[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Uznałam, że muszę zobaczyć te słynne duchy, które tu straszą.I wtedy ty wypadłeś z pokoju.- Całe szczęście, że nie wyrządziłem ci krzywdy.- Wiem.Zmrużywszy oczy, obserwował, jak Regan zanosi się śmiechem.- Jeszcze nie wszystko stracone - mruknął.- Pomóż mi wstać.- Starła łzy, które ciekły jej po policzkach.-Zrobię ci zimny kompres.- Sam sobie zrobię.- Nieco bezceremonialnie podciągnął ją wgórę.- Przestraszyłam cię? - spytała, idąc za Rafe'em do kuchni.- Nie żartuj.- Ale też słyszałeś, prawda? Te odgłosy? - Pośpiesznie minęła strefę zimna na schodach.- Jasne, że tak.Zawsze je słychać wieczorem.I zwykle kilka razy w ciągu dnia.- One.te duchy ci nie przeszkadzają? Rzucił jej pogardliwe spojrzenie.- A dlaczego miałyby przeszkadzać? To jest również ich dom.- Niby tak.Rozejrzała się po kuchni.Stała tu mała, zdezelowana lodówka, kuchenka z dwoma działającymi palnikami i stół z opartych na kozłach starych drzwi.Rafe skierował się do pordzewiałego zlewu i puścił zimną wodę.- Masz jakąś czystą szmatkę? - spytała Regan.W odpowiedzi pochylił się nad zlewem, podstawił ręce pod kran i opłukał twarz.- Bardzo boli? - Przybrała skruszoną minę.- Owszem.- Chwycił z haczyka postrzępiony ręcznik i wytarł twarz, po czym bez słowa wyjął z lodówki butelkę piwa.- Już nie krwawi.Zerwał kapsel, cisnął go w kąt i jednym haustem opróżnił niemal połowę butelki.Regan podjęła kolejną próbę.- Nie widziałam twojego samochodu.Uznałam, że w domu nikogo nie ma.- Devin mnie podrzucił - odparł.Nie było sensu się droczyć.-Czasem, jak mi się dłużej zejdzie, to tu nocuję.Na wieczór zapowiadali burzę śnieżną.Nie chciałem, żeby mnie zasypało.W razie potrzeby do miasta dojdę na piechotę.- No tak, to wszystko wyjaśnia.- Napijesz się?- Nie lubię piwa.- Przykro mi, szampan się skończył.- Powinnam wracać do siebie.- Odgarnęła włosy z twarzy.-Kupiłam dziś świeczniki i piękny zestaw przyborów kominkowych.Przyjechałam prosto z aukcji, chciałam zobaczyć, jak będą się prezentować.Pociągnął łyk z butelki.- No i jak się prezentują?- Nie wiem.Kiedy usłyszałam te dziwne hałasy, zostawiłam wszystko w holu i ruszyłam na górę.- Na poszukiwanie duchów?- Tak.Może teraz, przed wyjściem, poustawiam świeczniki.?Z butelką piwa w ręce skierował się za Regan do holu.- Trochę ci od rana opadły emocje?- Trochę.- Przyjrzała mu się spod oka.- Ale przywalenie ci w nos, chociaż zrobiłam to niechcący, sprawiło mi dużą przyjemność.Zachowałeś się rano jak dupek.Podniosła z podłogi karton i powędrowała do salonu.- Po prostu powiedziałem, co myślę.Niektóre kobiety cenią szczerość.- Niektóre kobiety lubią dupków.- Postawiła karton na stoliku pod oknem.- Ja nie.Ja lubię prostotę, uprzejmość, takt.Których to cech ty nie posiadasz.- Obróciwszy się, uśmiechnęła się szeroko.- Ale zważywszy na okoliczności, powinniśmy ogłosić rozejm.- Na moment zamilkła.- A kto ci wcześniej złamał nos?- Jared.W dzieciństwie.Walczyliśmy na sianie, on się zamachnął, no i.Pokiwała głową.Nie rozumiała, dlaczego chłopcy tak bardzo lubią się bić.- Czyli tu sobie urządziłeś sypialnię? - Wskazała na śpiwór rzucony na podłogę przed kominkiem.- Na razie to najcieplejszy pokój w całym domu.I najczystszy.Zważywszy na jakie okoliczności?- Oj, nie stawiaj butelki bezpośrednio na stoliku.- Ze srebrnego koszyczka wyjęła podkładkę.- Do antyków trzeba podchodzić z.- Szacunkiem? - Posłusznie postawił butelkę na podkładce.-Regan, o jakich okolicznościach mówisz?- Łączą nas choćby sprawy zawodowe.- Wolnym krokiem wróciła do stolika przy oknie.- Oboje chcemy przywrócić temu domowi jego dawną świetność, więc bez sensu byłoby się kłócić.Prawda, jakie ładne?- Wyjęła z kartonu szczypce, pogrzebacz i szufelkę.- Trzeba je trochę oczyścić.- O wiele ładniejsze od łomu, którym się dotąd posługiwałem.Stał z rękami w kieszeniach, patrząc, jak Regan ostrożnieumieszcza przybory kominkowe na specjalnym stojaku.Odsunąwszy się krok, przez moment spoglądała w płomienie.- Wciąż szukam dobrego ekranu, bo ten bardziej pasuje do któregoś z kominków na piętrze.Tamte też będą działać?- Nie wiem kiedy, ale tak.Znał ją zaledwie kilka tygodni.Więc skąd wiedział, że sama z sobą toczy walkę? Opadające włosy zasłaniały jej twarz.Sprawiała wrażenie spokojnej, rozluźnionej, pewnej siebie.Może zdradzały ją zaciśnięte dłonie, a może to, że unikała jego wzroku.- Regan, dlaczego tu przyjechałaś?- Już ci mówiłam.- Podeszła do kartonu.- W samochodzie mam więcej rzeczy kupionych na aukcji, ale na razie się z nimi wstrzymam.Natomiast te świeczniki.- Odwinęła je z papieru.- Sam zobacz.Ich miejsce jest na tym stole.Obok wazonu.A propos wazonu, nie może stać pusty.Nawet zimą muszą być w nim kwiaty.Postawiła świeczniki, przyjrzała im się krytycznym wzrokiem, przesunęła wazon na środek.- Najlepiej pasowałyby tulipany, tylko nie wiem, czy zimą są do kupienia - kontynuowała, wyjmując z kartonu dwie białe świece.- Ale mogą być też chryzantemy i oczywiście róże.- Uśmiechnęła się.- Coo tym myślisz?Bez słowa wziął leżącą nad kominkiem paczkę zapałek i przytknął płomyk do świec.- Ładne.- Nie chodzi mi o świeczki, lecz o salon.Jak ci się podoba wystrój? - Przeszedłszy na środek pokoju, pogładziła ręką oparcie sofy.- Jest idealny.Tak jak ty.- Nie! Ja nie! - zawołała, swoim nieoczekiwanym wybuchem zaskakując ich oboje.- Peszę się, jak mówisz takie rzeczy.Bo.tego zawsze po mnie oczekiwano.Że będę doskonała, a nie jestem.Tu, w tym pokoju, wszystko stoi równo, na swoim miejscu, a ja.we mnie się kłębi.- Nerwowym ruchem przeczesała włosy.- Kiedyś byłam inna.Nie, nie podchodź.- Cofnęła się, gdy wykonał krok w jej stronę.- Stój tam, gdzie jesteś.- Wyraźnie spięta, zaczęła przemierzać pokój.- Dziś rano mnie wystraszyłeś.Miał ochotę ją przytulić.Z najwyższym trudem powściągnął odruch.- Jak? Czym?- Jeszcze nikt mnie tak bardzo nie pragnął, jak ty.- Przystanąwszy, potarła ramiona, jakby chciała się rozgrzać.-Patrzysz na mnie, jakbyś wiedział, co nas czeka.A ja.nie mam nad tym żadnej kontroli.- Myślałem, że mówiąc wprost, czego chcę, daję ci kontrolę.- Nie o to chodzi.Nie mam kontroli nad własnymi uczuciami.Musisz sobie zdawać sprawę, jak ludzie na ciebie reagują.- Nie rozmawiamy o ludziach.- No dobrze.Więc musisz sobie zdawać sprawę, jak działasz na mnie.- Na moment zamilkła, usiłując opanować emocje.- Tak, pragnę cię [ Pobierz całość w formacie PDF ]
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie istnieje coś takiego jak doskonałość. Świat nie jest doskonały. I właśnie dlatego jest piękny.