[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie czułam się najlepiej.Wzięłam prysznic i założyłam jedną z ładnych koszul, które dostałam od Dorit.Kątem oka popatrzyłam na panią Hirte.Czy w nocy słuchała, czy spała?Jak przyjęła śmierć Margot?Najwyraźniej pozytywnie.Kiedy spotkały się nasze spojrzenia, zawołała rześko:— Dzień dobry! — i potem zupełnie nieoczekiwanie zaproponowała mi, że-byśmy przeszły na ty.— Mam na imię Rosemarie — oznajmiła poufałym tonem.Potem spytała: — Czy Levin jeszcze żyje?Oczekiwała chyba, że w mojej historii będę uśmiercać wszystkich po kolei—jak w bajce o dziesięciu Murzynkach.Levin nie zjawił się również następnego dnia.Dieter zadał sobie trud poszukiwań telefonicznych w Granadzie, mówił trochę po hiszpańsku.Powiedzia-TLRno mu, że młoda para jest już w podróży poślubnej, a goście weselni wyjechali.Nie martwiłam się o Levina ani trochę, nawet jeśli Dieter tak myślał.Gdyby coś się stało mojemu małżonkowi, co z jego stylem jazdy było dość prawdopodobne, na pewno dowiedziałabym się o tym jako pierwsza.Dobrze mi robił spokój bez Levina i Margot.Pragnęłam rozkoszować się tą chwilą, którą los jakby podarował mi na zaczerpnięcie oddechu.Dieter od czasu do czasu wchodził do kuchni bezszelestnie jak duch, co mnie raczej cieszyło niż irytowało.Martwiłam się tylko o mojego kota Tamerlana; od śmierci Margot nie chciał prawie nic jeść, był w żałobie.Wiedziałam, że pod moją nieobecność wkradał się na pierwsze piętro, ale że był tak przywiązany akurat do mojego wroga, tego bym się po nim nie spodziewała.Ale któż to mógł wiedzieć, co działo się w jego kociej głowie.Kolejnego wieczora — Levina wciąż nie było — wróciwszy do domu zobaczyłam stojącą pod drzwiami w ciemności chudą postać, która sprawiała wrażenie niedomytej i od razu skojarzyła mi się z Margot.To była jej matka.Dietera nie było w domu.Nie pozostało mi nic innego, jak zaprosić gościa do środka.Mieszkała w jednej z okolicznych wsi, z córką już od dawna nie utrzymywała kontaktów i teraz dopiero policja powiadomiła ją ojej śmierci.Patrzyła na mnie wzrokiem pełnym wyrzutu.Z zakłopotaniem przepraszałam ją, usprawiedliwia-jąc się, że jestem tylko właścicielką domu.Musiałam zaparzyć herbatę i wyciągnąć chusteczki higieniczne.Pani Muller powiedziała, że ojciec jej nieślubnej córki też już nie żyje.Już w wieku pięt-nastu lat Margot obracała się w kręgach narkomanów; niedługo potem zaczęła ćpać na całego.Wysłali ją do zakładu na odwyk, ale uciekła, złapali ją znowu wśród nieletnich prostytutek, potem poprawiła się trochę dzięki jednej kurotorce i zaczęła praktykę u krawcowej.Jak raz po raz bez usprawiedliwienia nie stawia-ła się w zakładzie krawieckim, dostała wymówienie.I wszystko zaczęło się od nowa.W końcu pani Muller nie chciała więcej o córce słyszeć.Czy nie opowiadano mi już wielu takich historii?Na szczęście zaraz pojawił się Dieter.Musiał wysłuchać serii gorzkich oskarżeń.Kiedy po kilku godzinach przyszedł do oranżerii, w której siedziałam, wyglądał na równie przybitego jak ja.Nazajutrz przyszedł telegram.JESTEM W MAROKU; WSZYSTKOTLROKEJ; LOVE LEVIN.Dieter też przeczytał i pokręcił głową:— Nie bardzo to po dżentelmeńsku.Było mi wszystko jedno.Bez intruzów, którzy zakłócali mój spokój, dom był prawdziwą oazą.Miałam naglącą potrzebę, żeby coś dla siebie zrobić.Codziennie przywoziłam z Heidelbergu jakieś przedmioty do upiększenia domu, pyszne bukiety kwiatów i świece zapachowe, jedwabne poduszki i dywaniki szlachetnego gatunku.Co wieczór jedliśmy razem z Dieterem kolację; obowiązki kuchenne wyko-nywaliśmy na zmianę.Przyłapałam się na tym, że podczas tych kolacji staram się wyglądać ładniej niż zwykle i że odczuwam nutkę rozczarowania, kiedy oka-zuje się, że Dieter wróci później i muszę jeść sama.Od czasu do czasu ogarniała mnie ochota, żeby wybrać tapety do mansardy, ale zaraz potem pojawiały się wyrzuty sumienia i nawet tam nie wchodziłam.Dieter mieszkał teraz sam na pierwszym piętrze i szczerze mówiąc, nie chciałam już ani trochę, żeby się wyprowadził.Któregoś dnia odwiedził mnie brat — na szczęście bez swojej rodziny.Został wprawdzie tylko na jeden wieczór, ale i tak bardzo się ucieszyłam z jego wizyty.Siedzieliśmy sobie w miłej i przytulnej atmosferze, wspominając dzieciń-stwo, rodziców i moje wesele.Nagle Bob powiedział:— Dziwię się, że tata na twoim weselu jadł mięso, może już udało mu się przezwyciężyć szok, kto wie.— Jaki szok?— Nie mów, że matka nic ci nie opowiadała.Popatrzyłam na niego.Nasza matka powierzała mojemu bratu tajemnice, o których ja nie wiedziałam nic.Stare rany zapiekły na nowo.— No gadajże wreszcie! — rozkazałam.Nasz kochany dziadek był wielkim nazistą, wszyscy o tym wiedzieli, ale nikt o tym głośno nie mówił.TLRDopiero całe lata po jego śmierci, kiedy ojciec przeglądał stare dokumenty, dotarło do niego, że jest synem mordercy.Dziadek uczestniczył w eksperymen-talnym projekcie eutanazji; przygotowywał — wprawdzie z rozkazu, ale zawsze— psychicznie chorym pacjentom miejskiej kliniki zatrute lekarstwa, które prę-dzej czy później sprowadzały śmierć.W zaszyfrowanym protokole notowano przypadki zawierające pierwsze litery nazwisk zmarłych pacjentów.Powtarzało się zdanie: „śmiertelne zejście po spożyciu klopsów z mięsem".Prawdopodobnie zlecał podawanie zatrutych lekarstw, które same w sobie miały nieprzyjemny smak, w dobrze przyprawionych mięsnych klopsach.— To po tym odkryciu tato przeszedł na wegetarianizm — zakończył Bob i spojrzał na mnie wyczekująco [ Pobierz całość w formacie PDF ]
|
Odnośniki
|