[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– Właściwie to nie okay.Miałam nadzieję, że spędzimy ten wieczór razem.No ale trudno.– Przygotowałem jedzenie, stoi na stole.Zawołałem chłopców, zaraz tu będą.Właściwie już tu powinni być.Hoffmann pocałował ją lekko w usta.– Jeszcze jeden.Przecież wiesz.Jeszcze jeden.Zawsze parzysta liczba.Dotknął dłonią jej policzka, jeszcze dwa całusy.– Teraz były razem trzy.Jeszcze jeden.Znowu ją pocałował.Uśmiechnęli się do siebie.Hoffmann zabrał walizkę i spojrzał na żywopłot, w miejsce, z którego powinni już wyjść obaj chłopcy.Nigdzie ich nie było, ale wcale go to nie zdziwiło.Znowu się uśmiechnął, wsiadł do samochodu, zapuścił silnik i odjechał.Grens zaczął szukać czegoś na dywaniku pod siedzeniem dla pasażera.Znalazł tam dwie taśmy magnetofonowe.W schowku były jeszcze dwie.Za chwilę je stąd zabierze, zapakuje, zapomni o nich.Dwaj młodzi umundurowani policjanci stali na chodniku między przodem samochodu a wejściem do budynku przy Västmannagatan 79.Hermansson włączyła silnik i zaczęła cofać, gdy nagle jeden z policjantów zapukał w szybę.Sven opuścił ją trochę.– I co sądzicie?Grens wychylił się z tylnego siedzenia.– Miałeś rację.To rzeczywiście była egzekucja.Było już późne popołudnie i mieli problemy ze znalezieniem przy Bergsgatan wolnego miejsca parkingowego.Hermansson objechała ponure budynki policyjne i po trzech rundach mimo protestów Grensa zaparkowała przy Kungsholmsgatan, przy wejściu do komendy rejonowej policji w Norrmalm i komendy wojewódzkiej policji.Grens skinął głową strażnikowi i wszedł do środka drzwiami, przez które nie wchodził od wielu lat.Już dawno temu nauczył się postępować w sposób rutynowy i surowo przestrzegał tych zasad.Jeszcze tylko korytarz, wąskie schody i znaleźli się w pomieszczeniu, które było sercem tego wielkiego budynku z salą tak dużą jak małe boisko piłkarskie.Przy każdym komputerze siedział policjant albo urzędnik cywilny.Wszyscy śledzili to, co działo się na ekranach trzech małych monitorów i na kilku znacznie większych, które zajmowały ściany od podłogi do sufitu.Byli zajęci sprawdzaniem treści czterystu zgłoszeń od osób, które tego dnia zadzwoniły pod numer alarmowy 112.Grens, Sven i Hermansson nalali sobie kawy, wzięli krzesła i usiedli obok kobiety w wieku pięćdziesięciu kilku lat zatrudnionej na jednym z cywilnych stanowisk w policji.Rozmawiając z kimś, zawsze kładła swemu rozmówcy dłoń na ramieniu.– Która godzina?– Dwunasta trzydzieści siedem.I jakąś minutę wcześniej.Kobieta nadal trzymała dłoń na ramieniu Ewerta, a drugą zapisała godzinę: 12.36.Potem zapadło długie milczenie, jak zwykle, gdy kilka osób nie ma o czym ze sobą rozmawiać.Twelve thirty-six twenty.Elektroniczny głos w języku angielskim, który znają policjanci na całym świecie.Zaraz potem prawdziwy głos młodej kobiety, która z płaczem informowała o włamaniu do mieszkania przy placu Mariatorget.Twelve thirty-seven ten.Jakieś dziecko krzyczało do słuchawki, że tata spadł ze schodów i bardzo, ale to bardzo krwawi, ma zakrwawione policzki i włosy.Twelve thirty-seven fifty.Dźwięk przypominający drapanie.Ktoś dzwoni z pomieszczenia, prawdopodobnie z telefonu komórkowego.Na ekranie wyświetlił się napis: numer nieznany.– Niezarejestrowany telefon na kartę.Urzędniczka zdjęła dłoń z ramienia Grensa, który nie odezwał się ani słowem, żeby uniknąć rozmowy i kontaktu cielesnego.Już od wielu lat nikt go nie dotykał i sam nie wiedział, co zrobić, żeby nie być takim sztywniakiem.„Pogotowie policyjne”.Znowu dźwięk przypominający drapanie.Potem jakieś szumy.I głos mężczyzny, słychać było, że jest spięty, zestresowany, ale próbuje mówić normalnym tonem, choć szepcze.„Martwy mężczyzna.Västmannagatan siedemdziesiąt dziewięć”.Szwedzki, bez akcentu.Jednak mężczyzna powiedział coś więcej.Niestety, z powodu zakłóceń trudno zrozumieć ostatnie zdanie.– Chcę to odsłuchać jeszcze raz.Operator cofnął nagranie.„Martwy mężczyzna.Västmannagatan siedemdziesiąt dziewięć.Piąte piętro”.To wszystko, szumy ucichły i nagranie dobiegło końca.Elektroniczny głos czytał monotonnym tonem swoje twelve thirty-eight thirty.Jakiś oburzony starszy mężczyzna informował, że trwa włamanie do sklepu z wyrobami tytoniowymi przy Karlavägen.Grens wstał i podziękował za pomoc.Szli razem długimi korytarzami w kierunku pomieszczeń zajmowanych przez sekcję dochodzeniową.Sven zwolnił, żeby porozmawiać ze swoim szefem, który z każdym rokiem kulał coraz bardziej, a mimo to nie chciał używać laski.– Mieszkanie – powiedział Sven.– Od kilku lat gospodarz wynajmuje je jakiemuś Polakowi.Prosiłem Jensa Klövjego z Interpolu, żeby go sprawdził.– Kurier.Ten trup.To Polak.Grens zatrzymał się przed schodami.Mieli wejść nimi na drugie piętro.Popatrzył na swoich kolegów.– To oznacza narkotyki, przemoc i zaangażowanie któregoś z państw Europy Wschodniej.Popatrzyli na niego, ale nic więcej nie dodał, więc już nie pytali.Nalali do kubków kawy z automatu i się rozeszli.Grens otworzył drzwi i z przyzwyczajenia podszedł do regału za biurkiem.Sięgnął ręką w górę i znieruchomiał.Półka była pusta, zakurzona.Kiedyś stały tam w równych rzędach kasety i magnetofon.A tam, gdzie widniał ślad w postaci dwóch równej wielkości czworokątów, stały głośniki.Przesunął dłonią po czymś, co stało się już tylko wspomnieniem po całym jego życiu.Zapakował kasety do pudeł.Już nigdy więcej nie będzie ich odtwarzał w tym pokoju, bo należą do innych czasów.Poczuł się oszukany, próbował przyzwyczaić się jakoś do ciszy, której nigdy tu nie było.Nie lubił jej.Słyszał, jak wrzeszczy do niego.Usiadł na krześle przy biurku.Kurier.Trup.Polak.Widział faceta z trzema dziurami w głowie.To oznacza narkotyki, przemoc, któreś z państw Europy Wschodniej.Od trzydziestu pięciu lat jest policjantem w tym mieście i widzi, że sytuacja robi się coraz gorsza.A więc jednak: zbrodnia ma coś wspólnego z przestępczością zorganizowaną.Nic dziwnego, że czasami woli się przenieść w przeszłość.A więc mafia.Kiedy zaczynał i był jeszcze młodym policjantem, który wierzył, że może coś zmienić, mafia wydawała się czymś odległym, działała w południowych Włoszech, w dużych miastach w Stanach.A dzisiaj? Egzekucje, takie jak ta tutaj, brutalizacja, wszędzie pełno brudów, policjanci z innych rejonów po prostu się przyglądali, jak różne odgałęzienia mafijne tworzące zorganizowane grupy przestępcze dzielą między siebie pieniądze pochodzące z handlu narkotykami, bronią, ludźmi.Co roku na terenie podległym policji sztokholmskiej pojawiali się nowi gracze, a on przez ostatnie miesiące zajmował się rozgryzaniem mafii meksykańskiej i egipskiej.Z mafią polską nie miał dotąd do czynienia, ale ona też działała według starego wzoru: narkotyki, pieniądze, śmierć.Policja badała jakieś pojedyncze ślady, ale zawsze znajdowała się krok za mafią.Policjanci każdego dnia ryzykowali własne życie i każdego dnia coraz bardziej tracili szansę na kontrolowanie sytuacji.Grens długo siedział przy biurku, wpatrując się w brązowe kartony.Brakowało mu tej muzyki.Siw i Anni.Brakowało mu tamtych czasów, gdy wszystko było prostsze.W hali przylotów lotniska im.Fryderyka Chopina w Warszawie jak zwykle było tłoczno.Liczba lądowań i startów wzrastała w miarę rozbudowy lotniska [ Pobierz całość w formacie PDF ]
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie istnieje coś takiego jak doskonałość. Świat nie jest doskonały. I właśnie dlatego jest piękny.