycofała, widząc, jak go otaczają,poklepują małymi rękami i po dziecięcemu pocieszają.Cuchulainn stał przez chwilę, jak gigantpomiędzy młodymi, skrzydlatymi istotkami, patrząc bezradnie na to kłębowisko.Westchnął głęboko,przykucnął i otworzył przed nimi ramiona [ Pobierz całość w formacie PDF ]
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie istnieje coś takiego jak doskonałość. Świat nie jest doskonały. I właśnie dlatego jest piękny.